czwartek, 31 maja 2012

NOWY TWITTER

hey kochani czytelnicy. Mam prośbę, followniecie mnie TT? zablokowali mi tamto konto :(
https://twitter.com/#!/Lilianna_Real

Dziękuje
@Lilianna_Real

środa, 23 maja 2012

Osiemnaście cześć 1.

~~~Lily~~~

... A jednak stało się, rozstaliśmy się. Od tamtego czasu minęło już 5 miesięcy a ja ciągle rozpamiętuje. Może tak jest lepiej? Każdy ma wybór i on go dokonał. Nie mogę mu tego zabronić, choćbym bardzo chciała. A jednak czuje smutek i zazdrość, gdy widzę go z inną. Co mogę zrobić? Zapomnieć? 


Z trzaskiem zamknęłam pamiętnik, który wypadł mi z rąk i wylądował na podłodze. Za dwie godziny mam spotkanie z fanami, na które wcale nie mam siły. Wydarzenia z ostatnich miesięcy  ciągle siedzą mi w głowie.
Nie potrafię o nim zapomnieć, choć wiem, że to oszczędziło by mi wiele bólu, a jednak ... nie potrafię. Gdy tylko słyszę "One Direction", czy którekolwiek imię chłopców widzę jego twarz. Obraz wydaje się być tak realistyczny, że mam wrażenie, że cofnęłam się w czasie. Obrazy te bowiem pochodzą z czasów, gdy byliśmy parą.
Stop Lily- skarciłam się w myślach- przestań rozpamiętywać, oszczędź sobie bólu. 
Z niesmakiem pokręciłam głową, aby odgonić natrętne myśli. Próbowałam myśleć o czymś miłym. 
Moje myśli zawirowały i przypomniały mi o rzeczach dziejących się po wyjeździe.
Tak jak ojciec powiedział przed wyjazdem, dziewczyny mogły wybrać, powrót do domu, bycie z chłopakami w trasie, lub ze mną. Nie oszukujmy się, byłyśmy przyjaciółkami, ale i tak, podobnie jak ja bym zrobiła na ich miejscu, wybrały ukochanych. Ich związki są idealny, po stokroć. A mój? Mojego już nie ma.
Ale wracając do tematu dziewczyny nadal są w trasie z chłopakami. Zostało im jeszcze około 10 koncertów i będą mogli wrócić na tydzień lub dwa do domu. 
Milka w porównaniu z przyjaciółkami nie pojechała z One Direction w trasę... ale z The Wanted. Tak, ona i Nathan są parą. Zdziwienie? Na początku fani TW atakowali Milę, ale po jakimś czasie wszystko wróciło do normy. Są szczęśliwi. Moim zdaniem to najważniejsze, aby ta dwójka była szczęśliwa, nie ważne że dzieli ich około 10 lat różnicy. Jak to kiedyś powiedział Niall: "Wiek to liczba". 
No znowu zbaczamy z opowieści... Tak jak mówiłam za dwie godziny mam spotkanie z fanami  ..., gdzie? Madison Square Garden. Nie jest to mój koncert, ale Taylor Swift, która zaproponowała mi wspólny występ. Zgodziłam się z wielu powodów. Jednym z nich jest to, że jest ona moją przyjaciółką, na którą zawsze mogę liczyć. To ona pomogła mi zapomnieć o Zaynie, przynajmniej próbowała.
Spojrzałam na zegarek 16:45. No super, tak się zamyśliłam, że została mi godzina do wyjścia, a ja nawet nie jestem ubrana. Pewnie się zastanawiacie czemu nie ma ze mną makijażystek, fryzjera itp? Uznałam, że dam radę i kazałam im nie przychodzić. No i teraz mam mały problem. Nie zdążą do mnie przyjechać na czas... a sama też nie nie wyrobię. 
Westchnęłam, nie ma to jak moje mądre pomysły.
Po 10 minutach miałam w głowie ułożony plan działania:
1. Ubrać się.
2. Wymalować.
3. Fryzura.
4. Dodatki.
Nie oszukujmy się, ta lista była 10 razy dłuższa, ale skróciłam ją mając nadzieję, że przez tą niecałą godzinę zdążę zrobić choćby tyle.


~~~Carmen~~~
- Ej..- odezwałam się na lotnisku- Lily miała po nas przyjechać..., czy jak?
- A nie sami mieliśmy do niej przyjechać?- spytał Liam.
- Wiesz gdzie ona mieszka? Ciągle jeździ po świecie i promuje siebie.
- To do niej zadzwońmy- krzyknął Harry i wyjął z tylej kieszeni spodni, telefon i mi go poddał. Wykręciwszy numer przyjaciółki, dałam na głośny tak, żeby wszyscy mogli usłyszeć. Odebrała po 4 sygnale.
- Czego?- warknęła Lily, po drugiej stronie słuchawki. W tle słychać było włączoną suszarkę.
- Hej, tu Carmen- zaczęłam.
- Wiem, wiem- krzyknęła, przekrzykując maszynę.
- No więc- zmieszałam się- przyjedziesz po nas na lotnisko.
- A po co?- nie ukrywała zdziwienia.
- Nie wiemy gdzie mamy jechać, a mieliśmy się spotkać.- przyznałam szczerze.
Podała mi adres i skróciwszy drogę, powiedziała, że musi iść.
- No to pa- zdążyła się rozłączyć.


~~~Lily~~~
- Auć- wrzasnęłam, gdy gorące powietrze suszarki oparzyło mi skórę- niech to szlag.
Zostało mi 45 minut, a ja jestem w proszku. Nie zdążę-pomyślałam ze zgrozą-menadżer mnie zabije. David nienawidzi spóźnialskich, a ja do nich należałam. Na każdą próbę, prawie zawsze zasypiałam, do studia podobnie. Było tylko kilka takich sytuacji, w których byłam na czas. Między innymi nagrywanie kawałka z Taylor, Rihanną oraz Sean'em Kingstonem. Raz się spóźniłam, gdy nagrywałam kawałek z Usherem, a chyba z 5 gdy nagrywałam kawałek z Nicki Minaj i Adele, tą ostatnią trudniej było namówić na współpracę, ale w końcu się zgodziła. Na mojej płycie można znaleźć również kawałek z Justinem Bieberem, Cher Lloyd oraz innymi gwiazdami. W albumie znajdziecie także, równego rodzaju Covery. Ogólnie rzecz biorąc na pierwszej płycie jest 15 piosenek, w tym 8 z innymi, 6 sama i 9 Coverów na drugiej płycie.
- Lily- głos menadżera wyrwał mnie z zamyślenia- gotowa?
Spojrzałam na zegarek, pół godziny do wyjścia! Szkoda, że czas w szkole, tak szybko nie leci.
- Już wychodzę- spojrzałam na swój strój i zamarłam. Miałam na sobie szlafrok w paski. Prezent od Louisa na Bahamach.
Nie żyje.
- Lilianno Prince- warknął menadżer, wkraczając do pokoju- powiesz mi czemu nie jesteś jeszcze gotowa?!
Skuliłam się w sobie, czekając na wybuch.
- No nie- jęknęła stylistka, stając za plecami Davida- Coś ty zrobiła z tymi włosami- cmoknęła z niesmakiem i z innymi pięcioma kobietami podeszła do mnie, aby mi pomóc- David, znikaj. Będziesz tylko przeszkadzał. 
Menadżer mruknął coś pod nosem, ale nie protestował i opuścił pomieszczenie.
- Zaczynajmy- powiedziała Selenia.


~~~Julie~~~
- Nogi mi odpadają!- marudziłam- gdzie jest ten cholerny dom?
- Nie wiem-krzyknęła Carmen, unosząc ręce w geście poddania- Ja też chce już tam być.
Jedyną osobą, która nie marudziła był Zayn, widocznie nie cieszył się ze spotkania ze swoją byłą. Nie dziwiłam mu się..., ale po jaką cholerę musiałam brać ze sobą nową dziewczynę!? Imienia jej nie pamiętałam, ciągle mi umykało, choć nie było jakieś trudno. Widocznie niechęć, którą do niej czułam była na tyle silna, że nawet tego nie zdołałam zapamiętać. Co innego wygląd. Nie wyglądała jak modelka, ale nie była też brzydka. Brunetka, brązowe oczy. Twarz w kształcie serca, ładny prosty nos, wyregulowane brwi oraz różowe pełne usta. Była chuda, ale nie nabita. No i kolor skóry, mulatka, to chyba najbardziej przyciągało wzrok.
- Jesteśmy!- krzyknął Niall, potrząsając moją ręką i wyrywając mnie z zamyślenia. Dopiero po paru sekundach zdałam sobie sprawę, że wszyscy się na mnie gapią, a ja patrzę na dziewczynę Zayna, jakbym chciała ją zjeść. Brr..
- No to chodźmy- próbowałam przybrać, normalny wyraz twarzy.
- Wszystko dobrze?- szepnął Niall, patrząc na mnie z troską.
- Tak, ok. Zamyśliłam się trochę.
- Aha- nie drążył tematu.
Po wejściu do luksusowej willi, przywitał nas menadżer Lily. David po szybkiej wymianie zdań poprowadził nas do salonu, gdzie spytał się czy czegoś nam nie potrzeba. Poprosiliśmy głownie o picie i jedzenie w przypadku Nialla. David popatrzył na nas morderczym wzrokiem. Uznałam, że jego pytanie było retoryczne i chciał po prostu być miły.
- Ładny dom- przyznała dziewczyna Mulata. Będą o niej tak mówić, dopóki nie przypomnę sobie jej imienia.
- Zgadzam się. Paul musiał mnóstwo kasy wydać na zachcianki swojej córki- przytaknął Zayn.
- Nie musiał- odezwał się głos za nami. 
Wszyscy jak jeden mąż odwróciliśmy się do rozmówcy i zamarliśmy. Przed nami stała Lily..., ale nie taka jak ją zapamiętaliśmy. Teraz włosy sięgały jej do pasy, a zielone szkła kontaktowe i sztuczne rzęsy dawały jej oczom wyraziste spojrzenie. Ale nie tylko to rzucało się w oczy. Na lewym nadgarstku miała wytatuowaną flagę Polski, zapewne ku czci Państwa, w którym miała sporą część rodziny. Rurki i trampki w tym przypadku zamieniła na zieloną sukienkę, i czerwone, wysokie szpilki. Z jej uszu sterczała para czerwonych kolczyków. Na prawej ręce miała mnóstwo różnorakich bransoletek. Wyglądała ślicznie. 
- Wow- wyrwało się z ust chłopaków, nawet sam Zayn nie mógł oderwać od niej wzroku.
- Błagam- jęknęła, po 5 minutach- przestaniecie się wreszcie ślinić?
Te słowa jakby ostudziły trochę chłopców, bo przybrali w miarę normalne miny.
- Hej- odezwała się  dziewczyna Zayna- Jestem...
- Tak, tak wiem- przerwała jej- Idziemy?- zwróciła się nas.
- Jasne- odparliśmy chórem.
Z jękiem podniosłam zdrętwiałe ciało z sofy i podeszłam przywitać się z przyjaciółką.
- Świetnie wyglądasz- przytuliłam ją.
- Ty też- uśmiechnęła się.
- Ej a my!?- krzyknął Harry i wpadł na Lily.
- STYLES- wrzasnęła Selenia- WIESZ ILE SIĘ NAPRACOWAŁAM, ŻEBY ONA TAK WYGLĄDAŁA!?
- Przepraszam- odparł skruszony i poszedł przytulić stylistkę.
- Selenia, nie pozwalaj sobie za dużo!- krzyknęła Carmen, udając oburzenie, ale podobnie jak jej chłopak podeszła przywitać się z dziewczyną.
Po prawie piętnastominutowych przytulasach  wyszliśmy z willi i skierowaliśmy się do limuzyn ustawionych przed bramą.


~~~Lily~~~
- Hej, kochana- przywitała mnie Taylor, całując w policzek. Podobnie zrobiła z pozostałymi dziewczynami, staranie omijając Perrie, dziewczynę Zayna- Gotowa?- spytała po chwili.
- Jak nigdy w życiu- odparłam z uśmiechem.
Zadowolona odpowiedzią wzięła mnie za rękę i poprowadziła przez bramkę, przy której stacjonował jeden z ochroniarzy. Potem skierowała się w głąb tłumu ludzi, którzy wyciągali ręce i krzyczeli ile sił. Przez około 10 minut ja, ona i One Direction rozdawaliśmy autografy, a później weszliśmy do MADISON SQUARE GARDEN.
Tam przywitali nas także fani, ale mniejsza grupa. Po zrobieniu z każdym zdjęcia i podpisaniu się na kartce, weszliśmy do przestronnego pomieszczenia. Garderoby. Na toaletkach przed lustrem wszędzie poustawiano tuszę do rzęs, lakiery do paznokci i nie tylko, wszelkiego rodzaju rzeczy do Make-up'u.
Gdy wszyscy już znaleźli sobie miejsce, aby usiąść przemówiła Taylor. Głos jak zawsze miała piękny i dźwięczny. 
- Za około godzinę zacznie się koncert- zaczęła- Dostałaś listę, którą kazałam ci przesłać?- pytanie skierowała do mnie rzecz jasna. Skinęłam głową. Lista mówiła bowiem o tym kiedy ja śpiewam, kiedy Taylor itd.- Później, będziemy mieli znowu spotkanie z fanami. Około 21 parę wywiadów i koniec. Jutro tak jak ustaliliśmy, jedziemy do Ellen, aby rozgłosić twoją płytę- Płyta zostanie wydana za tydzień, z bonusem. W każdym albumie znajdzie się mój autograf- Wszyscy zrozumieli?
- Tak.
- To dobrze. 
- Lily- odezwał się David, spojrzałam na niego- Za dwa tygodnie są święta, więc po sylwestrze zaczynasz trasę, na którą składa się 89 koncertów.
- Tak, wiem- mruknęłam. Powtarzał mi to od miesięcy.
- Wiem, że wiesz- powiedział zirytowany- Daj skończyć! W połowie 1/3 trasy dołączy do nas Justin- Uśmiechnęłam się szeroko- Ale 2/3 trasy będzie musiał nas opuścić, aby zająć się albumem i trasę dokończysz z One Direction.
- Co!?- krzyknęłam i popatrzyłam na chłopaków. Każdy z nich unikał mojego wzroku- wiedziałyście?- spytałam dziewczyn.
- Powiadomiono nas o tym szczególe- przyznała Carmen.
- Szczególe!? 
- Lily, uspokój się. To, że nie przepadasz za Zayn'em nie oznacza, że zrezygnuję przez to z okazji, która się pojawiła.- menadżer przyglądał mi się przez chwilę. Nie patrzyłam na niego, ale we własne stopy. Jak oni mogli mi to zrobić- pomyślałam wstrząśnięta- Nie pamiętają już dni, kiedy zamknęłam się w pokoju i nie chciałam z niego wyjść? Parę dni po rozstaniu...! A może...- odezwał się cichy głos w mojej głowie- Może to jest szansa. One Direction jest już na tyle sławne, że mogą mi pomóc osiągnąć większy sukces.
- Dobrze, zgadzam się- po rozmyśleniu "za" i "przeciw" uznałam, że to nie jest takie złe rozwiązanie. Nie muszę przecież spędzać z nim czasu.
Widoczne napięcie opadło po tym co przed chwilą powiedziałam. 
- Dobra szykujmy się- Taylor klasnęła w dłonie.


~~~Milka~~~
- Możesz wreszcie przestać ich obrażać?- wkurzyłam się. Od jakiś piętnastu minut Nathan ciągle mówi, jacy to oni są lepsi od One Direction.
- Przeszkadza ci to?- uniósł brwi.
- Dla twojej wiadomości, przyjaźnie się z nimi, więc tak, przeszkadza mi to- warknęłam.
- Dobra, spokojnie- odezwał się Max- Nie ma o co robić afery.
Popatrzyłam na niego ze złością i trzaskając drzwiami weszłam do pokoju. W pomieszczeniu pierwszą rzeczą jaka rzucała się w oczy, było zdjęcie moje, Lily, Carmen i Julie na wakacjach parę lat temu. Na zdjęciu, robionym przez ojca, trzymamy się za ręce i śmiejemy do obiektywu, teraz już nie pamiętam co nas tak rozbawiło, ale wspomnienie owych wakacji powraca. 
- Przepraszam- powiedział Nathan wchodząc do pokoju. 
Pokręciłam głową.
- Nic się nie stało... Trochę przesadziłam.
- Nie prawda- przytulił mnie mocno do siebie- To ja przesadziłem.
Oparłam głowę o jego pierś i zastanawiałam się jak mu to powiedzieć.
- Wyjeżdżam- szepnęłam.
- Gdzie?
- Do domu..., do rodziny. Nie gniewaj się.
- Nie gniewam- uniósł moją twarz, do swojej- Jak mógłbym się gniewać? Tęsknisz za nimi, wiem o tych, bo krzyczysz we śnie ich imiona. Nawet Harr'ego. Nie gniewam się, rozumiem.
- Dziękuje.
- Kiedy wyjeżdżasz?
- Jutro- ta informacja go zaskoczyła.
- Czemu tak szybko?
- Za dwa tygodnie są święta- przypomniałam.
- Wiem.
- Chce z nimi trochę pobyć.
- Rozumiem- powtórzył, patrząc mi prosto w oczy- Pomóc ci spakować rzeczy?
- Już to zrobiłam.
- Aha... Kiedy się spotkamy?
- Nie wiem. Przylecę kiedy tylko będę mogła.
- Jakbyś chciała, możesz zawsze wrócić, nie ważne gdzie będziesz. Przylecę po ciebie- uśmiechnął się i lekko pocałował mnie w usta.
- Spędź z nami święta- szepnęłam, pomiędzy pocałunkami.
- Co?
- Spędź z nami święta- powtórzyłam.
Popatrzyła na mnie, jakby się chciał dowiedzieć czy nie żartuję.
- Dobrze, spędzę.

~~~Julie~~~
- Tak, Mamo. Odbiorę cię z lotniska- chwila ciszy- Nie, nie kupię dla babci, wełnianych majtek. Nie, mamo. Dobrze, mamo. Tak, mamo. Pa, mamo.
- I?- spytała Carmen, próbując powstrzymać się od śmiechu.
- Przyjeżdżają dwa dni przed świętami. Mamy ich odebrać.
- Babcia też?
- Niestety.
- Nie przesadzaj, twoja babcia jest super. Potrafi rozbawić.
Spojrzałam na nią spode łba.
- Ta, jasne.
- Dziewczyny chodźcie- krzyknął ojciec Lily, z salonu. Nie mając wyboru powlokłyśmy się na dół. W salonie byli już wszyscy. Począwszy od rodziny Prince, po chłopców i 2 ekipy: Lily i One Direction.
- Rodzina przyjeżdża?- spytała Mia, gdy usiadłyśmy na podłodze.
- Tak.
- Wasze rodziny też przyjeżdżają?- zwróciła się chłopców.
Skinęli głowami.
- Czyli będzie nas...- zaczęła w głowie myśleć.
- Nie zapomnij o Justinie, Ninie, Ian'ie, Beyonce, Iyaz i inni- dodała Lily.
- Wiem.
- Tylko przypominam.
Siedzieliśmy w ciszy przez 5minut.
- Będzie nas prawie setka- powiedziała wreszcie Mia.
- Na pewno wszystkich policzyłaś?- spytał Paul.
- Tak.
- Czyli zostały, tylko zakupy. Są chętni.
- Ja, ja, ja, JA- wrzeszczał Niall.
- Jednego już mamy, kto jeszcze? No dawać, jak sami się nie zgłosicie, wybiorę.
- Dobra, to ja mogę- zgłosiła się Lily.
- Ja też idę- dodałam.
- To ja też- powiedziała Carmen.
- Mamy 4 chętne osoby, potrzebujemy jeszcze 3. Zgłaszacie się, czy sam mam wybrać?
Nikt się nie odezwał.
- Nie to nie. Idzie jeszcze Zayn, Liam, Harry i Louis.
- To są 4 osoby proszę pana.
- Im was więcej tym raźniej.
Prychnęłam, ale się nie odezwałam. 
Popatrzyłam natomiast nas Lily, miała minę, jakby miała zaraz zwymiotować.
- To, jak Zayn idzie to ja też- powiedziała Perrie. Ona i jej rodzina też miała spędzić z nami święta.
- To ja nie idę- mruknęła Lily.
- To ja też- powiedziała Carmen.
- Mi też się nie chce, jak one nie idą- stwierdziłam.
- Czyli znowu nam brakuje osoby.
- Niech idą chłopcy, ta dziewczyna- wskazałam na Perrie- I..- rozejrzałam się po wszystkich- David.
- CO?! Czemu ja?
- A czemu nie? Dobrze ci to zrobi.
- To ustalone- Paul klasnął w dłonie, przerywając dalszą dyskusję.
- Weźcie mercedesa i Lamborghini. 
- Prowadzę Lamborghini- wrzasnął Louis.
- Nie nie prowadzisz- sprostowała Lily- Lamborghini jest moje- zmierzyła ojca lodowatym spojrzeniem.
- A nie możesz im pożyczyć?  
- Gr.. niech wam będzie. Ale ona- wskazała na Perrie- I on- wskazała na Zayn'a- Jadą Mercedesem.
- Niech i tak będzie.

~~~Carmen~~~
Do świąt zostało już tylko dwa dni. Parę dni temu przyjechała do nas Milka, widać było, że odpoczęła od nas i nawzajem. Kocham ją, ale od rozstania z Harr'ym była nieznośna. Teraz się zmieniła: chodzi uśmiechnięta, śmieję się, żartuję, przypomina dawną siebie. 
Ale nie rozmawiajmy już o tym co działo się "kiedyś", ale co dzieje się "teraz".
- Kochanie, pomożesz?- spytał loczek wychodząc z łazienki w samych bokserkach. Na widok jego klaty, nadal moje serce zmieniało szybszy bieg, a ręce pociły się. 
- W czym?
- Garnitur, czy zwykłe spodnie i marynarka?- wyciągnął zza siebie czarny garnitur, czarne spodnie i granatową marynarkę.
- Może garnitur? Nie widziałam cię jeszcze w nim.
- I nie chcesz zobaczyć- powiedział Louis wkraczając do pokoju. Miał na sobie spodnie od pidżamy i bluzkę w paski. No i trampki- wygląda w nim tragicznie.
- Dzięki Lou- mruknął Harry.
- Nie ma sprawy, wiesz jakby co gdzie mnie szukać- puścił do niego oczka i wyszedł z pokoju.
- To, ja wierzę Lou i ubierz marynarkę, ale nie czarna ale białe spodnie- powiedziałam po wyjściu chłopaka.
- Dzięki- podszedł do mnie i pocałował mnie w policzek.


***
Dla niektórych przygotowywanie do świąt dla 10 osób, to mordęga. My jednak się świetnie bawiliśmy przygotowując dekoracje i jedzenie. Wszyscy w domu coś robili. Ja, Milka, Lily, Julie i parę innych kobiet miałyśmy za zadanie; dekoracje w domu i na zewnątrz, czyli stoły itp. Jako, że była nas ponad setka musieliśmy się przenieść z "wieczerzą" na zewnątrz. Zaś chłopcy za zadanie mieli przygotować jedzenie, pod okiem Mia. 
Wczoraj po południu prawie wszyscy wybrali się do centrum handlowego po prezenty. Są plusy uczestniczenia w wigilii ze setką ludzi, ale też minusy. Plusy masz pełno prezentów, a minusy... no trzeba dla każdego coś znaleźć. Dla dorosłych, większość prezentów to były jakieś drobnostki, dla przyjaciół coś więcej, a dla chłopaka coś jeszcze więcej. Z dziewczynami parę dni przed zakupami, ustaliliśmy, że kupimy dla dorosłych wspólnie jakiś prezent. Zrobiłyśmy nawet listę, co, komu, która ma kupić. 
- Carmen, pomóż Harremu, upiec kaczkę- krzyknęła w wnętrza domu mama Lily. 
Uśmiechnęłam się i podreptałam do loczka, który nie wiedział co ma robić.
- Harry, to trzeba jeszcze tylko włożyć do piekarnika- powiedziałam widząc, że wielki kawał mięsa, jest prawie zrobiony.
- Wiem- uśmiechnął się słodko- Chciałem, pobyć z tobą sam na sam- po tych słowach podszedł do mnie i mnie mocno pocałował.
- Mamo!- wrzasnęła jedna z sióstr Louisa- Harry i Carmen się całują!!!!! I on ją dotyka!!!
Jakie kochane dziecko- pomyślałam i odsunęłam się od Harr'ego. 
- No nie!- krzyknęła mama Lou- Harry pomóż skosić trawę Liam'owi.- Widząc jego niezdecydowaną minę powiedziała- To nie była prośba.
Po wyjściu chłopaka w kuchni zapanowała niezręczna cisza.
- To ja może pójdę pomóc dziewczyną- mruknęłam i wyszłam z pomieszczenia.

~~~Julie~~~
- Hahahah. Hahaha. Jakie hahaha kochane hhahah dziecko hahaha- śmiałam się słysząc opowieść Carmen.
- To nie jest śmieszne- walnęłam mnie w ramię.
- Ależ jest!- zaśmiała się Lily- chciałabym zobaczyć waszą minę.
Dziewczyna spojrzała na nią spode łba i wróciła do domu.
- Chyba się wkurzyła- skomentowałam, wyrównując obrus.
- Nooo... Ale przyznasz, że to było śmieszne.
Zaśmiałam się i po chwili ona do mnie dołączyła.
- Uważasz, że Milka i Nathan do siebie pasują?- zapytałam po chwili.
Zdziwiła się szybką zmianą tematu.
- Wiesz- zawahała się- Jeśli są szczęśliwi, to ja też jestem. Milka jest dla mnie najważniejsza i jeśli go kocha, to ja nic do niego nie mam. Cieszą się jej szczęściem- przerwała- A co do twojego pytania. Nie wiem czy do siebie pasują. Może tak, może nie. Ale się kochają... to najważniejsze prawda?
- Tak- powiedziałam z wahaniem- Tak, to jest najważniejsze.
- Wszystko w porządku? Między tobą i Niall'em.
- Tak, a czemu myślisz, że nie?
- Nie wiem... jesteś jakaś smutna.
Zaśmiałam się bez cienia wesołości.
- To przez babcię. Nadal uważa, że jestem dzieckiem... i mnie tak traktuję... 
- Troszczy się o ciebie.
- Wiem, ale chciałabym, aby przez chwilę dała mi spokój. 
- Rodzice już tacy są. 
Wzruszyłam tylko ramionami i wróciłam do domu, przygotować się do jutrzejszej uroczystości.


Wiem, wiem, wiem, wiem, wiem, wiem, nudne jak flaki z olejem, ale w II części będzie ciekawiej, gwarantuje to. Spróbuje jeszcze dziś napisać część II, ale nie wiem czy zdążę. Będzie na pewno więcej akcji. Będzie też niespodzianka:) 
A jeszcze jedno ;p Chciałam się spytać, czy pisać dalej to opowiadanie... czy zacząć jakieś inne? Jeśli chcecie napiszę tu jeszcze 2 rozdziały i je skończę, jeśli nie to będę pisała dalej. Czekam na opinię i odpowiedzi. 
Nadal dawajcie mi swoje TT i blogi, w miarę możliwości na nie wchodzę;) Jakby ktoś chciał dedykacje i/lub polecenie bloga, to pisać:)
Dziękuje, że to czytacie... i że po 17 rozdziale przybyło mi aż 12 OBSERWATORÓW. THANK YOU !!!!


I Love You!
@Lilianna_Prince








piątek, 18 maja 2012

WAŻNE

Ej, sorry, ale to jest trochę chamskie... Dlaczego ludzie którzy mają po 20 obserwatorów mają ponad 20 komentarzy? A dlaczego ja mam 57 obs i mam 5 komentarzy!? 
Zacznijcie komentować! To nie jest fajne, że wchodzę na bloga i widzę pod rozdziałem 5 komentarzy... mam wrażenie wtedy, że nikt tego nie czyta! Oprócz Oli i Sylwii. 
Jeśli chcecie, być powiadomieni o komentarzach zostawiajcie TT
Nadal zostawiajcie mi linki do swoich blogów, bo na nie wchodzę i w miarę możliwości komentuje. 


chcesz nowy rozdział? Pod XVII widzę przynajmniej 20. 
 pozdrawiam @Lilianna_Prince

wtorek, 15 maja 2012

Siedemnaście.

~~~Lily~~~
Powrót do domu okazał się morderczą przygodą. Jak się okazało znajdowaliśmy się parę kilometrów od naszego hotelu. Droga z jaskini do hotelu wiła się, skręcała, schodziła w dół i do góry. Od ciągłego chodzenia po szlaku bolały mnie nogi, stopy pokryły się pęcherzami. Nie raz miałam ochotę wrzeszczeć z frustracji i nie pierwszy raz pożałowałam, że dałam się wciągnąć na ten spacer. Po długich godzinach, mozolnej przechadzki, dotarliśmy wreszcie na plaże, z której było tylko 10 minut do hotelu, a  stamtąd 2 minuty do ciepłego łóżka.
- Poproszę klucze do pokoju 213- powiedziałam do recepcjonistki, starszej kobiecie okołom 30. Dziś miała na sobie czarną, wytartą spódnice i biały zwykły podkoszulek, na który miała zarzuconą marynarkę z logo Hotelu.
- Proszę- podała mi kluczyki, patrząc z niesmakiem na mój strój. Czerwone rurki, były pokryte błotem i w niektórych miejscach dziurawe, bluza, na której spałam nie prezentowała się lepiej, podobnie jak czarna koszula.
Chcą jak najszybciej uciec od nieprzyjaznych spojrzeń, ruszyłam szybkim krokiem do pokoju. Po drodze spotkałam małą dziewczynkę, która widząc mnie poprosiła od autograf. Nie bardzo mając ochotę na dłuższą dyskusję, nabazgrałam jej, na kartce papieru, który mi dała, swoje imię i z powrotem ruszyłam do pokoju.


***
Odświeżona i ubrana w czyste ubrania zeszłam na dół do jadalni, na obiad. Wymycie się zajęło mi trochę więcej czasu niż sądziłam, więc pierwsze jak i drugie śniadanie mi przepadło.
Wszedłszy do pomieszczenia, mój wzrok od razu padł na osoby oddalone ode mnie paręnaście metrów dalej. Moja rodzina i przyjaciele, łącznie z Zaynem, który zdążył się ogarnąć, siedzieli przy stole zajadając się zupą pomidorową i niczym się nie przejmując.
To zachowanie przypomniało mi chwilę, gdy się zacięłam i przez ułamek sekundy myślałam, czy nie zrobić tego ponownie, ale szybko zmieniłam zdanie. To byłoby barbarzyństwo, samookaleczenie się. 
Pewnym siebie krokiem podeszłam do nich i przysunąwszy sobie krzesło, z pobliskiego stolika usiadłam.
- Hey, wszystkim- powiedziałam, uśmiechając się i nakładając sobie porcje. Mój brzuch zaburczał.
- Gdzie byłaś?- spytał ojciec z naganną w głosie.
- W pokoju.
- Nie było cię na śniadaniu.
Uniosłam brwi nie kryjąc swojego zdumienia i popatrzyłam na Zayna. Unikał mojego wzroku. Pochyliłam się do niego, tak aby nikt nie usłyszał i szepnęłam:
- Nie powiedziałeś mu!?
Chłopak się zawahał.
- Miałem nadzieję, że tu to zrobisz- ponownie spojrzałam na ojca i posłałam mu najpiękniejszy z uśmiechów. 
- Nie, nie powiem. To ty zaproponowałeś spacer i ty mu wyjaśnisz to wszystko- kopnęłam go pod stołem, a on wydał z siebie ciche "auć". Zadowolona reakcją chłopaka zaczęłam pałaszować jedzenie. Po skończonym posiłku podano deser. Lody malino-śmietankowe.
Jedliśmy w nienaturalnej ciszy.
Nawet ludzie siedzący w jadalni nie rozmawiali, tylko przyglądali się nam zaciekawieni.
- Czemu wszyscy na nas patrzą?- pochyliłam się do ojca.
- Nie wiem, mam nadzieję, że nie wiedzą kim jesteśmy- odszepnął.
Po dwudziestu minutach, gdy wszyscy byli najedzeni, oprócz Nialla, on nigdy nie jest, wróciliśmy do swoich pokoi, aby odpocząć.
Parę godzin później, około 17 wyszłam z hotelu. Nie miałam, żadnego konkretnego planu. Chciałam odpocząć. Odpocząć od rodziców, siostry i przyjaciół. Wiem, może teraz jestem chamska, nietolerancyjna, ale po prostu nie mam ochoty na niczyje towarzystwo, a zwłaszcza bliskich. 
Chodziłam i włóczyłam się po okolicy. Niebo zaczęło stopniowo przygaszać, zmieniając otoczenie w pięknie oświetlony krajobraz. Niedaleko mnie jakiś pies zaszczekał, ale tak to wszystko wydawało się jakby uśpione, jakby ktoś zaczarował wszystko dookoła. Chciałabym, aby wszystko zawsze było takie magiczne, takie piękne...

~~~Carmen~~~
Położyłam głowę na ramieniu Harrego, próbując odepchnąć sen. Na próżno. Ciężkie jak ołów powieki same zaczęły się zamykać i nim spostrzegłam nastał już następny dzień.
Rano jak co dzień ruszyłam do łazienki, dokonać porannej toalety. Wymywszy włosy, wysuszyłam je z czego powstały delikatne fale. Ubrałam się w czerwoną sukienkę i sandałki. Pomalowałam jeszcze paznokcie u stóp na czerwony i zrobiłam delikatny makijaż. 
Obserwowałam swoje odbicie przez 10 minut nim uznałam, że mogę pokazać się ludziom. Wychodząc z łazienki usłyszałam kłótnie dobiegającą z pokoju obok. Pokoju Zayna i Lily. Choć nie chciałam podsłuchiwać to i tak wyłapałam parę rzeczy.
- ... Przestań być samolubna!- wrzeszczał Zayn- Nie masz ostatnio dla mnie czasu. Dla nikogo nie masz. Zamykasz się w sobie i nie dajesz pomóc. 
- Nie jestem samolubna- krzyknęła Lily- To ty nie zwracasz na mnie uwagi...
Dalsza rozmowa została zagłuszona, trzaskaniem drzwi i hukiem jaki po sobie zostawiły.

***
- Poddasz mi mleko?- spytałam Lily, która dziś postanowiła zająć miejsce jak najdalej od Zayna. 
Mruknęła coś pod nosem i wręczyłam mi produkt.
Zjadłam w ciszy, jak najszybciej, aby nie musieć oglądać tego wszystkie. Po skończonym posiłku, tak jak wczoraj ustaliliśmy z Harrym poszliśmy na plaże. Założyłam na siebie czarny strój z kwiatkami.
O tej godzinie było tam mało osób, więc nie musieliśmy się przejmować, że nie znajdziemy dogodnego miejsca, na położenie naszych rzeczy z dala od słońca.
Po godzinnym wylegiwaniu się na leżaku, dołączyła do nas reszta brygady. Namówiona przez Harrego postanowiłam wejść, do wody, choć po ostatnim wypadku unikałam jej, jak ognia. Nie chodziło o to, że nie lubię wody..., bardziej o to, że nie umiem pływać. Kiedyś jak byłam mała, mam zabrała mnie do aquaparku i nie skończyło się to dobrze. Nigdy też nie miałam potrzeby uczyć się pływać.
Godziny mijały, a my bawiliśmy się nie przejmując się niczym i nikim. Nie powiem nie przeszkadzało mi to. Czas spędzony z przyjaciółmi nigdy nie jest zmarnowany, a czas spędzony z Harrym ... no powiedzmy, nie mogło by być lepiej. 
Około 18 wróciliśmy do hotelu. Pora obiadowa już dawno minęła, więc po przebraniu się w suche rzeczy zeszliśmy do jadalni na kolacje. Kolacja składała się z szwedzkiego stołu. Na talerz nałożyłam sobie jajecznice z boczkiem, świeżą bułkę oraz jogurt. Do tego gorąca czekolada. Tak obładowana ruszyłam do naszego stolika przy którym siedziała już cała gromadzka, zajadając się przysmakami. 
Gwar rozmów niósł się przez całe pomieszczenie. Wszyscy gawędzili ze sobą nie przejmując się tym, że dzień dobiega końca i za niedługo połowa z nich będzie musiała opuścić wyspę, aby powrócić do pracy, by móc nakarmić swoją rodzinę.
Rozglądając się wokół siebie zobaczyłam piątkę chłopaków, którzy próbowali się wydostać z tłumu, który ich otaczał. 
- Kto to?- pochyliłam się w stronę Harrego i pokazałam palcem w stronę stojącej nieopodal piątki.
Wzdrygnął się jakby użądlony.
- Zespół The Wanted. Uważają, że są lepsi od nas, dlatego, że karierę rozpoczęli szybciej niż mu- warknął, nadal przyglądając się zespołowi.
Nazwy nie kojarzyłam i nie byłam nawet zdziwiona. Odkąd byłam z Harrym unikałam wszystkich stron, z ich "antyfanami". Do ich grona można było dołączyć również ów zespół.
- Czego oni tutaj chcą?- syknął Zayn, zobaczywszy przybyszów.
- Nie wiem- mruknął Liam- może tak jak my przyjechali na wakacje?- w jego głosie wyczuwało się zdziwienie połączone z czymś, czego nie potrafiłam nazwać.
- Ta jasne- prychnął Zayn- myślisz, że tylko po to by tutaj przyjeżdżali? Żeby "odpocząć"?
- Ja osobiście- odezwał się Paul- uważam, że tak jak by mają prawą przyjechać tutaj. Zayn- zwrócił się do chłopaka- nie zapominaj, że oni także ciężko pracują podobnie jak wy.
Nie przekonany chłopak, mruknął coś czego nie usłyszałam i ruszył w stronę swojego pokoju.
- Czemu ich tak nienawidzi?- spytałam.
- Nienawiścią bym tego nie nazwał. On po prostu ich nie lubi. Ciągle mówią, jakby to są świetni i że gdybyśmy byli starci nie mielibyśmy tylu fanów- odpowiedział Liam.
- Niedoczekani-krzyknął Louis i podobnie jak wcześniej mulat wyszedł z jadalni.
- Nie myśleliście, aby się z nimi pogodzić?
- Próbowaliśmy, ale oni nadal są pewni, że tylko młody wiek i to, że jesteśmy do nich podobni sprawia, że mamy tylu fanów, a nie to, że potrafimy śpiewać.
- Nie przejmujcie się- próbowałam ich pocieszyć, ale z marnym skutkiem. Widok tych chłopaków sprawił, że uśmiechy szybko znikły z twarzy One Direction.
- Nie przejmujemy. Ignorujemy ich, na tyle ile możemy, ale nie zawsze nam się udaje. Na przykład gdy Ellen zaprasza nas razem do swojego show musimy udawać, że się nawzajem lubi choć w istocie jest inaczej. 
- Ja ich tam nawet lubię- odezwał się pierwszy raz Niall.
Harry popatrzył na niego ze zdziwieniem.
- No wiesz... Justin ich lubi... to ja też- wymamrotał zmieszany spojrzeniami wokoło.
- I masz prawo- poparła go Lily- ja ich nie lubię, ale słyszałam ich jedną piosenkę "Glad You Came" i nawet spoko.
- No- przyznał Liam i Harry- ta piosenka jest świetna, a ta laska, którą wyrywa Parker- dodał Hazza, aby się ze mną podroczyć.
Walnęłam go w ramię, na co on się zaśmiał i mocno przytulił.
- Może zamiast się kłócić zastanowimy się jak tu milej spędzić czas?- zaproponował menadżer, a my mu zgodnie przytaknęliśmy. 
Po kilkunastu minutach rozeszliśmy się do pokoi. Nie minęła godzina a zasnęłam.


~~~Julie~~~
Dni mijały bardzo szybko. Zanim się obejrzeliśmy był już ostatni dzień wyjazdu. 
Na śniadaniu panował niezwykły gwar, od chwili przyjazdu The Wanted wszyscy oblegali hotelu. Pewnie się zastanawiacie czemu fani nie zachowali się tak jak przybyło One Direction. Odpowiedź jest prosta nikt nie wiedział gdzie się znajdują. Oczywiście w internecie można było znaleźć wiele wskazówek, ale nikt za bardzo w nie nie wierzył. Do tego Paul zrobił wszystko co w jego mocy, aby chłopcy mieli choćby chwile spokoju. Z tego też powodu wszystkim znajomym i fanom, skłamał, że codziennie pracują w studni nad pierwszą płytą chłopców, która ma pojawić się już za 5 dni.
Ale wróćmy do The Wanted. Odkąd się pojawili Milka cała jaśnieje. Nikt nie wie czemu. Może się zakochała? Nikt tego na razie nie wie i nie chcemy, aby Mila myślała, że jesteśmy przeciwko temu związkowi. Oczywiście spora grupa ( w tym Harry ) jest przeciwko, bowiem uważa, że jest ona za młoda na faceta, który ma powyżej 20 lat. Ale jeśli mam być szczera nie przeszkadza mi to jak Hazzie, bowiem jestem pewna, że zapewniłby jej bezpieczeństwo. Jednakże wiele osób się ze mną nie zgadza, ale no cóż, nigdy nikt nie jest niczego pewien dopóki to nie nastąpi.
Wracając do chwili obecnej, znajdujemy się tak jak co dzień w jadali pochłaniając wielkie ilości jedzenia. Mój chłopak, Niall pewnie nigdy by nie opuszczał tego hotelu, gdyby nie to, że czeka go trasa i miliony piszczących fanek. 
Po skończonym śniadaniu postanowiliśmy ostatni raz przejść się wzdłuż plaży i powspominać. Dla mnie to było o tyle ważne, że właśnie w tym miejscu, na Bahamach straciłam dziewictwo z osobą, którą kocham i wzajemnie.
Idą za rękę z Niallem oglądałam wszystko dookoła. Nie ważne czy to był mały koliber, czy dzieci bawiące się, że też dorośli rozmawiający o polityce i również nieważnych rzeczach. Wszystko wydawało się takie małe w porównaniu z miłością, którą czułam do blondyna. To właśnie on przywrócił mi chęć życia. 
Głupio mi się przyznać, lecz kiedyś myślałam nad samobójstwem. Były to czasy, kiedy zdawało się, że wszystko straciło sens życia. Nie rozpamiętuję owych czasów, bojąc się, że powrócą i spróbują wraz z wszystkim zniszczyć to co osiągnęłam.
- Pamiętasz to?- wyrwał mnie z zamyślenia głos ukochanego.
- Hm.?- rozglądnęłam i zobaczyłam rzecz którą mi pokazuje. Był to bowiem skrawek plaży, na który przyprowadził mnie Niall pierwszej nocy. Magicznej nocy.
- Jak mogłabym zapomnieć? To była najwspanialsza noc mojego życia- szepnęłam i przytuliłam się do chłopaka napawając się jego zapachem i samą obecnością.
- Kocham cię- szepnął po chwili- Kocham i nigdy cię nie opuszczę- zwrócił moją twarz do siebie- wierzysz mi?
- Tak, ja też cię kocham- lekko go pocałowałam. 
Po długich namiętnym pocałunkach wróciliśmy do hotelu, aby do końca spakować swoje rzeczy. Czekała nas długa podróż.


Hello Baby <33
Rozdział skończony, jak się podoba?;) 
Jest więcej przemyśleń, niż dialogów, ale mam nadzieję,że nie wyszedł koszmarnie ;>
Co do innych spraw...
1. Mało komentarzy co mnie boli... Nie zabraniam wam pisać złej opinii, ale chce, aby ona była.
2. Obserwujcie jak się wam podoba opowiadanie:) sprawia mi to radość.
3. Jeśli chcecie być powiadomieni o nowych rozdziałach dajcie mi swoje TT:)


DZIĘKUJE All!!!!! Za to, że wchodzicie, wspieracie mnie itp. Dzięki wam ten blog istnieje. Gdy widzę, że ludzie go czytają wiem, że go dla kogoś piszę. Jesteście najwspanialszymi "fanami" ( jeśli mogę was tak nazwać). Nawet fani Justina Biebera czy Rihanny was nie pobija. I LOVE ALL!! THANK YOU, że jesteście. 


@Lilianna_Prince













piątek, 4 maja 2012

Szesnaście.

~~~Lily~~~
Za godzinę wylatujemy, a ja co robię? Wyleguję się nad basenem w stroju kąpielowym. Serio..to nie mam na nich ochoty. Jestem zmęczona, przygnębiona i smutna. Gdy życie się układa wszystko jest takie... nudne.. Tak nudne, to dobre słowo. Prawda jest taka, że wolę, gdy coś się dzieje... nie musi być to oczywiście śmierć... ale jakaś przygoda. 
Kiedyś, gdy byłam mała przeczytałam książkę "Eragon", opowiada ona o chłopaku, który znajduję smocze jajo i wtedy zaczynają się kłopoty. 
Gdy czytałam to, często się zastanawiałam, jak wyglądało by moje życie, gdybym znalazła takie jajo i mogła być smoczym jeźdźcem. Na pewno nie byłoby nudno. 
No bo wyobraźcie sobie... możesz latać ... i to nas smoku! Tak, kiedyś miałam dziwne marzenia..., chciałam być też czarownicą... taką jak w Hogwarcie. To byłoby super.
- Lily, wstawaj! Helikopter przyleciał- wrzasnął ojciec, stając nade mną.
- Nie chce mi się- jęknęłam.
- To nie jedziesz.
- A mogę nie jechać?- uśmiechnęłam się na samą myśl.
- Nie! Wstawaj, bo zawołam Zayna.
- Pf... straszysz mnie własnym chłopakiem? Błagam...- prychnęłam i założyłam na nos okulary przeciwsłoneczne. 
Była wyjątkowo ładna pogoda. Bezchmurne niebo, słońce... czego więcej można chcieć?
- Zayn!- krzyknął menadżer.
Głowa chłopaka pojawiła się w drzwiach.
- Tak...?
- Weź swoją dziewczynę do helikoptera.
Zayn spojrzał na mnie z uśmiechem na twarzy.
- Mogę użyć siły, jeśli będzie to konieczne?- wyszczerzył się jak małe dziecko.
- Tylko w ostateczności, zrozumiano?!
- Tak, proszę pana- powiedział potulnie. Ojciec zadowolony odpowiedzią, ruszył w stronę drzwi prowadzących  do salony.
- No Lily, wstajesz czy sam mam cię podnieść?- uśmiechnął się chytrze.
- A idź mi- zlekceważyłam go.
- Dobra, sama tego chciałaś- po tych słowach podszedł do mnie i zrzucił mnie z leżaka na, którym się opalałam.
- Odbiło ci?- syknęłam i potarłam bolący łokieć, na który upadłam.
- Sama tego chciałaś- dalej się uśmiechał.
Westchnęłam.
- Nie dasz mi poleżeć i się poopalać?
- Nie.
- 10 minut?
- Nie.
- 8?
- Nie.
- 5!  
- Nie.
- No daj spokój! To 3 minuty?!
- Nie.
- Cholera- zaklęłam- Minuta?
- Nie.
- Na wszystko odpowiadasz nie?
- Nie.
- Jesteś gorętszy od Brat'a Pitt'a?
- Nie... Co?! To był podstęp!- krzyknął.
- Zayn- poklepałam go po ramieniu- To była czysta prawda, żaden podstęp.
- Czyli uważasz, że Brat Pitt jest gorętszy ode mnie!?
- No ba-ponownie prychnęłam i ruszyłam w kierunku domu, zostawiając go tam samego.


~~~Julie~~~
- Jeść!!!!- wrzasnął Niall, przerywając mi drzemkę- Ja chce jeść!!! Umieram. Mój brzuszek domaga się jedzenia!!!
-  Zamknij się Horan- krzyknął Harry, rzucając w nim paczką chipsów- stul dziób i jedz.
- Oni tak zawsze?- szepnęłam do Milki, oglądającej swoje paznokcie.
- Hmm- spojrzała na mnie jakby mnie pierwszy raz widziała- Kto?
- Horan i Styles.
- Zazwyczaj. Nie zawsze, ale często.
- Aha- mruknęłam. Ona jednak, już mnie nie słuchała, bo założyła na uszy słuchawki i puściła głośnego rocka.
- Lily- potrząsnęłam ręką przyjaciółki- Lily! Obudź cię!
- Tak mamusiu? 5 minutek i wstaje- słysząc to, uśmiechnęłam się pod nosem.
Jeszcze raz potrząsnęłam jej ramieniem, ale nic. Nawet nie otworzyła oczy. 
Spróbujemy inaczej- pomyślałam.
- Lily!- wrzasnęłam jej prosto do ucha- Wstawaj! Pali się.
Na te słowa zerwała się i nieprzytomna, zaczęła rozglądać się po pomieszczeniu.
- Co!? Gdzie my jesteśmy?- potarła zaspana oczy i głośno ziewnęła. 
- W Helikopterze. Lecimy na Bahamy.
- Co!? Przecież byłam w pokoju!!! Nie wychodziłam z niego... i na pewno nie wchodziłam do latającego pojazdu- zaczęła bredzić-.. Zayn!!!!- ostatnie słowa krzyknęła na tyle głośno, że Milka słuchająca na fulla muzykę, odłożyła słuchawki i przyjrzała się siostrze.
- Tak, słońce?- spytał, patrząc na nią z uśmiechem.
- Powiesz mi jak to się stało, że jestem w helikopterze!?- warknęła.
- No... nie wiem- podrapał się za uchem- Magia?- podsunął.
- Ty... grrr... IDIOTA- krzyknęła i spiorunowała go wzrokiem. 
On nadal się uśmiechał.
- Grr.. jak on mógł...!! - mówiła sama do siebie.
- Lily, uspokój się. Myślałam, że chcesz jechać- spojrzała na mnie ze zdziwieniem.
- Chce?! Nie chce. Jestem zmęczona, głodna. Chce odpocząć!!!- zaczęła jęczeć.
- Będzie fajnie, zobaczysz- próbowałam ją pocieszyć, ale z marnym skutkiem.
- Dobra... nie ważne. Idę spać- westchnęła i położyła głowę na moich kolanach i zasnęła.
Super... czeka mnie fascynująca podróż- pomyślałam i zamknęłam oczy.


~~~Carmen~~~
Gdy dotarliśmy na miejsce był już wieczór. Wycieńczeniu podróżą, postanowiliśmy udać się na szybką kolację i położyć się spać. Tak, też zrobiliśmy
Następnego dnia zjadłam szybkie śniadanie i wraz z Milką, Julie i Lily poszliśmy na plaże. Chłopcy zostali w hotelu, wymigali się mówiąc, że jest jakiś ważny mecz. Oczywiście kłamali. Zapewne chcieli iść do jakiegoś klubu... bez swoich dziewczyn. Nie miałyśmy nic przeciwko. Przecież przyjechaliśmy tutaj, aby odpocząć, co też robiłyśmy.
- Idziemy gdzieś dziś wieczorem?- spytałam dziewczyn.
- Nie chce mi się- powiedziała Lily
- Mi też nie- mruknęła Mila
- Ja idę, jeśli idzie Niall- odparła Julie.
- Dobra, nie ważne- machnęłam ręką i ruszyłam na plaże.
Na plaży było już pełno ludzi. Dzieci bawiły się z rodzicami, robiąc babki z piasku. Kobiety w strojach kąpielowych, opalały się. 
W tym momencie zadzwonił mi telefon. Odebrałam go.
- Słucham?- powiedziałam do słuchawki.
- Kino czy kręgle?- spytał Harry.
- E... obojętnie... A to z jakiej okazji?- spytałam zdumiona.
- A z żadnej. Chciałem pobyć z tobą sam na sam.
- To o której się widzimy?
- Będę po ciebie o 20. To może być kino?
- Oczywiście.
- To do wieczora.
- Pa- wysłałam buziaka.


~~~Harry~~~
Te kilka godzin do spotkania z Carmen wydawały się trwać w nieskończoność. Gdy nadeszła pora do wyjścia, miałem jeden dylemat. Bukiet róż czy tulipanów. W końcu zdecydowałem się na róże.
- Mogę tak iść?- spytałem chłopaków, siedzących w salonie i oglądających House. Miałem na sobie białe rurki i granatową marynarkę.
- Czy ja wiem...- podrapał się za uchem Zayn.
- Wyglądasz świetnie- przerwał mu Liam.
- Dzięki. Trzymajcie kciuki.
Po tych słowach ruszyłem do drzwi, biorąc po drodze kwiaty.


~~~Carmen~~~
Szykowałam się godzinami, nie wiedząc co na siebie włożyć. Choć mieliśmy iść do kina, miałam wrażenie, że to coś więcej.
Założyłam na siebie najlepsze ciuchy, chciałam wyglądać świetnie. Pomalowałam się i po chwili byłam gotowa do wyjścia. Na zegarku wskazówki były coraz bliżej 20 a mnie serce biło coraz mocniej. 
Punktualnie o 20, ktoś zapukał do drzwi. Zdenerwowana poszłam otworzyć. Za drzwiami nie było nikogo, tylko bukiet róż. Podniosłam go i wyciągnęłam liścik, który był przywiązany do kwiatów. A napisane było w nim:
Baby You light up my world like nobody else. 
Nagle znikąd pojawił się uśmiechnięty Harry, pytając czy jestem gotowa. Lekko zaskoczona skinęłam głową i wzięłam go pod ramię. Poprowadził mnie do czarnego mercedesa. Jak na dżentelmena przystało, otworzył mi drzwi i pomógł wejść do środka. 
Już wiedziałam, że to będzie niezapomniany wieczór.

~~~Lily~~~
Po powrocie do domu, byłam mile zaskoczona widząc chłopaków, trzeźwych i do tego... normalnie się zachowujących.
- Ktoś umarł?- spytałam półżartem.
- Nieee- powiedział Louis- Harry ma randkę.
- Z kim?- palnęłam głupio.
- No, jak to z kim. Z Carmen.
- Nie chwaliła się- mruknęłam.
Chłopcy tylko wzruszyli ramionami, a Zayn spytał.
- Może my też się gdzieś wybierzemy?- zaproponował, śmiesznie poruszając brwiami.
- Masz na myśli jakieś konkretne miejsce?
- Hmm. nie. Spacer?
- Jestem za. Tylko się przebiorę.
- Ok, to ja czekam.
Nie czekając ani chwili dłużej, pobiegłam do pokoju. 

~~~Harry~~~
- Pięknie wyglądasz- powiedziałem, biorąc ją za rękę, gdy wysiadła z samochodu.
- Dziękuję, ty też nie najgorzej- powiedziała ze śmiechem. 
Wywróciłem oczami i poprowadziłem do kasy.
- Poproszę dwa bilety- powiedziałem do kobiety siedzącej za ladą.
- Na?
- Titanic 3D.
- Dobry wybór- pochwaliła mnie i się uśmiechnęła. Poddała mi bilety i wskazała drogę.
***
Film był super. Choć oglądam go już chyba ze setny raz, to i tak nie miałem go dosyć. Po minie Carmen, uznałem, że jej też przypadł do gustu.
- Gdzie teraz?- spytała, uśmiechając się.
- Zobaczysz- powiedziałem tajemniczym głosem.
Zabrałem ją w stronę plaży. Po drodze zawiązałem jej oczy, nie protestowała. Gdy doszliśmy na  miejsce, odwiązałem jej opaskę i pochyliłem się, aby ją pocałować.

~~~Carmen~~~
Pocałunek był delikatny, lecz namiętny. Gdy wreszcie oderwaliśmy się od siebie, ledwo trzymałam się na nogach.
Wie jak zrobić na dziewczynie wrażenie- pomyślałam i dopiero w tym momencie sobie zdałam gdzie się znajdujemy. 
Staliśmy niedaleko białego jachtu, który lekko kołysał się na wodzie. 
- Czy... my...- zaczęłam, ale on tylko skinął głową i wziął mnie za rękę. Poprowadził mnie na pokład jachtu, na którym wszędzie porozrzucano płatki róż.
- Czy zaszczycie mnie pani swoją osobą na uroczystej kolacji dla dwojga?- spytał uroczystym tonem.
- Oczywiście- skłoniłam głowę. 
Oszołomiona tym wszystkim, usiadłam na krześle.
Wieczorna bryza, łagodna, pachnąca, muskała moje włosy. 
- Jak ci się podobało na filmie?- spytał pomiędzy jednym, a drugim kęsem.
- Bardzo. Nigdy na czymś takim nie byłam- przyznałam- To było niesamowite. Tyle poświęcić dla miłości.
- Tak, to bardzo smutna i piękna historia, dwójki kochanków- powiedział.
Po kolacji Harry, zaskoczył mnie i poprosił do tańca. 
Tańczyliśmy wtuleni w siebie, chcąc aby ta chwila trwała wiecznie.
Po chwili, Hazza odsunął się ode mnie i podszedł do barku, z którego wyjął szampana.
- Za nas- powiedział, wznosząc toast.
- Za nas- powtórzyłam.
Sącząc szampana w milczeniu podeszliśmy do relingu. Nie mogłam powstrzymać uśmiechu. 
Gdy wypiliśmy szampana, Harry wyjął mi kieliszek z dłoni i postawił na stoliku., a potem jednym zwinnym ruchem zamknął mnie w ramionach.
Nie musieliśmy nic mówić, wszystko zdradzało bicie naszych serc.
W jego ramionach czułam się lekka, zwiewna i kobieca. Szliśmy w stronę kajuty.
Harry pchnął drzwi i ostrożnie ułożył mnie na wielkim łożu. 
Wyciągnęłam ręce, by ściągnąć mu marynarkę i koszulę, podczas gdy on zdjął mi sukienkę... Po 20 minutach było po wszystkim, ale to był zdecydowanie najlepszy dzień z tego wyjazdu w końcu straciłam dziewictwo i można tak powiedzieć uczucie moje do Hazzy było coraz mocniejsze .
Rano obudziłam się w ramionach Harrego, zdając sobie sprawę z tego jak magiczna była nasza wczorajsza  noc.


~~~Julie~~~
- Gdzie idziemy?- spytałam niepewnie, ponownie się potykając.
Jakieś 15 minut temu, Niall wyprowadził mnie z hotelu, mówiąc, że ma dla mnie jakąś niespodziankę. Nie wiedziałam o co chodzi, ale zgodziłam się. 
Teraz idę z zawiązanymi oczami, jest mi zimno i nie wiem, ile jeszcze będzie szli. 
To chyba, nie był taki świetny pomysł- pomyślałam i w tym momencie stanęliśmy.
- Możesz otworzyć oczy- szepnął.
- Niall, ja mam otwarte oczy, ale opaska przeszkadza- zaczęłam wymachiwać rękami.
- O tak, zapomniałem, przepraszam- pocałował mnie lekko w policzek.
Moje oczy dopiero po chwili przyzwyczaiły się do panującego mroku. 
To co zobaczyłam, było najpiękniejszą rzeczą jaką ktokolwiek dla mnie zrobił. 
Jakieś pół metra przede mną, ktoś, pewnie Nialler, rozstawił dziesiątki świeczek, które układały się na kształt serca. Na środku położony był koc, na którym przygotowano różne smakołyki. Wszędzie porozrzucano płatki róż.
- Piękni tu- szepnęłam- To wszystko dla mnie?
- Oczywiście. Jak nie dla ciebie, to dla kogo głuptasie?- zaśmiał się, przyciągając mnie do siebie i całując czule.
- Sam to przygotowałeś?- spytałam po chwili.
- No..- podrapał się za uchem- pomogli mi trochę chłopcy- przyznał.
- Niall- wzięłam jego twarz w dłonie- Ja ciebie nie osądzam i.. dziękuje ci.
- Dla ciebie wszystko- znów mnie pocałował
***
- Łap- powiedział i rzucił we mnie truskawką która odbiła się od mojego nosa- Nie złapałaś.
- Oszukujesz- krzyknęłam, rzucając w niego całą garścią.
Zaczął się śmiać.
- Jak oszukuje? To ty nie grasz fair- podszedł do mnie i zaczął mnie łaskotać.
- Prz... eee..stań- śmiałam się, próbując go odepchnąć.
Na marne.
Po chwili przestał mnie łaskotać i mocno mnie przytulił do siebie.
- Kocham cię- szepnął.
- Ja ciebie też- odszepnęłam i pocałowałam go namiętnie.
***
- Wracamy?- zapytał nagle Niall.
- Nie chce- posmutniałam. 
Była to prawda, bardzo mi się tutaj podobało i wątpiłam, żeby w najbliższym czasie miała czas, na podobne atrakcje.
- Nie martw się, to nie koniec- przytulił mnie mocno do siebie.
- Nie?- popatrzyłam na niego podejrzliwie.
- Nie. Chodź- wyciągnął do mnie dłoń, którą bez wahania ujęłam.
- Znowu zawiążesz mi oczy?
- Nie ma takiego potrzebny.
Po szybkim posprzątaniu, wziął mnie za rękę i poprowadził w stronę hotelu.
Światła latarni, oświetlały nam drogę, ale nawet z nimi, parę razy się potknęłam. Przed upadkiem ratował mnie za każdym razem Niall.
Gdy już weszliśmy do hotelu, zauważyłam że nie kierujemy się w stronę mojego pokoju, który dzieliłam z Julie, ale do pokoju Niall'a i Liam'a.
- Gdzie idziemy?- zapytałam zdziwiona.
- Zobaczysz- powiedział tajemniczo.
Po niecałych 2 minutach stanęliśmy przed drzwiami jego pokoju. Blondyn otworzył je kartą i wszedł do środka. W pokoju nie było nikogo.
Nie czekając ani chwili dłużej, przycisnął mnie do ściany i zaczął namiętnie całować. Jego ręce od razu powędrowały do mojej bluzki, którą zaczął ściągać. Gdy udało mu się to zrobić, wziął mnie na ręce i poprowadził do sypialni. Tam delikatnie położył mnie na łóżku i zaczął całować moją szyję schodząc w dół. Byłam w niebie. Po długich pieszczotach, zaczęłam ściągać jego bluzę i podkoszulek. Szło mi nie najgorzej. Jednak po chwili chłopak przejął inicjatywę. Zdjął mi spódnice, a sobie spodnie. Byliśmy w samej bieliźnie.
Później działo się to tak szybko, że sama nie nadążałam. Pamiętam tylko jego piękne umięśnione ciało. Szczęście, które czułam od chwili wejścia do pokoju. Nie mogłam uwierzyć, że swój pierwszy raz, przeżyłam właśnie z nim. Był niesamowity, delikatny, uczuciowy, czuły.

~~~Lily~~~
- Zayn, co ty kombinujesz?- zapytałam, rozglądając się wokół. 
Znajdowaliśmy się lesie. Było ciemno, zimno. Nie wiedzieliśmy, jak stąd wyjść i co gorsze jak wrócić do hotelu. Jedyne co było widać, to wysokie,  drzewa, które wyglądały przerażająco w tej tajemniczej dziczy.
- Nie marudź, tylko chodź- wziął mnie za rękę i ponownie ruszył.
Szliśmy przed dobre półgodzinny, gdy chłopak powiedział:
- Zgubiłem się.
- Co!?- krzyknęłam, a moje słowa odbiły się jak echo.
- No przepraszam- udał skruszonego- myślałem, że wiem gdzie jestem.
- Dobra, nie ważne- machnęłam ręką, udając niewzruszoną i wyjęłam z kieszeni telefon.
Brak zasięgu.
No to super- pomyślałam i głośno przełknęłam ślinę.
- I co teraz?- spytałam po chwili ciszy.
- Nie wiem- przyznał- Może... tutaj zostaniemy do rano i rano ruszymy.
- Chcesz tu zostać?
- No..., jakby nie mamy wyboru.
- No po prostu super. Co mi odbiło, żeby iść z tobą na ten spacer.
- Ej! Myślałem, że znam drogę.
- Pff- prychnęłam.
- Dobra, może zamiast mnie obrażać, to znajdziemy miejsce, w którym moglibyśmy się zdrzemnąć.
- Dobra- mruknęłam zrezygnowana.
Po około 20 minutach, chłopak znalazł "jaskinię", znajdującą się 200 metrów od miejsca, w którym jeszcze niedawno się kłóciliśmy.
Jaskinia miała 10m szerokości i 15 długości. Wysoka na 3 metry, miała tylko niewielki wylot chroniący nas przed złą pogodą.
- No, to ja idę pozbierać drzewa na opał- powiedział i zniknął.
Nie wiedząc co mam zrobić, wolno weszłam do jaskini i wyjąwszy telefon z kieszeni, oglądałam ją, aby sprawdzić, czy nikogo w niej nie ma. Nie było.
Po chwili do schronienia wszedł Zayn, niosąc nieduży stos u słych badyli. 
- Umiesz rozpalić ognisko?- spytałam zdziwiona.
- Nie, ale mam potrzebne rzeczy.
- Czyli?
- Zapalniczkę, kawałek papieru- wzruszył ramionami.
- Nie chce nawet pytać- burknęłam- Daj mi swoją bluzę.
- Po co?
- Zrobię posłanie.
- A, ok- zdjął mi i mi ją podał.
Z dwóch- mojej i jego- zrobiłam coś na kształt posłania.
- Dobra, gotowe.
- Ja też skończyłem- odparł dumny i pokazał mi swoje dzieło.
Wzruszyłam ramionami, mało zainteresowana i położyłam się na posłaniu. Po paru minutach dołączył do mnie Zayn. Niedługo potem zasnęłam.


Heya kochani czytelnicy <333
Jak obiecałam, tak macie;P
Mam trzy pytania i prośbę.
Prośba jest taka: 40 osób zaznaczyło, że czyta, więc liczę na komentarze, proszę? To nie tak dużo, naprawdę. Ja ten rozdział pisałam od poniedziałku. 
Pytanie nr. 1: Czy chcecie konkurs? (odpowiadacie w komentarzach )
Pytanie nr. 2: Czy chcecie, aby pojawiły się rzeczy z fantasy: Smoki ( ja chce, ale nie wiem czy wy chcecie ) wampiry ( nie.., ale ... ) itp. (odp. w komentarzach )
Pytanie nr. 3: Jak pewnie zauważyliście, nie opisałam scen erotycznych... po prostu nie umiem. I mam chciałam się spytać... czy nie jesteście źli? ( odp. w komentarzach )

Ok, to wszystko no prawie.
Po 1: Komentarze PROSZĘ!!!! 
Po 2: Na pytania odpowiadajcie. 1: tak, 2: Tak, 3 Nie...  wiecie o co chodzi.
Po 3: Proszę o opinie. Choć 40 osób zaznaczyło, to chce widzieć te 40 osób!!!
Po 4: Dziękuje, dziękuje, dziękuj i 12392892985647 dziękuje, że czytacie to i jesteście ze mną:) Jesteście, najlepsi. Thanks You. I love You. Lilianna Prince
Czytasz= Komentujesz.