Lily umiera i nikt nie może tego powstrzymać... no prawie nikt. Ja mogę.. ale czy to zrobię? Przecież tyle osób zraniła... tyle łez zostało przelanych przez nią. Nienawiść, aż od niej biję... więc po co? Może będę tego żałować... no trudno..., ale nie mogę tego zrobić.. Możecie mnie znienawidzić... ale bez niej ja nie istnieje. Nie istnieją marzenia, które buduję od lat. Nie istnieje nic... kompletnie nic. Więc z żalem w sercu... muszę powiedzieć... ona przeżyję....będzie nosiła rany.. lecz będzie żywa. Znienawidźcie mnie jeśli chcecie.. ale to moja historia... to ja ją opowiadam i to ja i tylko ja wiem co kogo spotka w przyszłości. Nikt inny nie wie, kto będzie z kim. Nikt nie wie, kto kiedy umrze. Tu nie jesteście bezpieczni. Pamiętajcie o tym.
Pożegnam się z wami... chyba trochę zanudzam. Nie obraźcie się, ale nie opiszę tego co było po wyniesieniu jej z pokoju... mnie samej napawa to obrzydzeniem, więc przykro mi..., ale będziecie musieli sobie to sami wyobrazić. Następny rozdział mojej historii zacznę parę dni później. Buziaki L.
~~~Lily~~~
Piątkowy poranek, przywitał mnie delikatnymi promieniami słońca, wpadającymi przez okno do mojego pokoju. Nie miałam już ochoty spać, więc cicho wstałam z łóżka i ruszyłam do łazienki. W łazience, przemyłam twarz i rany, pozostawione przez żyletkę. Przez chwilę przypatrywałam się nim, przypominając sobie pierwsze cięcie. Nie czułam wtedy nic prócz bólu, który mnie obezwładnił. Przyznam szczerze, że sama jestem zdziwiona, że miałam siłę, aby dalej się okaleczać. Nie było to proste, bo w tamtym momencie nie miałam już na nic siły.
Po chwili zastanowienia, postanowiłam wziąć szybki prysznic. Rozebrałam się i okręciłam wodę. Wymyłam szybko włosy, twarz i inne części ciała, gdy usłyszałam głośne pukanie do drzwi.
- Lily wyłaź- wrzasnął spanikowany Zayn.
Westchnęłam, od czasu, mojego samookaleczenia, nie mogłam nic robić samodzielnie. Nawet do sklepu, czy psychiatry- pomysł rodziców- ktoś musiał mi towarzyszyć. Na początku mi to nie przeszkadzało. Byłam szczęśliwa widząc, że ktoś się o mnie martwi. Ale po dwóch tygodniach stało się to wkurzające.
- Już wychodzę- odkrzyknęłam i szybko się wytarłam.
Gdy uznałam, że wyglądam nawet dobrze otworzyłam drzwi. Nie minęła nawet minuta, a wszyscy mieszkający w tym domu, doskoczyli do mnie, podciągając mi rękawy i patrząc czy nie mam tam nowych ran. Po skończonej "operacji"- tak to z boku wygląda- odsunęli się ode mnie, patrząc na mnie wrogo.
- Dajcie spokój- powiedziałam, wchodząc do pokoju.
- Była umowa- warknął ojciec- Żadnego łażenia samej!
- To jak miałam się wykąpać?- odwarknęłam.
- Lily- powiedział już spokojniejszym tonem- my się tylko o ciebie martwimy.
- Wiem- przytuliłam go- ale to się więcej nie powtórzy.
- Dobrze- mruknął- może trochę przesadziłem.
- Trochę?- spojrzałam na niego, przechylając głowę
- Ej, bo jeszcze cofnę to co powiedziałem!- powiedział poważnym tonem, ale wyczułam, że żartuję.
- Okay- podniosłam ręce w geście obrony.
- Śniadanie- krzyknęła mama, pojawiając się w pokoju.
Wszyscy skierowali się w stronę drzwi, tylko ja i Zayn zostaliśmy w pokoju.
- Idziecie?- spytał Harry.
- Zaraz do was dojdziemy- wysiliłam się na uśmiech i przełknęłam głośno ślinę, odwracając się do chłopaka.
- Zayn...- zaczęłam, ale mi przerwał.
- Co sobie myślałaś?- warknął. Wiedziałam, że tej rozmowy nie mogę dłużej odkładać. Nie rozmawialiśmy ze sobą... od ... chwili, gdy Harry postanowił odejść.
- Ja...- za jąkałam się- Przepraszam. Nie chciałam nikogo zranić... po prostu...
- Co?
- Myślałam, że nic dla was nie znaczę- szepnęłam.
~~~Carmen~~~
Pół godziny po śniadaniu, siedziałam na tarasie czytając książkę. Nie szło mi za dobrze. Krzyki i piski domowników bawiących się jak małe dzieci w basenie, uniemożliwiało mi skoncentrowanie się na czytanej lekturze. Po 10 minutach prób, uznałam, że i tak nie dam rady więcej przeczytać więc ruszyłam w stronę brygady, która teraz rzucała siebie nawzajem do wody.
- Carmen chodź- krzyknął Harry, skacząc w wodzie i ochlapując wszystkich dookoła wodą.
- Nieee- odkrzyknęłam i położyłam się na jednym z leżaków.
Ciepły materiał, delikatnie parzył moją skórę, zostawiając na niej czerwone ślady. Nie zwróciłam na to uwagi. Bardziej interesowała mnie dwójka ludzi siedząca nieopodal basenu. Tą dwójką był nie kto inny niż Julie i Niall, którzy nie przejmowali się zbytnio "widownią" i dalej wymieniali się śliną.
Cieszyłam się jej szczęściem, gdyż wiedziałam, że Blondyn, to miły i dobrze wychowany chłopak, który na pewno nie skrzywdzi Jul. W innym razie miały ze mną do czynienia...
- Carmen- moje rozmyślenia przerwał głos Hazzy, stojącego nade mną.
- Hmm.?- mruknęłam nie patrząc na niego.
- Idziemy pływać- powiedział.
- Co...? Nieee- krzyknęłam, ale za późno. Chłopak wziął mnie już na ręce i kierował w stronę basenu.
- Harry oszalałeś!???? Ja nie chceeeee- wrzeszczałam.
Nie zwracając na moje wrzaski wrzucił mnie do wody. Lodowata strumień wody wlał mi się do buzi, zamykając ostatni dostęp tlenu. Nie wiedząc co do końca robię, zaczęłam rzucać się próbując wypłynąć na powierzchnie. Nie za dobrze mi szło. Gdyby nie ręce, które w pewnym momencie wyciągnęły mnie spod wody, to nie wiem co by ze mnie zostało.
- Carmen!!!!- wrzasnął spanikowany Styles- Powiedz coś!!! Carmen!!!
Zaczęłam pluć ciecz, zgromadzoną w moich ustach i próbując złapać oddech, podniosłam się do pozycji siedzącej.
- N...ii...ccc....mmmm...iii..nnieee jee...sss.ttt- powiedziałam szczękając zębami.
~~~Zayn~~~
Tego samego dnia wieczorem, wszyscy jak jeden mąż siedzieliśmy wyprostowani, czekając na wiadomość, którą miał powiedzieć nam Paul. Lily siedziała po turecku na kanapie, bawiąc się moim włosami... o dziwo mi to nie przeszkadzało. Koło mnie, po prawej stronie siedział Louis, jedzący marchewkę, a po lewej Niall, który przytulał do siebie padniętą Julie.
- No więc tak...- zaczął Paul- Mamy dla was nowinę.
Znów to samo- pomyślałem.
- Bachor?- spytałem, lekko się uśmiechając.
- Zayn!- krzyknęli wszyscy równocześnie, piorunując mnie wzrokiem
- Pożartować nie można?
- Dobra.... nie ważne- powiedział menadżer, przerywając nam dalszą dyskusje- Jutro z samego rana, wszyscy wyjedziemy na tydzień na Bahamy, aby odpocząć... a później..., ty- wskazał na Lily- dokończył nagrywanie płyty, a wy- wskazał na mi i chłopaków- zaczniecie koncertować.
- A my?- spytała Julie, pokazując na siebie, Milkę i Carmen.
- A wy ... pojedziecie razem z nami na wakacje.., a później same zdecydujecie.
Po krótkiej rozmowie, co robimy, a co nie robimy, wszyscy rozeszli się do swoich pokoju. Padnięty, od razu ruszyłem w stronę łazienki, biorąc po drodze najpotrzebniejsze rzeczy. Szybki prysznic, ubranie się i umycie zębów- 20 minut. Po tych 20 minutach, wyszedłem odświeżony i zrelaksowany do pokoju, w którym zastałem Lily, leżącą na łóżku i czytającą coś na laptopie.
- O już?- zdziwiła się- Myślałam, że ci to więcej zajmie- przyznała.
Wzruszyłem ramionami i wytarłem do końca włosy.
- Oglądamy coś?- spytałem.
- Hm.. "Never Say Never"?- zaproponowała, uśmiechając się przy tym
- E.. nie? Coś normalnego- poprosiłem, siadając obok niej.
- To jest normalne- zaprotestowała.
- Dobra... inaczej... nie lubię Biebera ok? Więc coś innego?
- Dobra niech ci będzie- mruknęła naburmuszona- Co.?
- Komedia, Horror?
- Komedia.
- Hm... Co powiesz na "American Pie"
- To jest mega zboczone. Ale niech będzie.
Po chwili siedzieliśmy wtuleni w siebie, oglądając i zadając popcorn. Film oglądałem już parę razy, więc nie interesował mnie. Bardziej chodziło mi o spędzanie czasu z Lily. Od śmierci jej nienarodzonego rodzeństwa, zamknęła się w sobie. Nie uśmiechała się często, rzadko się śmiała..., zmieniała się.
Przyznam szczerze, że wolałem tamtą Lily.
~~~Niall~~~
- Głodna?- spytałem Julie, siedzącą na kanapie i oglądającą jakiś stary film, z czarno-białymi obrazkami.
- Co proponujesz?-uniosła brwi.
- Naleśniki?
- Ok. Pomóc ci zrobić?
- Z chęcią.
Razem ruszyliśmy w do małej "kuchni", znajdującej się w naszym pokoju. W blado żółtych, wiszących szafkach znaleźliśmy mąkę, a w mini lodówce 4jajka.
- Wiesz, jak się robi naleśniki?- spytałem.
- E... nie. Może zrobimy własny przepis?- uśmiechnęła się i pocałowała mnie.
- Hmm. to mi pasuje.
Zabraliśmy się do robienie "własnego przepisu", jak to nazwała Julie. Ona rozbiła jajka i włożyła je do przeźroczystej miski, a ja w tym czasie postanowiłem wsypać mąkę, która przez przypadek wypadła mi z rąk.
- Niall!-krzyknęła Julie- Patrz na moje ubranie!
Biały proszek osiadł na jej ubraniu, twarzy, włosach i innych częściach ciała.
- Hahah-zacząłem się śmiać z jej wyglądu- Super wyglądasz.
- Lepiej spójrz na siebie!- powiedziała i nabrała na ręce mąkę i rzuciła mi ją prosto w twarz- o przepraszam... niechcący.
Uniosłem białe brwi.
- Niechcący? Ja ci powiem Niechcący!-podobnie jak ona wziąłem w obie ręce proszek i zacząłem ją gonić. Po drodze zgubiłem połowę, ale nie przejąłem się tym. W końcu, zaprowadziłem ją w kąt z którego nie mogła uciec.
- Mam cię- krzyknąłem uśmiechając się.
- Masz?- spytała ze śmiechem i wzięła moje ręce i rzuciłam na mnie wszystko co w nich miałem.
- Ty...!
Złapałem ją i przyparłem nią całym ciałem.
- Nie uciekniesz mi.
- Nie chce.
Zaśmiałem się i ująłem jej twarz w obie ręce. Nasze nosy stykały się, a po chwili usta złączyły się w namiętnym pocałunku.
Heya :)
Jak widzicie postanowiłam dalej pisać to opowiadania;) Mam nadzieję, że się nie zawiedliście:))
Po prawej stronie znajdziecie coś takiego jak "Czytasz?" kliknijcie tak, chce wiedzieć kto czyta:P
Zapraszam na mojego nowego bloga: ( Liczę na komentarze i obs. )
http://ourdreams-teamgirl.blogspot.com/
Po wielu namowach Sylwii ( Julie ) postanowiłam dalej pisać to opowiadanie, nie patrząc na komentarze:) Więc, zapraszam zarówno na tego bloga jak i tamtego. Następny rozdział już zapewne w piątek... może wcześniej:) jest wolne ^^
Matkoo *____* Te momenty z Niall'em ♥ Aż mi ciarki przechodzą ♥ ŚWIETNIE ! PISZ NASTĘPNY ! ^.^
OdpowiedzUsuńCieszę się, że je dalej piszesz. ♥ . Więcej proszę :P .
OdpowiedzUsuńI dobrze że dalej piszesz,jest mega!:-) ;* zapraszam do siebie,nowy x
OdpowiedzUsuńKocham <3 super ze dalej bd pisac;) i obiecuje ze ja pod kazdym rozdzialem bd pisac komentarze;p:)
OdpowiedzUsuńdziękuje <3 :)
UsuńŚwietny :D czekam na następny :D
OdpowiedzUsuńO matko *_* świetny rozdział , czekam na następny :)
OdpowiedzUsuńNaprawde cię podziwiam . Piszesz coś tak wspaniałego ! Kocham cię ♥
OdpowiedzUsuńświetny rozdział, piszesz niesamowicie <3
OdpowiedzUsuńczekam na next
To jest najlepsze opowiadanie jakie kiedykolwiek czytałam :3 Gdyby takie były lektury to z chęcią bym je czytała *.*
OdpowiedzUsuńSwietnie piszesz :) x Czekam na następny
OdpowiedzUsuńPoproszę więcej takich wątków z Julie i Niallerem ♥ Są supeer :3
OdpowiedzUsuńJa chce następny ! Karolina rusz dupę za przeproszeniem i pisz ten rozdział :3 A tak wgl. to cię kocham ♥
OdpowiedzUsuńNie chce mi się już pisać tych komentarzy , ale dla cb to zrobię . Dobije do 20 :3
OdpowiedzUsuńKu*wa , ludzie . Aż tak trudno po przeczytaniu dodać komentarz ?! To jest dla niej ważne i jeżeli chcecie żeby Karolina dodawała nowe rozdziały to radzę wam zacząć komentować . Dla nas to tylko chwila , a dla niej to duża inspiracja . Dzięki komentarzom , wie że dla kogoś pisze -,- Dziękuje , dobranoc .
OdpowiedzUsuńprzestań!!! - poryczałam się! Zgadzam się z tobą i dziękuje. :)
UsuńProszę :3 + nie płacz bejb :<
UsuńZgadzam się z Sylwią, bo komentarze znaczą wiele dla nas : piszących opowiadania, a to tylko chwila!
UsuńA co do ciebie Karolina . Masz naprawdę wielki talent i nie chcę żebyś przestała pisać przez leniwych ludzi którym się nie chce dodać głupiego komentarza . Wiem że na pewno wiele osób to czyta i chcą to czytać :3
OdpowiedzUsuńSuper, superr, super :D Kocham twojego bloga, przepraszam że nie komentuje :) zaczne ^^
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie, zostawisz też komentarz? ;) music-is-my-life-forever.blogspot.com/
nie ma problemu :)))
UsuńŚwietnie piszesz *___* Naprawdę ^^
OdpowiedzUsuńW sumie dobrze że napisałaś parę dni później, bo sytuacja z wynoszeniem jej itd. rzeczywiście byłaby ohydna.Dobrze że zaczyna się powoli układać. Czekam na następny Karolino ;D Pozdrowienia od Karoliny i zapraszam do mnie na http://historyofmylife.blog.onet.pl/ ;D
OdpowiedzUsuńHej :* . Od kiedy napisałaś, że skończysz z tym blogiem, uznałam, że nie bd na niego wchodzić i to był mój największy błąd. Przepraszam Cię za to, że nie zaglądałam na bloga i wg. Dopiero jak zobaczyłam na fejsie link do niego to od razu wcisnęłam i zaczęłam się cieszyć. Nie masz pojęcia jak mnie zabolało to, że chciałaś z nim skończyć... Ten blog jest moim ulubionym i nie mam zamiaru przestać go czytać, a przede wszystkim komentować. KOCHAM CIĘ I NIE ZAPOMNIJ O TYM! <3
OdpowiedzUsuńKasieeek. Czyli - ~ Kaśka Directioner :*