niedziela, 29 kwietnia 2012

Piętnaście.

Lily umiera i nikt nie może tego powstrzymać... no prawie nikt. Ja mogę.. ale czy to zrobię? Przecież tyle osób zraniła... tyle łez zostało przelanych przez nią. Nienawiść, aż od niej biję... więc po co? Może będę tego żałować... no trudno..., ale nie mogę tego zrobić.. Możecie mnie znienawidzić... ale bez niej ja nie istnieje. Nie istnieją marzenia, które buduję od lat. Nie istnieje nic... kompletnie nic. Więc z żalem w sercu... muszę powiedzieć... ona przeżyję....będzie nosiła rany.. lecz będzie żywa. Znienawidźcie mnie jeśli chcecie.. ale to moja historia... to ja ją opowiadam i to ja i tylko ja wiem co kogo spotka w przyszłości. Nikt inny nie wie, kto będzie z kim. Nikt nie wie, kto kiedy umrze. Tu nie jesteście bezpieczni. Pamiętajcie o tym. 
Pożegnam się z wami... chyba trochę zanudzam. Nie obraźcie się, ale nie opiszę tego co było po wyniesieniu jej z pokoju... mnie samej napawa to obrzydzeniem, więc przykro mi..., ale będziecie musieli sobie to sami wyobrazić. Następny rozdział mojej historii zacznę parę dni później. Buziaki L. 


~~~Lily~~~
Piątkowy poranek, przywitał mnie delikatnymi promieniami słońca, wpadającymi przez okno do mojego pokoju. Nie miałam już ochoty spać, więc cicho wstałam z łóżka i ruszyłam do łazienki. W łazience, przemyłam twarz i rany, pozostawione przez żyletkę. Przez chwilę przypatrywałam się nim, przypominając sobie pierwsze cięcie. Nie czułam wtedy nic prócz bólu, który mnie obezwładnił. Przyznam szczerze, że sama jestem zdziwiona, że miałam siłę, aby dalej się okaleczać. Nie było to proste, bo w tamtym momencie nie miałam już na nic siły.
Po chwili zastanowienia, postanowiłam wziąć szybki prysznic. Rozebrałam się i okręciłam wodę. Wymyłam szybko włosy, twarz i inne części ciała, gdy usłyszałam głośne pukanie do drzwi.
- Lily wyłaź- wrzasnął spanikowany Zayn. 
Westchnęłam, od czasu, mojego samookaleczenia, nie mogłam nic robić samodzielnie. Nawet do sklepu, czy psychiatry- pomysł rodziców- ktoś musiał mi towarzyszyć. Na początku mi to nie przeszkadzało. Byłam szczęśliwa widząc, że ktoś się o mnie martwi. Ale po dwóch tygodniach stało się to wkurzające. 
- Już wychodzę- odkrzyknęłam i szybko się wytarłam. 
Gdy uznałam, że wyglądam nawet dobrze otworzyłam drzwi. Nie minęła nawet minuta, a wszyscy mieszkający w tym domu, doskoczyli do mnie, podciągając mi rękawy i patrząc czy nie mam tam nowych ran. Po skończonej "operacji"- tak to z boku wygląda- odsunęli się ode mnie, patrząc na mnie wrogo.
- Dajcie spokój- powiedziałam, wchodząc do pokoju.
- Była umowa- warknął ojciec- Żadnego łażenia samej!
- To jak miałam się wykąpać?- odwarknęłam.
- Lily- powiedział już spokojniejszym tonem- my się tylko o ciebie martwimy.
- Wiem- przytuliłam go- ale to się więcej nie powtórzy.
- Dobrze- mruknął- może trochę przesadziłem.
- Trochę?- spojrzałam na niego, przechylając głowę
- Ej, bo jeszcze cofnę to co powiedziałem!- powiedział poważnym tonem, ale wyczułam, że żartuję.
- Okay- podniosłam ręce w geście obrony.
- Śniadanie- krzyknęła mama, pojawiając się w pokoju.
Wszyscy skierowali się w stronę drzwi, tylko ja i Zayn zostaliśmy w pokoju.
- Idziecie?- spytał Harry.
- Zaraz do was dojdziemy- wysiliłam się na uśmiech i przełknęłam głośno ślinę, odwracając się do chłopaka.
- Zayn...- zaczęłam, ale mi przerwał.
- Co sobie myślałaś?- warknął. Wiedziałam, że tej rozmowy nie mogę dłużej odkładać. Nie rozmawialiśmy ze sobą... od ... chwili, gdy Harry postanowił odejść.
- Ja...- za jąkałam się- Przepraszam. Nie chciałam nikogo zranić... po prostu...
- Co?
- Myślałam, że nic dla was nie znaczę- szepnęłam.


~~~Carmen~~~
Pół godziny po śniadaniu, siedziałam na tarasie czytając książkę. Nie szło mi za dobrze. Krzyki i piski domowników bawiących się jak małe dzieci w basenie, uniemożliwiało mi skoncentrowanie się na czytanej lekturze. Po 10 minutach prób, uznałam, że i tak nie dam rady więcej przeczytać więc ruszyłam w stronę brygady, która teraz rzucała siebie nawzajem do wody. 
- Carmen chodź- krzyknął Harry, skacząc w wodzie i ochlapując wszystkich dookoła wodą.
- Nieee- odkrzyknęłam i położyłam się na jednym z leżaków. 
Ciepły materiał, delikatnie parzył moją skórę, zostawiając na niej czerwone ślady. Nie zwróciłam na to uwagi. Bardziej interesowała mnie dwójka ludzi siedząca nieopodal basenu. Tą dwójką był nie kto inny niż Julie i Niall, którzy nie przejmowali się zbytnio "widownią" i dalej wymieniali się śliną.
Cieszyłam się jej szczęściem, gdyż wiedziałam, że Blondyn, to miły i dobrze wychowany chłopak, który na pewno nie skrzywdzi Jul. W innym razie miały ze mną do czynienia...
- Carmen- moje rozmyślenia przerwał głos Hazzy, stojącego nade mną.
- Hmm.?- mruknęłam nie patrząc na niego.
- Idziemy pływać- powiedział.
- Co...? Nieee- krzyknęłam, ale za późno. Chłopak wziął mnie już na ręce i kierował w stronę basenu.
- Harry oszalałeś!???? Ja nie chceeeee- wrzeszczałam.
Nie zwracając na moje wrzaski wrzucił mnie do wody. Lodowata strumień wody wlał mi się do buzi, zamykając ostatni dostęp tlenu. Nie wiedząc co do końca robię, zaczęłam rzucać się próbując wypłynąć na powierzchnie. Nie za dobrze mi szło. Gdyby nie ręce, które w pewnym momencie wyciągnęły mnie spod wody, to nie wiem co by ze mnie zostało. 
- Carmen!!!!- wrzasnął spanikowany Styles- Powiedz coś!!! Carmen!!!
Zaczęłam pluć ciecz, zgromadzoną w moich ustach i próbując złapać oddech, podniosłam się do pozycji siedzącej. 
- N...ii...ccc....mmmm...iii..nnieee jee...sss.ttt- powiedziałam szczękając zębami.


~~~Zayn~~~
Tego samego dnia wieczorem, wszyscy jak jeden mąż siedzieliśmy wyprostowani, czekając na wiadomość, którą miał powiedzieć nam Paul. Lily siedziała po turecku na kanapie, bawiąc się moim włosami... o dziwo mi to nie przeszkadzało. Koło mnie, po prawej stronie siedział Louis, jedzący marchewkę, a po lewej Niall, który przytulał do siebie padniętą Julie. 
- No więc tak...- zaczął Paul- Mamy dla was nowinę.
Znów to samo- pomyślałem.
- Bachor?- spytałem, lekko się uśmiechając.
- Zayn!- krzyknęli wszyscy równocześnie, piorunując mnie wzrokiem
- Pożartować nie można?
- Dobra.... nie ważne- powiedział menadżer, przerywając nam dalszą dyskusje- Jutro z samego rana, wszyscy wyjedziemy na tydzień na Bahamy, aby odpocząć... a później..., ty- wskazał na Lily- dokończył nagrywanie płyty, a wy- wskazał na mi i chłopaków- zaczniecie koncertować.
- A my?- spytała Julie, pokazując na siebie, Milkę i Carmen.
- A wy ... pojedziecie razem z nami na wakacje.., a później same zdecydujecie.
Po krótkiej rozmowie, co robimy, a co nie robimy, wszyscy rozeszli się do swoich pokoju. Padnięty, od razu ruszyłem w stronę łazienki, biorąc po drodze najpotrzebniejsze rzeczy. Szybki prysznic, ubranie się i umycie zębów- 20 minut. Po tych 20 minutach, wyszedłem odświeżony i zrelaksowany do pokoju, w którym zastałem Lily, leżącą na łóżku i czytającą coś na laptopie.
- O już?- zdziwiła się- Myślałam, że ci to więcej zajmie- przyznała.
Wzruszyłem ramionami i wytarłem do końca włosy.
- Oglądamy coś?- spytałem.
- Hm.. "Never Say Never"?- zaproponowała, uśmiechając się przy tym
- E.. nie? Coś normalnego- poprosiłem, siadając obok niej.
- To jest normalne- zaprotestowała.
- Dobra... inaczej... nie lubię Biebera ok? Więc coś innego?
- Dobra niech ci będzie- mruknęła naburmuszona- Co.?
- Komedia, Horror?
- Komedia.
- Hm... Co powiesz na "American Pie"
- To jest mega zboczone. Ale niech będzie.
Po chwili siedzieliśmy wtuleni w siebie, oglądając i zadając popcorn. Film oglądałem już parę razy, więc nie interesował mnie. Bardziej chodziło mi o spędzanie czasu z Lily. Od śmierci jej nienarodzonego rodzeństwa, zamknęła się w sobie. Nie uśmiechała się często, rzadko się śmiała..., zmieniała się. 
Przyznam szczerze, że wolałem tamtą Lily. 


~~~Niall~~~
- Głodna?- spytałem Julie, siedzącą na kanapie i oglądającą jakiś stary film, z czarno-białymi obrazkami.
- Co proponujesz?-uniosła brwi.
- Naleśniki?
- Ok. Pomóc ci zrobić?
- Z chęcią.
Razem ruszyliśmy w do małej "kuchni", znajdującej się w naszym pokoju. W blado żółtych, wiszących szafkach znaleźliśmy mąkę, a w mini lodówce 4jajka.
- Wiesz, jak się robi naleśniki?- spytałem.
- E... nie. Może zrobimy własny przepis?- uśmiechnęła się i pocałowała mnie.
- Hmm. to mi pasuje.
Zabraliśmy się do robienie "własnego przepisu", jak to nazwała Julie. Ona rozbiła jajka i włożyła je do przeźroczystej miski, a ja w tym czasie postanowiłem wsypać mąkę, która przez przypadek wypadła mi z rąk.
- Niall!-krzyknęła Julie- Patrz na moje ubranie!
Biały proszek osiadł na jej ubraniu, twarzy, włosach i innych częściach ciała. 
- Hahah-zacząłem się śmiać z jej wyglądu- Super wyglądasz.
- Lepiej spójrz na siebie!- powiedziała i nabrała na ręce mąkę i rzuciła mi ją prosto w twarz- o przepraszam... niechcący.
Uniosłem białe brwi. 
- Niechcący? Ja ci powiem Niechcący!-podobnie jak ona wziąłem w obie ręce proszek i zacząłem ją gonić. Po drodze zgubiłem połowę, ale nie przejąłem się tym. W końcu, zaprowadziłem ją w kąt z którego nie mogła uciec.
- Mam cię- krzyknąłem uśmiechając się.
- Masz?- spytała ze śmiechem i wzięła moje ręce i rzuciłam na mnie wszystko co w nich miałem.
- Ty...!
Złapałem ją i przyparłem nią całym ciałem. 
- Nie uciekniesz mi.
- Nie chce.
Zaśmiałem się i ująłem jej twarz w obie ręce. Nasze nosy stykały się, a po chwili usta złączyły się w namiętnym pocałunku.


Heya :)
Jak widzicie postanowiłam dalej pisać to opowiadania;) Mam nadzieję, że się nie zawiedliście:))
Po prawej stronie znajdziecie coś takiego jak "Czytasz?" kliknijcie tak, chce wiedzieć kto czyta:P
Zapraszam na mojego nowego bloga: ( Liczę na komentarze i obs. ) 
http://ourdreams-teamgirl.blogspot.com/
Po wielu namowach Sylwii ( Julie ) postanowiłam dalej pisać to opowiadanie, nie patrząc na komentarze:) Więc, zapraszam zarówno na tego bloga jak i tamtego. Następny rozdział już zapewne w piątek... może wcześniej:) jest wolne ^^







środa, 25 kwietnia 2012

Twitter i Nowy Blog

Nowy blog :  http://ourdreams-teamgirl.blogspot.com/
Twitter : Lilianna_Prince
Tu będę dodawać rozdziały, na razie dopóki w XIV rozdziale TU nie pojawi się PONAD 20 komentarzy. Zapraszam na nowego bloga :) mam nadzieję, ze się spodoba,. Pomysł inny niż tenn.. :) jak się spodoba, obserwujcie mnie <3 I love YOu ! 

wtorek, 17 kwietnia 2012

Czternaście.

~~~Louis~~~~
Trzask drzwiami i kroki na schodach. Pierwsza myśl? Włamywacz. I co tu robić...? Patelni nie mam pod ręką... może but? Spojrzałem na szmaciane kapcie...to albo śmierć. Cicho zwlekłem się z łóżka i biorąc po drodze "broń", na paluszkach podszedłem do drzwi. Czekałem i nadsłuchiwałem... Po chwili zobaczyłem klamkę ruszającą się. Ktoś wchodzi. Drzwi się otwarły.
- A masz!- krzyknąłem i zacząłem nieproszonego gościa bić kapciami.
- Lou, Lou, LOUIS!- zaczął się ten ktoś drzeć- to ja Harry!
- Co??! Harry- rzuciłem się na przyjaciela.- Boże, ale się o ciebie baliśmy! Gdzieś ty się podziewał?- potargałem mu włosy.
- Cicho- syknął- Nie chce, aby ktoś wiedział, że tu byłem.
- Czemu?- zdziwiłem się.
Usłyszałem ciche westchnienie.
- Lou, ja nie potrafię...- zaczął i przerwał.
- Czego nie potrafisz?
Cisza.
- Harry!!!
Cisza.
- Styles do cholera, co ty wygadujesz!?- wkurzyłem się.
- Ja nie potrafię tu zostać- pokręcił głową, a po jego policzku spłynęła łza- beze mnie będzie wam lepiej- szepnął i ruszył w stronę swojej walizki. Wziął ją do ręki, dopakował najpotrzebniejsze rzeczy i wyszedł. Harry Styles odszedł.

~~~Julie~~~
Przeciągnęłam się i spojrzałam z uśmiechem na śpiącego Nialla. Ale on słodko śpi- pomyślałam i przytuliłam się do niego, a on w odpowiedzi przyciągnął mnie do siebie, namiętnie całując.
- Mogłabym się tak codziennie budzić- stwierdziłam
- Aż tak dobrze całuję?- droczył się ze mną.
- Haha.- zaśmiałam się i usiadłam na łóżku.
- A ty dokąd?
- Muszę się wykąpać.
- No nie!- jęknął- Bywasz w łazience tak często jak Zayn.
- To chyba dobrze prawda?
- Zależy dla kogo.
Wywróciłam oczami i poszłam do łazienki, biorąc po drodze potrzebne rzeczy.
- Tylko szybko- krzyknął Niall za mną.
Uśmiechnęłam się pod nosem i zaczęłam poranną toaletę. 
Kąpiel, ubranie się, wymycie zębów no i oczywiście makijaż, bez niego nie wychodzę nigdzie i nigdy.
W pokoju nie zastałam Nialla, więc udałam się do kuchni. Cała "rodzinka" już tam siedziała, brakowało tylko Louisa, który w tym momencie zszedł na dół. 
- Witajcie, mamy dla was nowinę- oznajmił z uśmiechem Paul. Wszyscy na niego spojrzeliśmy, również się uśmiechając.
- Dziś idziecie do...
- Harry Odszedł- szepnął Lou, a każdy kto w tym domu ma oczy spojrzał na niego.
- Co powiedziałeś?- spytał ojciec dziewczyn.
- Harry Odszedł- powtórzył i zalał się łzami. 

~~~Louis~~~
Minęły dwa dni..., dwa dni odkąd brakuje loczka. W domu zrobiło się cicho, nikt się nie śmiał, nikt ze sobą nie rozmawiał. 
Milka ciągle płacze, Paul odbiera miliony telefonów, chłopcy z Julie i Carmen się nawzajem pocieszają a Lily... ona się zamknęła się jakby w sobie. Od dwóch dni nie wychodzi z pokoju, nic nie je, nie pije. Zayn próbował ją pocieszyć, ale nie na wiele się to zdało. 
Poczułem wibracje w telefonie. Spojrzałem na wyświetlacz, myśląc że to Eleanor, ale jednak nie. Dzwonił "Loczuś <3". Serce zaczęło mi bić szybciej. Odebrałem.
- Harry? Harry, to naprawdę ty?- szepnąłem.
Cisza.
- Harry jesteś tam?
- Tak. 
- Wróć do nas!- powiedziałem.
- Nie mogę- wyczułem smutek w jego głosie.
- Co ty wygadujesz?! Oczywiście, że możesz!!!
- Lou, ja naprawdę nie mogę. To nie takie proste.
- Co w tym trudnego? Wsiadasz w autobus i przyjeżdżasz. 
- Nie mogę-powtórzył.
- Ale dlaczego!? Nawet nie wiesz, jak wszyscy za tobą tęsknimy.
- Tęsknicie?
- Tak! Bez ciebie to nie to samo. Wszystko się rozpadło. 
- Wszystko czyli...?- zaczął się dopytywać.
- Zespół... nasza przyjaźń. 
- Zespół może dalej istniej beze mnie.
- Nie może. Bo zespół to także ty. Pamiętasz? Przyjaźń na zawsze.
- Oni mnie nie chcą.
- Kto? Milka, która ciągle płacze? Czy może Lily, która nic nie je, bo się obwinia. Wszystko się rozpadło i to tylko nasza wina. 
- Lou... ja cię naprawdę przepraszam, ale nie potrafię. Ale dalej się przyjaźnimy tak?- spytał z nadzieją w głosie.
- Oczywiście!- powiedziałem.
- To jako przyjaciele mogę cię o coś prosić?

~~~Harry~~~
Dziękowałem Bogu, za takiego przyjaciela jakim jest Louis Tomlinson. Po skończonej rozmowie, długo myślałem nad tym co mi powiedział. Milka płacze? Ha, chyba ze szczęścia. Lily nie je? To było dziwne, ale przecież na pewno zmięknie.-pomyślałem i przypomniałem sobie o kimś ważnym... Carmen... i chłopcy, cholernie za nimi tęskniłem. 
- Harry, obiad- głos Caroline wyrwał mnie z zamyślenia. Zszedłem na dół, kierując się w stronę kuchni, z której śmierdziało zgniłymi jajami.
- Co tak cuchnie?-zatkałem sobie nos.
Popatrzyłam na mnie ze złością.
- Jak ci się nie podoba, to sobie sam coś ugotuj- warknęła i wyszła z kuchni.
Westchnąłem.
 Od kiedy postanowiłem u niej zamieszkać, ciągle się kłóciliśmy o byle co. Najczęściej kłótnia wywołana była przeze mnie. Nie wiedziałem czemu ją tak irytuje, może zmieniłem się? Choć co rano patrzyłem w lustro to nie widziałem żadnych zmian. Kręcone włosy, zielone oczy i ten "cudowny uśmiech", jak to mówiły czasem fanki. 
Spojrzałem na zegarek stojący obok okna 15:42, dobra trzeba się zbierać.
- Wychodzę- krzyknąłem.
- I nie wracaj- usłyszałem w odpowiedzi.
Wywróciłem oczami i ruszyłem w stronę przystanku autobusowego. 
Z domu Caroline do domu chłopaków jechało się ponad godzinę, więc miałem godzinę spokoju...

Zapukałem do drzwi, ale nikt się nie odezwał. Popchnąłem je lekko i wszedłem do środka, zastanawiając się gdzie podziali się domownicy. Skierowałem się w stronę schodów, a dokładnie do mojego dawnego pokoju. Szedłem wolno, aby nie narobić za wiele hałasu, bo nie chciałem być zauważony. Nie musiałem się jednak bać. Dom wydawał się być jakby pogrążony w śnie. 
- Harry!!!- na głos Liama, podskoczyłem jak oparzony. Cholera- pomyślałam- czemu akurat na niego musiałem trafić.
- Ludzie, HARRY WRÓCIŁ- wrzasnął i mocno mnie do siebie przytulił. Powoli z pokoi zaczęli wychodzić ludzie, brakowało tylko Lily.
- Harry!- krzyknął Paul, który jako ostatni wyszedł z pokoju- Myśleliśmy, że odszedłeś.
Bo odszedłem- chciałem powiedzieć, ale widząc jego szczęście, powstrzymałem się.

~~~Lily~~~
Mocniej otuliłam się kołdrą, próbując zasnąć. Głowa mnie bolała, a gardło paliło, domagając się wody. Od trzech dni nic je jadłam, a piłam tylko wtedy gdy musiałam. Czułam się winna, bo to przeze mnie, wszystko się rozwaliło. To przeze mnie Harry odszedł. To przeze mnie, Milka jest smutna. To ja ją namawiałam, żeby zagadała z tym chłopakiem. I jak to się skończyło? Wszyscy zaczęli mnie nienawidzić. A ja chciałam tylko pogodzić się z rodziną i spełnić marzenia. Czy to taka zbrodnia? Widocznie tak. To co zrobiłam... zniszczyłam wszystko i wszystkich. Przyjaciele odwrócili się ode mnie. Co do jednego...
Wstałam z łóżka i postanowiłam wyjść z pokoju. Co jak co, ale Lilianna Prince się nie poddaje. Moja pewność siebie minęła po niecałej minucie. Nie potrafiłam im spojrzeć w twarz. I w tym momencie coś zrozumiałam, nikt się o mnie nie martwi, tak jakbym nie istniała. Zalana łzami pobiegłam do łazienki, wzięłam żyletkę do ręki i zrobiłam delikatne nacięcie na nadgarstku.

~~~Carmen~~~
Nie mogłam patrzeć na niego. Chciałam go nienawidzić za to, że nas zostawił, że mnie zostawił. Myślała, że coś dla niego znaczę. Myliłam się. Ja podobnie jak reszta nie byliśmy mu potrzebni, przecież to był HARRY STYLES, chłopak za którym ganiały tysiące fanek. Byłam przy nich nikim. 
Dopiero po chwili zdałam sobie sprawę, że brakuje mi kogoś, tą osobą, była Lily.
- Julie- szepnęłam i potrząsnęłam lekko jej ręką.
- Hmm?-odwróciła głowę w moją stronę.
- Gdzie jest Lily?- rozejrzała się.
- Pewnie w swoim pokoju. Nie wychodzi z niego.
- Nie uważasz, że to trochę podejrzane? No wiesz, przecież mogło się jej coś stać...
- Daj spokój. Przecież znasz ją, nie zrobiła by niczego głupiego.- Nie potrafiłam sobie na to pytanie odpowiedzieć. Znałam Lily, ale czy aby wystarczającą?
- Carmen!- odezwał się Hazza, uśmiechając się. 
Skrzywiłam się. Nadal byłam na niego wściekła.
- Możemy pogadać?- spytał. Kiwnęłam głową i poprowadziłam go do swojego pokoju.
- Czego chcesz?- spytałam oschle, siadając na łóżku. Nie miałam ochoty na pogaduszki, nadal martwiłam się o L'il
- Przeprosić. Wiem, że zachowałem się jak ostatni idiota, tak wyjeżdżając, bez żadnego pożegnania. Ale po prostu, nie chciałem cię ranić. Jesteś dla mnie ważna. Naprawdę. Dlatego też między innymi tu przyjechałem. 
Siedziałam cicho. Co miałam mu powiedzieć? Ja też za tobą tęskniłam? Nie, no w życiu! Nie ma mowy. Trudno, jego wina, niech trochę pocierpi. To nie ja postanowiłam wyjechać, tylko on prawda?
- To tyle?- zapytałam, po chwili ciszy.
- Tak...
- Możesz wyjść- wskazałam na drzwi. Nie ruszył się.
Westchnęłam.
- Coś jeszcze?
- Czemu mnie nienawidzisz?- spytał prosto z mostu.
Upss.., nie o to mi chodziło.
- Ja...nie nienawidzę cię- powiedziałam w końcu.
- To czemu mnie wyganiasz?- dopytywał się.
- Nie wyganiam..., ale... mówiłeś przecież, że musisz coś załatwić.
Podszedł do mnie.
- To może poczekać- jego twarz, była wyjątkowo blisko mojej.
- Harry nie- szepnęłam i odwróciłam się do niego plecami.-
- Nie rozumiem....myślałem, że ci się podoba.
- Bo tak jest..., ale...
- Naprawdę cię lubię- pogłaskał mnie po pliczku.
- Ja ciebie też- przybliżył swoje usta do moich- Dlaczego odszedłeś?- nie wytrzymałam i zadałam to pytanie.
Cofnął się gwałtownie, jakbym go uderzyła.
- Dlaczego?- powtórzyłam.
- A co miałem zrobić? Zostać?- po jego policzkach popłynęły łzy- Dla nikogo nic nie znaczę. Jestem nikim. Wszyscy mnie wykorzystują. 
- Dla nikogo? A ja. A Paul. A chłopcy? A Lily?
Spojrzał na mnie czerwonymi oczami.
- Nikt nie stanął po mojej stronie, gdy mówiłem prawdę.
- Prawdę!? Wiesz, co w ogóle mówisz? Prawda jest taka, że Saver, nas wszystkich wrobił. Dał Mili narkotyki, które ona spożyła! Mogła się zatruć, a co gorsza umrzeć!!!
- Co...? Nie wiedziałem- szepnął.
- A skąd miałeś wiedzieć, jak nie dałeś wytłumaczyć sobie Milce prawdy!- krzyknęłam- Nie dajesz tym szans, na których ci zależy.
- Ja nie daje!?- wkurzył się- To wy mi dajcie najpierw szanse!
- Milka ci dała. Lily...
- Lily!? Lily mnie olała, podobnie jak w wszyscy.
- Znam Milkę od 6 lat i wiem, że ona by czegoś takiego nie zrobiła, dlatego nie stanęłam po twojej stronie. A ty jakbyś był choć trochę mądry nie poruszył byś takiego tematu parę dni po tragedii! Więc, nie dziwię się zachowaniem siostry, najpierw umiera jej dwójka rodzeństwa..., a teraz ty wyzywasz jej jedyną siostrę!? Czy tyś zgłupiał? 
- Ja...- za jąkał się.
- Harry ile tak naprawdę o mnie wiesz?- spytałam już spokojnym tonem. Popatrzył na mnie ze zdziwieniem- chce ci po prostu dać do zrozumienia to co przed chwilą powiedziałam. Więc się pytam. Ile  tak naprawdę o mnie wiesz?
- Nie wiele- przyznał.
- A chcesz się dowiedzieć? Może wtedy zrozumiesz, że zrobiłeś źle opuszczając zespół.
Skinął, sztywno głową.
- Ok. Zacznę od samego początku. Urodziłam się 25 lipca 1994 roku, w Los Angeles. Moim rodzice rozwiedli się gdy miałam 3 miesiące i zamieszkałam z mamą. Była dla mnie wszystkim. Pomagała mi w problemach, w nauce itd. Gdy miałam 6 lat, poznała Adrew, alkoholika, narkomana. Zakochali się w sobie. Później i ona zaczęła pić i brać różne tabletki. Nie mogłam tego znieść, więc się wyprowadziła do taty, który mieszkał w Londynie. Nie był to dobry pomysł. Ojciec może nie był narkomanem, ale alkoholikiem owszem. Gdy miał zły humor, darł się na mnie i mnie bił. Gdy skończyłam 9 lat, zaczął mnie molestować... to było straszne. Bo 3 latach uciekłam od niego. Policja mnie zabrała do domu dziecka. Myślałam, że moje problemy się skończyły, ale nie. Nie minęły parę miesięcy, gdy zadzwonili do mnie i powiedzieli, że mama nie żyję. Przedawkowała. To był cios. Choć mnie opuściła, kochałam ją nadal i była dla mnie wszystkim..., a to wywróciło moje życie do góry nogami. Zaczęłam się ciąć- pokazałam mu blizny na rękach- Miałam dopiero 12 lat a tyle przeżyłam. Później uciekłam z placówki, w której mnie trzymano. Nikt się nie przejął moim zniknięciem. Próbowałam żyć nadal i udało mi się dopiero gdy poznałam Julie. Poznałyśmy się przypadkowo. Nie miałam domu nad dachem i niczego do jedzenia, więc musiałam żebrać i to tak właśnie zaczęła się nasza przyjaźń. Choć byłam brudna, to wzięła mnie po swój dach, nie bacząc na to, że mogę być coś jej zrobić. Nie. Ona mnie wzięła, bo wiedziała, że nie może mnie zostawić. I od tamtego czasu się przyjaźnimy. Miałyśmy jedną kłótnię, która zakończyła się tragedią, mianowicie, przez pewien czas się nie widywałyśmy. Ale to inna historia. Nie powiedziałam ci tego, abyś patrzył na mnie z litością, bo wiele osób tak robi. Powiedziałam ci to ponieważ uważam, że nie powinieneś się obrażać za to, że nikt nie stanął po twojej stronie. Pomyśl sobie co zarówno Lily jak i Milka przechodzą. To nie jest łatwy okres. 
Odetchnęłam chwilę, czekając aż się odezwie
- Dziękuje- powiedział i mnie pocałował. Przyznam, że byłam mile zaskoczona. Myślałam, że spojrzy na mnie jak na idiotkę i zacznie się śmiać.
- Nie ma za co- uśmiechnęłam się.
- Chyba, muszę coś zrobić- westchnął.
- Co...?
- Przeprosić. Jestem idiotą.-popukał się w czoło- Mówiąc to wszystko w salonie, nie myślałem o tym, że kogoś zranię. 
- Wybaczą ci. Jesteś dla nich równie ważny jak byłeś dotychczas. Nawet bardziej. Nie zapominaj o tym- pocałował go lekko.
Przytulił mnie. Siedzielibyśmy pewnie tak dłużej, gdyby nie upiorny krzyk dochodzący z dołu. Nie patrząc czy idzie za mną pobiegłam w stronę wrzasków. To co zobaczyłam przyprawiło mnie o mdłości. Na ziemi, było mnóstwo krwi, a w otwartych drzwiach półżywe ciało Lily.

SIEMA LUDZISKA. 
Trochę dramatyzująca scena ale co tam heh xD Jak tam? ;)Podoba się? :P 
Mam prośbę. Nie wiem czy chcecie, aby Lily umarła więc napiszcie mi w komentarzach :)
A i jeszcze jedno. chcecie, żeby w ich życiu się zmieniło? Napiszcie mi, jak chcecie, aby wyglądał następny rozdział. BUZIAKI <3 A zapomniałabym, założyłam nowego bloga: http://ourdreams-teamgirl.blogspot.com/ też o 1D zapraszam :)))
I LOVE YOU <3



piątek, 13 kwietnia 2012

Trzynaście.

~~~Lily~~~
Minęło już parę dni. Mama wypuszczono już ze szpitala, więc atmosfera w "domu", zrobiła się weselsza. Oczywiście nikt, nie zapominał o stracie, którą ponieśliśmy. Setki listów, które dostałam od fanów z wyrazami współczucia, bardzo podniosły, mnie i moją rodzinę na duchu. 
"Choć czas mija, rany nadal są zbyt świeże, aby mogły zarosnąć"- przeczytałam, niedawno w jednym z listów. - "Ale pamiętaj masz fanów, na których każdym momencie możesz liczyć"- po dokończeniu listu, popłakałam się. Pobiegłam wtedy do pokoju i zaczęłam ryczeć. Nigdy bym nie pomyślała, że mam takich wspaniałych fanów. Pamiętam ten dzień dokładnie, bo to wtedy pierwszy raz od ponad roku, wyjęłam z małego pudełeczka na różne skarby, mój jakże ukochany pamiętnik. Przejrzałam go dokładnie, przypominając sobie owe czasu. Po godzinie czytania, postanowiłam opisać wszystkie chwile, emocję towarzyszące mi od pierwszego spotkania z chłopakami. A zaczęłam tak:

    Kochany pamiętniczku! 

Wiem, że dawno nie pisałam i bardzo cię przez to przepraszam. Ale teraz, gdy tyle nowego dzieję, się w moim życiu postanowiłam to nadrobić (...)
Jeszcze nie tak dawno byłam zwykłą dziewczyną, kochającą śpiewać na różnych festiwalach, a teraz? A teraz jestem kimś więcej... jestem GWIAZDĄ...! Właśnie zaczęłam nagrywać swój pierwszy singiel. To było niesamowite uczucie, zamienić swój pokój, w którym często nagrywałam własne klipy, na... profesjonalną ekipę zdjęciową. To naprawdę niezwykłe. (...)
Ostatnio w moim życiu się coś zmieniło... nie na lepsze... na gorsze. Jeszcze parę tygodni temu cieszyłam się, że będę miała rodzeństwo... bliźniaki..., a teraz? Już ich nie ma odeszli. Moja mama... proniła

Ostatnie słowo napisałam drążącą ręką. Po moich policzkach zaczęły płynąć łzy, rozmazując jeszcze mokry tusz. Ze złością, zamknęłam pamiętnik i rzuciłam się na łóżko, cicho szlochając. "Dlaczego?"- pytałam, "Dlaczego?", co oni takiego zawinili, że ich tak ukarałeś.- mówiłam w myślach, mając nadzieję, że ktoś mnie usłyszy, że mi odpowie. Myliłam się. 
Usłyszałam otwieranie się drzwi i szuranie podeszwami o podłogę. Ktoś delikatnie usiadł obok mnie i zaczął głaskać po plecach. Ostatnie co pamiętam to ciepło rozlewające się po moim ciele.


Następnego dnia obudziłam się przed południem. Słońce świeciło już wysoko na niebie, oświetlając cały pokój. Na ziemi walało się pełno ubrań, które wczoraj miałam posprzątać, ale z nadmiaru wrażeń nie zrobiłam tego. Po prawej stronie pomieszczenia, leżał rozpita butelka po piwie, którą przyniósł Zayn.
Przeciągnęłam się na łóżku, aby obudzić się z resztek snów i powlokłam się do kuchni. W kuchni siedziała już cała rodzina, obżerając się kanapkami zrobionym, zapewne przez Louisa, który był świetnym kucharzem. Podeszłam do nich, biorąc po drodze z lodówki, sok pomarańczowy, który nalałam sobie do szklanki.
- Nalejesz mi też?- spytała Milka z pełną buzią.
- Jasne- mruknęłam i podałam jej szklankę z pomarańczowym płynem.
- Jak się spało?- odezwał się ojciec, przerywając panującą w kuchni, grobową ciszę.
Wzruszyłam ramionami.
- Dobrze.
Wzięłam do jednej ręki sok, a do drugiej jedną kanapkę i usiadłam w salonie, włączając telewizor. Przerzucałam z jednego kanału na drugi, szukając czegoś ciekawego. Jedyne co znalazłam to powtórkę ostatniego odcinka "pamiętników wampirów", którego jeszcze nie oglądałam. Rozsiadłszy się wygodnie na kanapie, zaczęłam oglądać serial. 
Po 45 minutach- tyle trwają "PW", wróciłam do kuchni, aby odłożyć brudny talerz i szklankę do zlewu. Kuchnia, która niecałą godzinę temu była pełna, teraz ziała pustkami. Stosy naczyń włożonych do zlewu i czekających na umycie, nadawało całemu pomieszczeniu "jeden wielki  syf", jak to czasem mówiła mama. Zrezygnowana, postanowiłam uprzątnąć cały bałagan. Z jednej z szafek wyjęłam płyn do naczyń i zaczęłam myć: najpierw talerze, później kubeczki, a na końcu sztućce. Po skończeniu wróciłam do pokoju, aby się ubrać. Nadal byłam w piżamie. 
W pokoju zastałam Zayna, robiącego coś na swoim iPodzie. Nawet nie zareagował, gdy weszłam. Z bólem w sercu powlokłam się do jednej z walizek ustawionych pod oknem. Wyjęłam szare dresy, białą podkoszulkę na ramiączkach i bieliznę. Skierowałam się w stronę, łazienki, gdzie ubrałam się i zrobiłam delikatny makijaż.

~~~Harry~~~
- Gramy w coś?- spytałem patrząc, na wszystkich po kolei, począwszy od Lily, a skończywszy na Milce, siedzącej po przeciwnej stronie.
- Jestem za- powiedziała jak zwykle, pełna życia Carmen. - Tylko co?
- Buzz!- krzyknęła Lily, skacząc na jednym z foteli. - Buzz, Buzz, Buzz- darła się, skacząc, a w pewnym momencie spodnie od dresu, które miała na sobie, zsunęły jej się do kolan, pokazując jej niebieskie majtki. 
Wszyscy wybuchnęliśmy śmiechem.
Ona cała czerwona, podciągnęła sobie dresy i potulnie usiadła na ziemi, patrząc na swoje stopy.
- To, możemy zagramy w tego Buzza, tak jak chciała Lily?- spytałem, próbując powstrzymać śmiech. Wszyscy się zgodzili, więc zostało tylko podzielenia, nas na grupy. I ty zaczęły się schody...

- Ja jestem Lily- wrzasnął Zayn, podskakując podobnie jak przed chwilą L-ily. Spojrzałem na nią. Ciągle była czerwona i wyglądała tak, jakby marzyła aby zapaść się pod ziemię. Nie dziwiłem się jej. Byłem jednak zaskoczony jej zachowanie. Byłem pewien, że podobnie ja my wszyscy zacznie się z tego śmiać, aby pokazać, że nic takiego się nie stało. A jednak...
Moje rozmyślenia przerwała Carmen, pytając się czy może być ze mną w parze. 
- Cisza- wrzasnąłem a dziewięć par oczy spojrzało na mnie, lekko zaskoczone- Mamy tylko 4 konsole, więc spokój. A proponuję takie pary: Lily będzie z Zaynem, Niall z Julie, Louis z Liamem a ja z Carmen, zrozumiane?
- E... Harry- odezwała się zmieszana Mila- a ja?
Spojrzałem na nią, jakbym ją pierwszy raz na oczy widział. Tak...macie rację, specjalnie nie wymieniłem Milki, bo uznałem, że tak będzie lepiej... dla wszystkich. Ale widząc jak wszyscy na mnie patrząc, zrozumiałem, że popełniłem błąd, za który później słono zapłacę...

~~~Lily~~~
- No właśnie- odezwałam się pierwszy raz, od upokorzenia- czemu jesteś z Carmen a nie... z Milką?- spytałam patrząc na Harrego. Byli przecież parą... prawda? Chyba, że o czymś nie wiem...
- Nie powiedziałaś jej?- spytał Hazza, bacznie przyglądając się Mili, której twarz nabrała purpurowego koloru.- Nie powiedziałaś jej?!-powtórzył trochę głośniej.
Pokręciła głową.
- Czego nam nie powiedziała...?- zaczęłam, ale chłopak mnie uprzedził.
- Czyli wszyscy nadal myślą, że jesteśmy parą tak!?- krzyknął - Chcesz nadal ich okłamywać!? Czemu im nie powiesz prawdy!?
Spojrzałam na nią zdziwiona. Czy ona nie powiedziała mi o jakimś ważnym szczególe?- zastanawiałam się.
- Mila... jakiej prawdy?- szepnęłam. 
Patrzyłam to na niego, to na nią, nie rozumiejąc ani jednego słowa.
- Milka wam nie powiedziała, jak ze mną pogrywała?- odezwał się Harry- Nie powiedziała wam, że była ze mną tylko dla sławy, a spotykała się z innym za moimi plecami?
-Ja..- zaczęła Mila, ale chłopak uciszył ją jednym ruchem ręki.
- O czym wy mówicie?- skoczyłam na równe nogi.
- Ta oto dziewczyna, przez cały czas nas okłamywała.- wskazał na moją siostrę- Dla niej nie liczyła się przyjaźń, ale korzyści jakie miała z tego, że nas zna.
Co?-pomyślałam- to przecież jakiś absurd. Każdy kto znał Milenę, wiedział że uwielbiała One Direction, odkąd ten zespół powstał. Odkąd nasz ojciec, stał się ich menadżerem. Odkąd Nicole i Simon, zaproponowali, aby stworzyli zespół. Odkąd świat się dowiedział o nich. 
- Harry, co ty wygadujesz? - przyjrzałam się chłopakowi, czekając aż ten wybuchnie śmiechem i powie coś w stylu "ale was nabrałem", albo"jakbyście widzieli swoje miny" i zacznie się śmiać. Ale nic takiego jednak nie nastąpiło.
- Ona nas okłamywała- powtórzył.
Pokręciłam głową.- Nie, to nie prawda. On się chyba, czegoś naćpał, że wygaduje takie bzdury!
Popatrzyłam na wszystkich w pokoju. 
Zayn, miał minę jakby nie wiedział, czy ma się śmiać czy płakać
Mina Nialla mówiła coś w stylu- "może coś zjemy? Na głodnego zawsze wygadujecie głupoty".
Za to, Liam i Lou patrzyli, podobnie jak ja, to na jednego to na drugiego. Dziewczyny stojące obok Nialla, patrzyły przerażone na Harrego, nie wierząc w ani jedno jego słowo. Znały Milkę na tyle dobrze, aby wiedzieć, że ona nigdy w życiu nie wykorzystałaby kogoś dla własnej korzyści. 
- Nie wierzycie mi prawda?- Hazza popatrzył na nas wszystkich- Myślicie, że ja kłamie?- coraz bardziej podnosił głos- Ja nie kłamie, ale ta SUKA!- wrzasnął.
To mi wystarczało. 
- Zastanów się do komu mówisz-wrzasnęłam na chłopaka. 
I tak zaczęła się kłótnia. On próbował nam wytłumaczyć co dziewczyna takiego mu zrobiła..., a wtedy wyskakiwałam ja, albo ktoś inny i mówiłam mu, że chyba oszalała, że Milka nigdy by czegoś takiego nie zrobiła. Chłopak wkurzony i bezradny, że nie ma nikogo po swojej stronie, wrzasnął słowa, które na zawsze wyryły mi się w pamięci.
- ODCHODZĘ, dla nikogo nic tu nie znaczę- krzyknął i zalany łzami opuścił pomieszczenie.

Mijała godzina za godziną, a Harry się nie zjawiał. Moje zdenerwowanie rosło z minuty na minutę. Czułam się winna, że tak na niego naskoczyłam, ale zrobiłam dobrze prawda? Przecież do nikogo nie można mówić "Suka"! 
- Lily, to nie twoja wina- głos taty wyrwał mnie z zamyślenia. Spojrzałam na niego. Miał rozbiegany wzrok, jakby sam nie wiedział co ma ze sobą zrobić i tylko ukrywał swoje emocję, pod maską, którą nosił od czasu wyjścia ze szpitala.
- Jak nie moja to czyja?- spytałam cicho- to ja zaczęłam kłótnie.
- Harry też nie zachował się w porządku- odezwała się mama, siedząca obok ojca. - Nie powinien, tak się unosić. Nie wierzę w to, że Milka zrobiła coś tak strasznego, że aż tak bardzo go rozwścieczyła. A po za tym powinien pamiętać, że każdy z nas przechodzi teraz trudne chwilę- po ostatnich słowach głos się jej załamał, a po policzkach popłynęła jedna samotna łza.
- Może gdybyśmy wiedzieli co tak wkurzyło Harrego zrozumielibyśmy jego zachowanie- podsunął Liam. Wszyscy w tym momencie spojrzeliśmy na Mila, która ukrywała twarz w dłoniach i cicho szlochała.
- Mi- szepnęłam lekko ją szturchając- Milena. Powiesz nam co takiego się wydarzyło?
Ona pokręciła tylko głową.
- To bez sensu- wkurzył się Lou- Jeśli ona nam nie powie, to się nigdy nie dowiemy o co chodzi! 
Dziewczyna uniosła głowę, spoglądając na nas czerwonymi oczami.
- Ja...- zaczęła- powiem wam. Siostra zaczęła opowiadać o znajomym chłopaku w barze, o pocałunku, imprezie..., narkotykach i rozmowie z Hazzą w szpitalu.
- To tyle?- spytałam zdziwiona. 
Skinęła głową.
- O to było tyle hałasu?! O jeden pocałunek...?
- Lily...- odezwał się Louis- to może wydawać się absurdalne...
- To jest ABSURDALNE- prawie krzyknęłam. 
- Daj mi skończyć- poprosił- to może wydać się absurdalne- powtórzył- ale ja się nie dziwie, że się tak zachował. Wy nie znacie go tak dobrze jak ja. Wiem, że Harry ma swoje humory i udaję, że jest twardy, ale tak na prawdę... tam w środku, to jeszcze dziecko. I bardzo łatwo go zranić. Może to wydaje się banalne... jeden pocałunek..., ale on jej zaufał. - widząc moją minę dodał- nie bronie go. Wiem, że zachował się jak ostatni kretyn..., ale sama pomyśl jakbyś ty się zachowała, gdyby Zayn całował się z inną.
Nie miała argumentów. Lou miał rację. Milka zachowała się chamsko w stosunku do niego i musiałam to przyznać. Nie mogłam sobie wyobrazić Zayna w ramionach innej... po prostu nie. 
- Wiem- szepnęłam- Zgadzam się z tobą. 
Przez kilka następnych minut siedzieliśmy w ciszy słuchając bicia własnych serc i trawiąc to, co przed chwilą usłyszeliście. 
- No na nas już pora- przerwał ciszę tata- Mia jest zmęczona i potrzebuje odpoczynku. A wy się nie przejmujcie. Harry często się focha, przejdzie mu- to powiedziawszy, pomógł mamie wstać i razem wdrapali się po schodach do swojej sypialni.
- Ja też się chyba położę- mruknęła Julie i razem z Niallem poszli do swojego pokoju. 
Po chwili każdy z osobna zaczął opuszczać salon, w którym po chwili zostałam sama z Milką.
- Ej- podeszłam do niej- nie martw się. Przejdzie mu.- sama chciałam wierzyć w te słowo. A jak nie?- odezwał się cichy głos, w mojej głowie- co wtedy? 
Pokręciłam głową odpychając od siebie wizję, która przed chwilą pojawiła mi się w głowie. 
Dopiero po chwili zdałam sobie sprawę, że nie ma ze mną mojej siostry. Zrezygnowana powlokłam się do swojego pokoju, jedyne o czym marzyłam to to, aby wziąć gorący prysznic i położyć się spać.

~~~Niall~~~
- Myślisz, że Harre'mu przejdzie?- spytała Julie, siadając na brzegu łóżka.
Wzruszyłem ramionami.
- Nie wiem. Pewnie tak. On często się obraża. Możemy o tym teraz nie rozmawiać?- poprosiłem i usiadłem obok niej.
- Jasne- uśmiechnęła się- a co chcesz porobić?- śmiesznie poruszyła brwiami.
- Zjeść. Jesteś głodna?

~~~Julie~~~
Spojrzałam na oddalającą się sylwetkę chłopaka. "Jeść"? Czy on myśli w ogóle o czymś innym...? O kimś? Na przykład o mnie? Może on nie jest po prostu mną zainteresowany?- spytałam sama siebie i poszłam się wymyć. Szybki prysznic trochę mnie ostudził. Ubrałam się w piżamkę z żyrafą na środku i wyszłam z łazienki. Na stole, leżały 2 kanapki i kartka, na której było napisane:

Zrobiłem ci kanapki tak, jak prosiłaś... Wiem, że trochę to dziwne, że do ciebie piszę..., bo mogę ci to powiedzieć, ale po prostu nie wiem jak to zrobić... dlatego chciałbym ci to zaśpiewać...


Ledwo zdążyłam przeczytać ostatnie słowo, gdy zobaczyłam Nialla idącego w moją stronę z gitarą w ręku. Miał na sobie białe rurki, i pasującą do nich czarną bluzę z kapturem. Nieśmiało się do mnie uśmiechnął i zaczął śpiewać:




I never thought I would, did it

Never thought I could

I did it like that, did it like this

Did it like everybody knows that we 

Got something real, shawty
I know what I feel
So shout it like that
Shout it like this
Listen up, everybody knows about you
Here it goes



'Cause I never really noticed

Took a while for me to see

Playing back the moments

Now I'm starting to believe
That you could be at the show and know everyone
But it's you who makes me sing
And I know where we are and I know who I am
Baby, I'm your biggest fan, oh



Every time you smile for me

Takes me a while to bring myself back

'Cause you're all that

And I just had to let you know that
I'm screaming out in the crowd for you
I can't be too loud but I don't care
I let 'em all stare
I just want everyone to know the truth, 
It's only you



I never really noticed

Took a while for me to see

Playing back the moments

And I'm starting to believe
That you could be at the show and know everyone
But it's you who makes me sing
And I know where we are and I know who I am
Baby, I'm your biggest fan



You showed up and you looked so classy

Made me think twice 'bout the way I was acting

You were real from the start of it all

Like a dream came to life, now I'm left in all
Stars shine but your light is the brightest
Love flies but your love is the highest
You're so sweet that it drives me crazy
A summer like no other, you're my L.A. baby



No, I never really noticed

Took a while for me to see

Playing back the moments

And I'm starting to believe
That you could be at the show and know everyone
But it's you who makes me sing
And I know where we are and I know who I am
Baby, I'm your biggest fan, oh
Baby, I'm your biggest fan, oh



That you could be at the show and know everyone

But it's you who makes me sing

And I know where we are and I know who I am

Baby, I'm your biggest fan

Tekst piosenki* rozpoznałam od razu, bo pochodził on z serialu "Jonas L.A", którego non stop, oglądałam z Lily, gdy byłyśmy młodsze. 
Gdy Niall skończył śpiewać nieśmiało podszedł do mnie i mnie lekko pocałował. Świat zawirował mi przed oczami. Czułam tysiące motyli w brzuchu. Wiedziałam, że tą chwilę zapamiętam do końca życia.

________________________________________________________________
Witam moich wspaniałych czytelników. 
No więc, tak.Pewnie zastanawiacie sie o co chodzi z tym "ODCHODZE",jesteście ciekawi?? Jeśli już dziś pojawi sie 20 komentarzy jutro się dowiecie :)
Wiem, że was na to stać. Mam 40 obserwatorów... , którzy na pewno sobie poradzą. 
Chciałam zwrócić tu uwagę na tekst piosenki: tu macie tłumaczenie : http://www.tekstowo.pl/piosenka,jonas_brothers,your_biggest_fan.html. Jak powiedziała nam już Julie, tekst pochodzi z  Jonas L.A i jest on śpiewany przez Nicka. No to chyba tyle. Pytania? ---> komentarze. 
Nie chce wam zawracać głowę, ale chciałam zwrócić na coś uwagę co nie jest związane z opowiadanie. Niektórzy często zastanawiają się, dlaczego lubię Justina i One Direction. Chciałabym to powiedzieć. Lubię ich za to, że nikogo nie udają. Nie dlatego, że są piękni, seksowni itp ( bo są), ale dlatego, że robią wszystko, aby uszczęśliwiać wszystkich naokoło. To jest niesamowite. I dziękuje im za to. Dzięki nim zrozumiałam, że nie ważne kogo słuchasz, jeżeli twoi przyjaciele to akceptują oznacza, że są prawdziwi. Że możesz na nich liczyć...
Dobra skończę was zanudzać. Jak mówiłam wcześniej jeśli chcecie być info: dajcie mi swoje TT---> mój @Lilianna_Prince :) No to do zobaczenia wkrótce, mam nadzieję. 
PS: ten rozdział dedykuje SYLWI LEŚNIAK <3, w opowiadaniu Julie. masz swój romansik z Niallerem <3 Mam nadzieję, że się spodoba. 
Jeśli chcecie dedykacije pisać w K O M E N T A R Z A CH.
Thank you za to, że to czytacie. :)
CZYTASZ=KOMENATUJESZ
Mam pytanie, mam nadal pisać to opowiadanie? Bo mam wrażenie, że nikt go nie czyta ;(