- Lily, wstawaj śniadanie- wydarła się z kuchni, mama.
Uśmiechnęłam się do siebie i odkrywszy się, wstałam z łóżka i biorąc po drodze wcześniej przygotowane rzeczy, poszłam do łazienki, aby dokonać porannej toalety. Ubrałam różową sukienkę do kolan, kozaki w kratkę i skórzaną kurtę, również w kratkę. Ubrana i pomalowana wyszłam z łazienki i skierowałam się do kuchni, przy której siedziało już 6 osób: Milka, Julie, Carmen, Nathan, Harry i oczywiście Niall, który nie przegapi żadnego posiłku.
- Hej, wszystkim- powiedziałam wchodząc. Podreptałam do krzesła stojącego obok Milki- Jak się spało?
- Do bani- mruknął Nathan, siedzący po prawej stronie stołu.
- Czemu?
- Bo trzeba było wstać.
Zaśmiałam się i wyciągnęłam rękę po koszyk z pieczywem. Posmarowałam je masłem orzechowym i nalawszy sobie sok pomarańczowy, zaczęłam jeść.
- Co trzeba jeszcze zrobić?- zapytała Carmen.
- Chyba już nic, wszystko gotowe- powiedziała Mama Harrego, wchodząc do pokoju i zajmując miejsce naprzeciw swojego syna.
- Lily, Milka- odezwał się ojciec, który dopiero co wstał z łóżka- babcia dzwoniła wczoraj wieczorem i powiedziała, że nie będzie mogła przyjechać. I się pyta, czy nie mogłybyście wy do niej jechać?
- Co się stało?
Rodzice spojrzeli po sobie i po chwili powiedziała mama.
- Ma raka.
- To coś poważnego?- spytała Milka, uśmiechając się do Nathana.
- Tak- powiedziałam cicho- śmiertelna choroba.
Siostra, aż się zakrztusiła.
- Co?
- Ale wyleczalna- dodał szybko ojciec.
- Jeśli, lekarstwa zostaną natychmiast podane- mruknęłam- A zostały?
- Tak, babcia, jest pod dobrą ochroną, nie ma się co martwić. To pojedziecie?- zapytał.
- Ja jadę- powiedziałam.
- Ja nie mogę- odpowiedziała blada dziewczyna.
- Czemu?
- Jutro wyjeżdżamy, z Nathan'em. The Wanted ma trasę.
- Czyli wolisz NATHANA niż własną rodzinę?- wkurzyłam się.
- Lily, to nie tak...
- To jak!? Bo nie rozumiem- zaczęłam krzyczeć.
- Ja naprawdę chce jechać...
- Tylko?!
- Nathan, musi jechać... a ja nie chce się z nim rozstawać.
- Wiesz co?-wrzasnęłam- jedź sobie, z pieprzonym Nathan'em i nie odwiedzaj własnej babci- po tych słowach wybiegłam do pokoju, trzaskając drzwiami.
***
Nie ma co, święta zaczęły się świetnie- pomyślałam i zacisnęłam zęby.
Nie wiedząc co ze sobą zrobić, podeszła do okna i spojrzałam na dwór. Wzdłuż podjazdu rozciągało się paręnaście, zaparkowanych aut. Trochę dalej, na zachód, szła chyba dziewczynka, trzymająca w rękawiczce, smycz, a metr przed nią dreptał, mały jamniczek. Zaś na zachód, paręnaście, fanów, koczujących aż ich idole wyjdą na zewnątrz. Uśmiechnęłam się do siebie, widząc to.
W tym momencie, ktoś zapukał do pokoju. Raz, drugi, trzeci.
- Lily, mogę wejść?- usłyszałam znajomy głos, od którego robiło mi się cieplej na sercu. Podeszłam do drzwi, przekręciłam zamek i wpuściłam osobę do pokoju. Odsunęłam się od drzwi, żeby mógł spokojnie wejść.
- Chciałeś coś?- zapytałam, siadając na sofie i podciągając nogi pod brodę.
Popatrzył na mnie chwilę, a później się uśmiechnął.
- No uśmiechnij się- potrącił mnie ramieniem, a ja się uśmiechnęłam- O tak, już o wiele lepiej,
Wywróciłam oczami i przytuliłam się do chłopaka, który objął mnie ramieniem.
- Jak tam trasa?
- Męcząca. A ty? Dobrze się czujesz?
Spojrzałam na swoje stopy i dopiero po chwili odpowiedziałam.
- Słyszałeś naszą kłótnie?- skinął głową- Nie rozumiem, jak ona, tak może- zaczęłam się żalić- mam wrażenie, że odkąd jest z tym Nathanem nie ma dla mnie czasu. Dla nikogo. Kiedyś byłyśmy nie rozłączne..., a teraz? Teraz to nawet nie mogę z nią porozmawiać. To nie tak powinno być. Chciałam, żeby było ta jak dawniej wiesz? Przed xFactorem. Ojciec miał wtedy dla nas więcej czasu, prawie codziennie wychodziliśmy na "rodzinne" lody, a w każdy weekend na kręgle, lub do kina. Tęsknie za tym.
- Taka jest cena sławy- mruknął i spojrzał na mnie ze zrozumieniem- Ja też tak miałem. Jak miałem parę miesięcy moi rodzice się rozwiedli- znałam tą historię doskonale, podobnie jak każda fanka, ale pozwoliłam mu mówić- Przez połowę życia mieszkałem z mamą i dziadkami, z ojcem widywałem się niezwykle rzadką. W szkole mnie wyśmiewali, bo nie miałem drogich ciuchów, ani markowych. Byłem zwykłym chłopakiem, kochających koszykówkę, hokej, piłkę nożną i muzykę. To do niej się uciekałem, gdy było mi źle... Nawet teraz gdy jestem sławny nie jest mi łatwo, mam miliony fanów, ale także miliony antyfanów.. Czasem zastanawiam się czemu oni mnie tak nienawidzą... Kiedyś... jeszcze rozumiem, miałem trochę niższy głos, a teraz? Przeszedłem mutację, lepiej się ubieram, jestem dojrzalszy.
- Zazdroszczą ci. Wiem to, bo gdy chodziłam jeszcze do normalnej szkoły byli ludzie, którzy cie nienawidzili, ale mieli takie same fryzury i tak samo się ubierali jak ty. Ale ci nie dorównywali. Ty robisz to co kochasz, a oni tego nie rozumieją. Nie przejmuj się. Masz fanów, którzy cię kochają, a antyfani mogą cie wypchać.
- Dziękuje- szepnął i się do mnie uśmiechnął.
- Nie ma za co- powiedziała.
~~~Carmen~~~
- Nie, nie, nie, nie!!!!!!!!- krzyknęłam spanikowana- HARRY!!!!!!!!!
- Tak?- spytał, wychodząc z łazienki, miał na sobie tylko ręcznik, owinięty wokół pasa.
- Gdzie są moje ubrania?!
- Wczoraj włożyłaś je do szafy- powiedział.
A ta szafa...- pomyślałam i weszłam do garderoby, w której jak powiedział Hazza miałam znaleźć sukienkę. I znalazłam. Tak jak mówił chłopak, wszystko znajdowało się w wielkiej drewnianej szafie.
***
... Życzę ci wszystkiego dobrego, zdrowia, szczęścia i miłości- powiedział Paul, składając mi życzenia. Później nadszedł czas na chłopaków, Dziewczyny, Rodziców, dziadków, przyjaciół, znajomych i menela, który przyszedł do nas na święta. Jako, że taki był zwyczaj, to przyjęliśmy go, dając mu czyste ubranie, pozwalając się ubrać i zjeść z nami wieczerzę.
Wigilia minęła szybko, pełno jedzenia, rozmów. Gdy ze stołu wzięto, już ostatnią potrawę, przyszedł czas na prezenty. Wszyscy otwierali je przez parę godzin. Dostałam m.in. śliczną srebrną bransoletkę od Harrego z napisem "Love" i naszyjnik. Od Lily, koturny, od Julie torebkę, od Milki buty i wiele innych rzeczy.
Po wyśpiewaniu 102936270 kolęd wreszcie rozeszliśmy się do pokoju.
~~~Lily~~~
Czy im na serio odbiło!?
- Nie, nie, nie, nie- krzyczałam na rodziców, którzy stali niewzruszeni- NIE.
- Lily- zaczął ojciec.
- Nie, nie, nie, nie! Czemu mi to robicie!? Nie pojadę! A na pewno nie z NIM.
- Pojedziesz.
- Nie, nie pojadę.
- Pojedziesz.
- Nie.
- Tak.
- Nie.
- Tak.
- DOSYĆ- krzyknęła Mama, patrząc to na jedno to na drugie- Dosyć. Przestańcie się wreszcie kłócić. Paul zostaw nas samych- ojciec popatrzył chwilę na mnie, a później opuścił pomieszczenie- pojedziesz i nie ma żadnych "Ale", zrozumiano?
- Ale...
- Zrozumiano?- powtórzyła głośniej.
- Tak- szepnęłam, patrząc na swoje trampki.
- Dobrze, możesz już iść.
- Tak, mamo- mruknęłam i opuściłam kuchnię.
Po wyśpiewaniu 102936270 kolęd wreszcie rozeszliśmy się do pokoju.
~~~Lily~~~
Czy im na serio odbiło!?
- Nie, nie, nie, nie- krzyczałam na rodziców, którzy stali niewzruszeni- NIE.
- Lily- zaczął ojciec.
- Nie, nie, nie, nie! Czemu mi to robicie!? Nie pojadę! A na pewno nie z NIM.
- Pojedziesz.
- Nie, nie pojadę.
- Pojedziesz.
- Nie.
- Tak.
- Nie.
- Tak.
- DOSYĆ- krzyknęła Mama, patrząc to na jedno to na drugie- Dosyć. Przestańcie się wreszcie kłócić. Paul zostaw nas samych- ojciec popatrzył chwilę na mnie, a później opuścił pomieszczenie- pojedziesz i nie ma żadnych "Ale", zrozumiano?
- Ale...
- Zrozumiano?- powtórzyła głośniej.
- Tak- szepnęłam, patrząc na swoje trampki.
- Dobrze, możesz już iść.
- Tak, mamo- mruknęłam i opuściłam kuchnię.
***
- Tylko się nie zabijcie- pomachała do nas mama z progu domu.
- Spokojna głowa- krzyknęłam i włączyłam silnik.
Ruszywszy z pojazdu, spostrzegłam, że Zayn ciągle pisze na telefonie i nie odrywa od niego wzrok.
- Z kim tak piszesz?- zapytałam od niechcenia.
- A co cię to obchodzi?- warknął i wrócił do "przeglądania" telefonu.
To była chyba najkrótsza rozmowa, jakąkolwiek ze sobą odbyliśmy. Ta dziewczyna wszystko zepsuła- pomyślałam i w moich oczach zaszkliły się łzy.
Przez następne pół godziny w aucie panowała cisza.
- Możesz się zatrzymać?- zapytał, błagalnym tonem.
- Jasne- zatrzymałam samochód na poboczu i patrzyłam jak Zayn z niego wybiega i wymiotuje na ziemię.
- Dobrze się czujesz?- spytałam, gdy wrócił.
- Tak.
- Jesteś pewien? Możemy się gdzieś...
- Tak- przerwał mi- jestem pewien.
Przyglądnęłam mu się chwilę i zobaczyłam parę różnic między tamtym a tym Zaynem. Ten miał włosy nie co dłuższe, twarz bardziej zmęczoną. Ciemne kręgi pod oczami, były wyraźniejsze niż zazwyczaj. Twarz miał bledszą i ściągniętą.
- Zayn, wszystko w porządku?- spytałam z niepokojem, patrząc na jego chudą twarz.
- Mówiłem ci już, że nic...
- Nie o to pytam. Jesteś taki jakiś... nieswój. Jesteś blady, chudszy. Zayn co się dzieje?- ponowiłam pytanie.
- Nic, naprawdę.
- Mi możesz powiedzieć- powiedziałam cicho.
Prychnął cicho, ale nie odpowiedział.
- Możemy jechać?- spytał.
- A... tak. Jasne.
Ponownie włączyłam silnik, który cicho zamruczał. Uważnie sprawdziwszy drogę wjechałam na ulicę i ruszyłam.
***
- Poproszę dwie puszki pepsi, oraz duży talerz frytek- powiedziałam do dziewczyny za ladą.
Zatrzymaliśmy się na jednej ze stacji, bo jak powiedział Zayn "potrzeba wzywa". Zgodziłam się z nim, choć nie ze względu na kibelek, ale pusty brzuch.
- 7.50 dolara- odpowiedziała kasjera, podając mi paragon. Wyciągnęłam ze skórzanego portfela wyznaczoną kwotę i udałam się zająć miejsce i poczekać na zamówienie. Mój wybór padł na stolik najdalej oddalony od pozostałych.
- Nie mogliśmy się zatrzymać na czymś normalnym?- spytał poirytowany Zayn, siadając naprzeciwko mnie.
- Co masz na myśli?- uniosłam brwi, zdziwiona.
- To jakiejś zadupie. Jestem gwiazdą- podkreślił ostatnie słowo- i nie mogę się nawet spokojnie załatwić?!
- Możesz, a kto ci broni?
Popatrzył na mnie ze złością i wziąwszy do ręki katalog, zagłębił się w lekturze.
Westchnęłam.
Zastanawiałam się, co się zmieniło od naszego zerwania. Na pewno schudło, to po pierwsze. Po drugie: charakter, kiedyś był milszy..., mniej arogancki. Po trzecie: wygląd. Gdy był ze mną bardziej o niego dbał- pomyślałam. Teraz miał na sobie koszulę, pomiętą. Włosy, sterczały mu na wszystkie strony, no i rzadziej się uśmiechał. Pamiętałam go jako "chłopca", lubiącego się zaszaleć, kochającego dobra i niebezpieczną zabawę.
- Numer 32 proszony o odebranie 2 puszek pepsi i frytek- rozległ się głos kasjerki.
Powolnym ruchem wstałam od stolika i ruszyłam odebrać zamówienie.
Wracając zauważyłam, że chłopak, ani razu nie oderwał się od katalogu.
- Wybrałeś już coś?- spytałam, przysuwając mu talerz.
- Nie dzięki- mruknął, nie patrząc na mnie- nie jestem głodny.
- Na pewno?- zaczęłam się z nim droczyć- Są pyszne.
- Nie- warknął- Nie Jestem G Ł O D N Y.
- Nie to nie- umilkłam i skupiłam się na jedzeniu, czasami na niego zerkając.
~~~Carmen~~~
- To nie był dobry pomysł- powiedziałam, patrząc na wszystkich zgromadzonych. Jedynymi osobami, których tu nie było to Perrie ze swoją rodziną, która nas opuściła po wyjeździe Zayna.
- Daj, spokój- odezwał się Liam- Znam Zayn'a, dadzą sobie radę.
- A jak nie?
- Możemy o tym przestać rozmawiać?- jęknęła po drugiej stronie salonu, Julie- Zamiast się kłócić, zróbmy imprezę.
- Nie, nie ma mowy- odparł stanowczo Liam- A co będzie jak Paul, jednak postanowi wrócić wcześniej?- dodał.
- Nic, powiemy, że Ufo przyleciało i kazało nam zrobić imprezę- mruknął Hazza, uśmiechając się do mnie.
- Taaaa, Paul na 100% uwierzy- prychnął Payne.
- Ja jestem za imprezą- odezwała się Danielle- No co? Nie ma Paul'a wykorzystajmy okazję.
- A co z Babcią Stasią?- zapytała Julie- Wiecie jaka ona jest.
Wszyscy przytaknęliśmy.
To właśnie babcia Jul, ostatnio zaczęła się drzeć, gdy zobaczyła mnie i Harrego, w połowie ... stosunku. Od tamtego czasu, wstydziłam się przebywać z nią w jednym pomieszczeniu, co było trudne bacząc na to, że kolacje i śniadania jedliśmy razem.
- Ma ktoś jakiś pomysł co z nią zrobić?-zapytałam głośno.
- Zakopać- krzyknął Niall.
- Utopić- odezwał się Harry.
- A coś normalnego?- rozejrzałam się- Żadnych mądrych pomysłów?- widząc, że Harry chce coś powiedzieć, dodałam- Nie będziemy jej topić, ani zakopywać. Może damy ją na dzień czy dwa do domu starców?- zaproponowałam.
- Nie przyjmą jej- powiedziała Julie- Nie pasuje jej jedzenie.
- Darmowe żarcie i jej nie pasuje?- popatrzył na nią zdumiony blondyn- "Jak dają to bierz, jak biją to uciekaj"- mruknął do siebie.
- Wiem- krzyknął Liam. Spojrzeliśmy na niego zdziwieni, że wziął to na poważnie. Było dla wszystkich oczywiste, że będzie przeciw imprezie- No co? Ja też chce się pobawić- uśmiechnął się znacząco do Danielle- Poprosimy wujka Simona, żeby się nią zaopiekował.
Na te słowa, jak i Julie, wybuchłyśmy tak niekontrolowanym śmiechem, że rozbolały nas brzuchy.
- Ty... Chyba.... żartujesz- powiedziałam, między głupawkami.
- Nie, czemu?
- Hahahah.... hahahahah..... hahahaah- śmiała się Julie.
- Hahahah... Ona... hahah... nigdy..ha... nie pozwoli...haha.. aby ktoś ją...haha... niańczył.
- Czemu?!
- Chwila- sapnęłam i próbowałam się uspokoić. Udało się po 10 minutach- Ponieważ, ona uważa, że sobie świetnie radzi. Gdybyśmy zadzwonili po Simona i powiedzieli, że ma opiekować się prze- słodką staruszką, miały miłą niespodziankę. Stasia bowiem, jest święcie przekonana, że zostawienie kogoś "sam na sam" świadczy, że jest się z tym kimś bardzo blisko. I gdybyśmy dali ją Simonowi..hahahah... zaczęła by sądzić, że chcemy ją zeswatać. I tu pojawiły by się pewne komplikacje...hahahah
- Czekaj, ty mówisz serio?- spytał Horan.
- Jak najbardziej- skinęłam głową i wybuchłam śmiechem.
- Ale jazda- mruknął Harry.
- Pfff- prychnęła Julie- Nie zastanawiałeś się nigdy, czemu nie pokazuję się z Niallem przy NIEJ?
Pokręcił głową.
- To już wiesz. Ona uznała by to za "bliższy" kontakt i powiedziała rodzicom... a ja jestem z chrześcijańskiej rodziny, więc seks przed ślubem jest zabroniony. Pewnie kazałaby mnie wydziedziczyć, bo złamałam "święte" prawo.
- Żartujesz- powiedział Horan.
- Niestety nie- powiedział ktoś za nami.
~~~Lily~~~
- Cholera- zaklęłam i ponownie zatrzymałam się przy drodze.
- Co znowu?- warknął Zayn.
- Zgubiłam się.
- Aha- mruknął i powrócił do pisania na komórce.
- MALIK- wrzasnęłam- DO CHOLERY JASNEJ, NIE MAM POJĘCIA GDZIE JESTEŚMY, WIĘC KURWA RUSZ DUPĘ I MI POMÓŻ ODNALEŹĆ DROGĘ.
- O cholera- spojrzał na mnie, po raz pierwszy z uśmiechem na twarzy- ty potrafisz krzyczeć.
- Malik, coś ty ćpał.
- Nic- ponownie przybrał szorstki wyraz twarzy- daj mi mapę.
Poddałam mu mapę i tak jak on przed chwilą zaczęłam przeglądać telefon. Najpierw sprawdziłam wiadomości i nieodebrane połączenia- 0. Później facebook i Twitter. Na tym ostatnim dodałam wpis
@Lilianna_Real ( @Lilianna_Prince mi zablokowali dziś, nie w opowiadaniu, ale w realu xD ) Nie umiem obsługiwać się mapą -.-
Po chwili zobaczyłam wpis * @Alexandra97xx A kiedyś umiałaś?
Odpisałam Carmen @Lilianna_Real Nie xD A ty umiesz?
@Alexandra97xx Co w tym trudnego?
@Lilianna_Real Wszystko?!
Nie dostałam już odpowiedzi. Pewnie się już wylogowała-pomyślałam i nie mając co robić zaczęłam follować fanów. Na twitterze miałam już ich ponad 4 miliony, zaś na facebook'u 7milionów.
- Zrobione- powiedział Zayn- Wiem, gdzie mamy jechać.
- Nareszcie- mruknęłam i wylogowawszy się z TT, włączyłam silnik- Gdzie teraz GENIUSZU?
- Jedź w prawo.
- Jesteś pewien?
- Tak i nie skręcaj dopóki nie natrafisz na znak niedźwiedzia.
- Jakiego niedźwiedzia? Nie widzę tu żadnego niedźwiedzia!
- Jedź, nie marudź.
- Gdzie teraz?
- Widziałaś niedźwiedzia?
- Tak, był po prawej- skłamałam.
- To teraz w lewo?
- Jesteś pewien?- ponowiłam pytanie.
- Tak.
- A teraz?
- Prosto.
- A teraz?
- W prawo i powinniśmy wjechać na autostradę.
10 minut później.
- Gdzie ta twoja autostrada?
- Nie.. według moich obliczeń, powinniśmy ją byli przejechać parę minut temu.
- To czemu nie przejechaliśmy!?
- Nie wiem! Jechałaś tak jak ci kazałem?
- Taaak.
- Na pewno?- przyjrzał mi się podejrzliwie.
- Tak. Najpierw prawo, później lewo, prosto...
- To zaraz zobaczymy autostradę.
Jechaliśmy, rozglądając się dookoła i szukaliśmy autostrady. Ale oprócz jakiegoś wały i pustkowia, nie widzieliśmy nic. Wkurzona zatrzymałam się na poboczu i wyszłam z auto, zrobił to samo.
- No super, zabłądziliśmy.
- Nie wiem, jak to możliwe- przyznał Zayn.
- Daj mi to- wyrwałam mu mapę i próbowałam zlokalizować miejsce naszego pobytu- Jesteśmy tu..., albo tu..., albo tu. Cholera, tu wszystko wygląda identycznie.
- Trzeba umieć patrzeć, daj mi mapę- złapał ją za jeden koniec
- Nie, sama znajdę.
- A właśnie, że nie.
- A właśnie, że tak.
- Nie.
- Tak.
- Nie.
- Tak.
- Nie- krzyknęłam i pociągnęłam ją do siebie, rozrywając na pół.
- Patrz co zrobiłaś!
- Ja!? Ja!? Kazał ci ktoś ciągnąć?
- Ty ją rozerwałaś.
- Ty.
- Dobra, nie ważne- krzyknął i wszedł do samochodu. Ja stałam jeszcze przez chwilę, ale gdy pierwsze krople deszczu zaczęły spadać, weszłam do auta.
***
Pół godziny później zatrzymaliśmy ponownie, tym razem z powodu braku paliwa.
- Co jest?- zapytał Malik.
- Nie ma paliwa- mruknęłam i wysiadłam z auta. Najpierw zobaczyłam czy nie ma zapasowego, nie było. Później wyjęłam telefon z zamiarem zadzwonienia po pomoc. Brak zasięgu.
- Cholera- zaklęłam i wróciłam do auta. Tam odchyliłam fotel i przykryłam się kocem, znajdującym się na tylnych siedzeniach.
- Co ty robisz?
- Idę spać.
- Mogę prowadzić...
- Nie- przerwałam mu- Po pierwsze: Nie ma paliwa. Po drugie: Brak zasięgu. Po trzecie: Nie masz prawka. Po czwarte: Dobranoc.
~~~Julie~~~
Impreza rozkręciła się już na całego. Na dole wszyscy dobrze się bawili, a ja z każdą chwilą byłam coraz bardziej blada.
- Kochanie- podszedł do mnie Niall- Co się stało? Źle się czujesz?
- Nie- szepnęłam.
- Wiesz, że mi możesz powiedzieć- delikatnie pocałował mnie w policzek.
- To nie możliwe.
- Co jest nie możliwe?- spytał zdezorientowany.
- Niall... jestem w ciąży.
Też was kocham <3333333333333
PRZEPRASZAM. Wiem, rozdział miał być o wiele wcześniej. Ale:
Po 1: Szkoła.
Po 2: Brak czasu.
Po 3: Nie mam prawka, nie no żartuje.
- Co jest?- zapytał Malik.
- Nie ma paliwa- mruknęłam i wysiadłam z auta. Najpierw zobaczyłam czy nie ma zapasowego, nie było. Później wyjęłam telefon z zamiarem zadzwonienia po pomoc. Brak zasięgu.
- Cholera- zaklęłam i wróciłam do auta. Tam odchyliłam fotel i przykryłam się kocem, znajdującym się na tylnych siedzeniach.
- Co ty robisz?
- Idę spać.
- Mogę prowadzić...
- Nie- przerwałam mu- Po pierwsze: Nie ma paliwa. Po drugie: Brak zasięgu. Po trzecie: Nie masz prawka. Po czwarte: Dobranoc.
~~~Julie~~~
Impreza rozkręciła się już na całego. Na dole wszyscy dobrze się bawili, a ja z każdą chwilą byłam coraz bardziej blada.
- Kochanie- podszedł do mnie Niall- Co się stało? Źle się czujesz?
- Nie- szepnęłam.
- Wiesz, że mi możesz powiedzieć- delikatnie pocałował mnie w policzek.
- To nie możliwe.
- Co jest nie możliwe?- spytał zdezorientowany.
- Niall... jestem w ciąży.
Też was kocham <3333333333333
PRZEPRASZAM. Wiem, rozdział miał być o wiele wcześniej. Ale:
Po 1: Szkoła.
Po 2: Brak czasu.
Po 3: Nie mam prawka, nie no żartuje.
@Lilianna_Real
NASTĘPNY RÓWNA SIĘ 25 komentarzy
Świetny ; ))
OdpowiedzUsuńCzekam na nstępny i przy okazji zapraszam do siebie :*
http://callmemaybeklaudia.blogspot.com/
super!!!
OdpowiedzUsuńzapraszam do mnie http://foreverlovetoonedirection.blogspot.nl/
megaa ♥ znowu wymagasz komentarzy -,- czekam na NEXT ^^
OdpowiedzUsuńSupcio!!!!
OdpowiedzUsuńCzekam na nn
O KURWA .! ZAJEBISTE<3 CZEKAM NA NEXTA ;*
OdpowiedzUsuńDaj next bo chce wiedziec co z zaynem! Tp jest biste!
OdpowiedzUsuńKurwa! Zajebiste! :D Szybko pisz nowy! :D
OdpowiedzUsuńMega Mega Mega ♥ Kocham . :D Boszz. ja n a miejscu Lily, bym uciekła z domu i nie spędzała świąt z rodziną Perrie xd
OdpowiedzUsuńMiss. Styles. ; *
Mega Mega Mega ♥ Kocham . :D Boszz. ja n a miejscu Lily, bym uciekła z domu i nie spędzała świąt z rodziną Perrie
OdpowiedzUsuńJa chceee następny szybciej. Nie wiem czy szybko sie uzbiera te 25 kom. ale licze na to. Jakoś nie polubiłam Perrie:D
OdpowiedzUsuńNie mogę się doczekać następnego rozdziału :) Jest świetny !
OdpowiedzUsuńFajny rozdział. Czekam na następne z niecierpliwością ! :*
OdpowiedzUsuńJa poprostu kocham to opowiadanie.Dodaj wcześniej np po 20.Czekam :D
OdpowiedzUsuńWow jest świetne.
OdpowiedzUsuńMasz talent!
Będę tu zaglądać.
Zapraszam do siebie http://one-direction-zayn.blogspot.com/
fajne!!!!!!!
OdpowiedzUsuńTwoj blog jest naprawdę genialny
OdpowiedzUsuńpodziwiam cię za ten talent pisania i
czekam na następny post :)
zapraszam do siebie!
Genialny rozdział.Szybko następny!!
OdpowiedzUsuńWow mega cudowny rozdział <3 :* !! ^^
OdpowiedzUsuńSuper Czekam na kolejny :D
OdpowiedzUsuńŚwietny:)
OdpowiedzUsuńNie dam rady skomentować wszystkich rozdziałów, ale każdy by powiedział ;p boski, świetny, genialny, cudowny, fantastyczny, ciekawy... więc wiesz xD
I zapraszam do siebie:) BYłabym wdzieczna jakbys mogla pozostawić po sobie jakiś znak :)
http://one-thing-onedirection.blogspot.com/
http://moments-in-times-onedirection.blogspot.com/
Fajnie !!!! Podoba mi się!! Wejdziesz, skomentujesz, zostaniesz obserwatorem ? - http://really-true-story.blogspot.com/ ;)
OdpowiedzUsuńKOCHAM CIĘ, KOCHAM CIĘ !!!!!
OdpowiedzUsuń~Kaśka Directioner
Uwielbiam to opowiadanie, z każdym rozdziałem jest lepiej! Przepraszam , że nie komentowałam poprzednich rozdziałów:) Już nie mogę się doczekać następnego !<3
OdpowiedzUsuńŻyczę weny i jakby co będę czytać rozdziały w czasie wakacji !:)
Uwielbiamm ;) pisz pisz wciąga ;)
OdpowiedzUsuńKocham to opowiadanie... <333333
OdpowiedzUsuń