wtorek, 17 kwietnia 2012

Czternaście.

~~~Louis~~~~
Trzask drzwiami i kroki na schodach. Pierwsza myśl? Włamywacz. I co tu robić...? Patelni nie mam pod ręką... może but? Spojrzałem na szmaciane kapcie...to albo śmierć. Cicho zwlekłem się z łóżka i biorąc po drodze "broń", na paluszkach podszedłem do drzwi. Czekałem i nadsłuchiwałem... Po chwili zobaczyłem klamkę ruszającą się. Ktoś wchodzi. Drzwi się otwarły.
- A masz!- krzyknąłem i zacząłem nieproszonego gościa bić kapciami.
- Lou, Lou, LOUIS!- zaczął się ten ktoś drzeć- to ja Harry!
- Co??! Harry- rzuciłem się na przyjaciela.- Boże, ale się o ciebie baliśmy! Gdzieś ty się podziewał?- potargałem mu włosy.
- Cicho- syknął- Nie chce, aby ktoś wiedział, że tu byłem.
- Czemu?- zdziwiłem się.
Usłyszałem ciche westchnienie.
- Lou, ja nie potrafię...- zaczął i przerwał.
- Czego nie potrafisz?
Cisza.
- Harry!!!
Cisza.
- Styles do cholera, co ty wygadujesz!?- wkurzyłem się.
- Ja nie potrafię tu zostać- pokręcił głową, a po jego policzku spłynęła łza- beze mnie będzie wam lepiej- szepnął i ruszył w stronę swojej walizki. Wziął ją do ręki, dopakował najpotrzebniejsze rzeczy i wyszedł. Harry Styles odszedł.

~~~Julie~~~
Przeciągnęłam się i spojrzałam z uśmiechem na śpiącego Nialla. Ale on słodko śpi- pomyślałam i przytuliłam się do niego, a on w odpowiedzi przyciągnął mnie do siebie, namiętnie całując.
- Mogłabym się tak codziennie budzić- stwierdziłam
- Aż tak dobrze całuję?- droczył się ze mną.
- Haha.- zaśmiałam się i usiadłam na łóżku.
- A ty dokąd?
- Muszę się wykąpać.
- No nie!- jęknął- Bywasz w łazience tak często jak Zayn.
- To chyba dobrze prawda?
- Zależy dla kogo.
Wywróciłam oczami i poszłam do łazienki, biorąc po drodze potrzebne rzeczy.
- Tylko szybko- krzyknął Niall za mną.
Uśmiechnęłam się pod nosem i zaczęłam poranną toaletę. 
Kąpiel, ubranie się, wymycie zębów no i oczywiście makijaż, bez niego nie wychodzę nigdzie i nigdy.
W pokoju nie zastałam Nialla, więc udałam się do kuchni. Cała "rodzinka" już tam siedziała, brakowało tylko Louisa, który w tym momencie zszedł na dół. 
- Witajcie, mamy dla was nowinę- oznajmił z uśmiechem Paul. Wszyscy na niego spojrzeliśmy, również się uśmiechając.
- Dziś idziecie do...
- Harry Odszedł- szepnął Lou, a każdy kto w tym domu ma oczy spojrzał na niego.
- Co powiedziałeś?- spytał ojciec dziewczyn.
- Harry Odszedł- powtórzył i zalał się łzami. 

~~~Louis~~~
Minęły dwa dni..., dwa dni odkąd brakuje loczka. W domu zrobiło się cicho, nikt się nie śmiał, nikt ze sobą nie rozmawiał. 
Milka ciągle płacze, Paul odbiera miliony telefonów, chłopcy z Julie i Carmen się nawzajem pocieszają a Lily... ona się zamknęła się jakby w sobie. Od dwóch dni nie wychodzi z pokoju, nic nie je, nie pije. Zayn próbował ją pocieszyć, ale nie na wiele się to zdało. 
Poczułem wibracje w telefonie. Spojrzałem na wyświetlacz, myśląc że to Eleanor, ale jednak nie. Dzwonił "Loczuś <3". Serce zaczęło mi bić szybciej. Odebrałem.
- Harry? Harry, to naprawdę ty?- szepnąłem.
Cisza.
- Harry jesteś tam?
- Tak. 
- Wróć do nas!- powiedziałem.
- Nie mogę- wyczułem smutek w jego głosie.
- Co ty wygadujesz?! Oczywiście, że możesz!!!
- Lou, ja naprawdę nie mogę. To nie takie proste.
- Co w tym trudnego? Wsiadasz w autobus i przyjeżdżasz. 
- Nie mogę-powtórzył.
- Ale dlaczego!? Nawet nie wiesz, jak wszyscy za tobą tęsknimy.
- Tęsknicie?
- Tak! Bez ciebie to nie to samo. Wszystko się rozpadło. 
- Wszystko czyli...?- zaczął się dopytywać.
- Zespół... nasza przyjaźń. 
- Zespół może dalej istniej beze mnie.
- Nie może. Bo zespół to także ty. Pamiętasz? Przyjaźń na zawsze.
- Oni mnie nie chcą.
- Kto? Milka, która ciągle płacze? Czy może Lily, która nic nie je, bo się obwinia. Wszystko się rozpadło i to tylko nasza wina. 
- Lou... ja cię naprawdę przepraszam, ale nie potrafię. Ale dalej się przyjaźnimy tak?- spytał z nadzieją w głosie.
- Oczywiście!- powiedziałem.
- To jako przyjaciele mogę cię o coś prosić?

~~~Harry~~~
Dziękowałem Bogu, za takiego przyjaciela jakim jest Louis Tomlinson. Po skończonej rozmowie, długo myślałem nad tym co mi powiedział. Milka płacze? Ha, chyba ze szczęścia. Lily nie je? To było dziwne, ale przecież na pewno zmięknie.-pomyślałem i przypomniałem sobie o kimś ważnym... Carmen... i chłopcy, cholernie za nimi tęskniłem. 
- Harry, obiad- głos Caroline wyrwał mnie z zamyślenia. Zszedłem na dół, kierując się w stronę kuchni, z której śmierdziało zgniłymi jajami.
- Co tak cuchnie?-zatkałem sobie nos.
Popatrzyłam na mnie ze złością.
- Jak ci się nie podoba, to sobie sam coś ugotuj- warknęła i wyszła z kuchni.
Westchnąłem.
 Od kiedy postanowiłem u niej zamieszkać, ciągle się kłóciliśmy o byle co. Najczęściej kłótnia wywołana była przeze mnie. Nie wiedziałem czemu ją tak irytuje, może zmieniłem się? Choć co rano patrzyłem w lustro to nie widziałem żadnych zmian. Kręcone włosy, zielone oczy i ten "cudowny uśmiech", jak to mówiły czasem fanki. 
Spojrzałem na zegarek stojący obok okna 15:42, dobra trzeba się zbierać.
- Wychodzę- krzyknąłem.
- I nie wracaj- usłyszałem w odpowiedzi.
Wywróciłem oczami i ruszyłem w stronę przystanku autobusowego. 
Z domu Caroline do domu chłopaków jechało się ponad godzinę, więc miałem godzinę spokoju...

Zapukałem do drzwi, ale nikt się nie odezwał. Popchnąłem je lekko i wszedłem do środka, zastanawiając się gdzie podziali się domownicy. Skierowałem się w stronę schodów, a dokładnie do mojego dawnego pokoju. Szedłem wolno, aby nie narobić za wiele hałasu, bo nie chciałem być zauważony. Nie musiałem się jednak bać. Dom wydawał się być jakby pogrążony w śnie. 
- Harry!!!- na głos Liama, podskoczyłem jak oparzony. Cholera- pomyślałam- czemu akurat na niego musiałem trafić.
- Ludzie, HARRY WRÓCIŁ- wrzasnął i mocno mnie do siebie przytulił. Powoli z pokoi zaczęli wychodzić ludzie, brakowało tylko Lily.
- Harry!- krzyknął Paul, który jako ostatni wyszedł z pokoju- Myśleliśmy, że odszedłeś.
Bo odszedłem- chciałem powiedzieć, ale widząc jego szczęście, powstrzymałem się.

~~~Lily~~~
Mocniej otuliłam się kołdrą, próbując zasnąć. Głowa mnie bolała, a gardło paliło, domagając się wody. Od trzech dni nic je jadłam, a piłam tylko wtedy gdy musiałam. Czułam się winna, bo to przeze mnie, wszystko się rozwaliło. To przeze mnie Harry odszedł. To przeze mnie, Milka jest smutna. To ja ją namawiałam, żeby zagadała z tym chłopakiem. I jak to się skończyło? Wszyscy zaczęli mnie nienawidzić. A ja chciałam tylko pogodzić się z rodziną i spełnić marzenia. Czy to taka zbrodnia? Widocznie tak. To co zrobiłam... zniszczyłam wszystko i wszystkich. Przyjaciele odwrócili się ode mnie. Co do jednego...
Wstałam z łóżka i postanowiłam wyjść z pokoju. Co jak co, ale Lilianna Prince się nie poddaje. Moja pewność siebie minęła po niecałej minucie. Nie potrafiłam im spojrzeć w twarz. I w tym momencie coś zrozumiałam, nikt się o mnie nie martwi, tak jakbym nie istniała. Zalana łzami pobiegłam do łazienki, wzięłam żyletkę do ręki i zrobiłam delikatne nacięcie na nadgarstku.

~~~Carmen~~~
Nie mogłam patrzeć na niego. Chciałam go nienawidzić za to, że nas zostawił, że mnie zostawił. Myślała, że coś dla niego znaczę. Myliłam się. Ja podobnie jak reszta nie byliśmy mu potrzebni, przecież to był HARRY STYLES, chłopak za którym ganiały tysiące fanek. Byłam przy nich nikim. 
Dopiero po chwili zdałam sobie sprawę, że brakuje mi kogoś, tą osobą, była Lily.
- Julie- szepnęłam i potrząsnęłam lekko jej ręką.
- Hmm?-odwróciła głowę w moją stronę.
- Gdzie jest Lily?- rozejrzała się.
- Pewnie w swoim pokoju. Nie wychodzi z niego.
- Nie uważasz, że to trochę podejrzane? No wiesz, przecież mogło się jej coś stać...
- Daj spokój. Przecież znasz ją, nie zrobiła by niczego głupiego.- Nie potrafiłam sobie na to pytanie odpowiedzieć. Znałam Lily, ale czy aby wystarczającą?
- Carmen!- odezwał się Hazza, uśmiechając się. 
Skrzywiłam się. Nadal byłam na niego wściekła.
- Możemy pogadać?- spytał. Kiwnęłam głową i poprowadziłam go do swojego pokoju.
- Czego chcesz?- spytałam oschle, siadając na łóżku. Nie miałam ochoty na pogaduszki, nadal martwiłam się o L'il
- Przeprosić. Wiem, że zachowałem się jak ostatni idiota, tak wyjeżdżając, bez żadnego pożegnania. Ale po prostu, nie chciałem cię ranić. Jesteś dla mnie ważna. Naprawdę. Dlatego też między innymi tu przyjechałem. 
Siedziałam cicho. Co miałam mu powiedzieć? Ja też za tobą tęskniłam? Nie, no w życiu! Nie ma mowy. Trudno, jego wina, niech trochę pocierpi. To nie ja postanowiłam wyjechać, tylko on prawda?
- To tyle?- zapytałam, po chwili ciszy.
- Tak...
- Możesz wyjść- wskazałam na drzwi. Nie ruszył się.
Westchnęłam.
- Coś jeszcze?
- Czemu mnie nienawidzisz?- spytał prosto z mostu.
Upss.., nie o to mi chodziło.
- Ja...nie nienawidzę cię- powiedziałam w końcu.
- To czemu mnie wyganiasz?- dopytywał się.
- Nie wyganiam..., ale... mówiłeś przecież, że musisz coś załatwić.
Podszedł do mnie.
- To może poczekać- jego twarz, była wyjątkowo blisko mojej.
- Harry nie- szepnęłam i odwróciłam się do niego plecami.-
- Nie rozumiem....myślałem, że ci się podoba.
- Bo tak jest..., ale...
- Naprawdę cię lubię- pogłaskał mnie po pliczku.
- Ja ciebie też- przybliżył swoje usta do moich- Dlaczego odszedłeś?- nie wytrzymałam i zadałam to pytanie.
Cofnął się gwałtownie, jakbym go uderzyła.
- Dlaczego?- powtórzyłam.
- A co miałem zrobić? Zostać?- po jego policzkach popłynęły łzy- Dla nikogo nic nie znaczę. Jestem nikim. Wszyscy mnie wykorzystują. 
- Dla nikogo? A ja. A Paul. A chłopcy? A Lily?
Spojrzał na mnie czerwonymi oczami.
- Nikt nie stanął po mojej stronie, gdy mówiłem prawdę.
- Prawdę!? Wiesz, co w ogóle mówisz? Prawda jest taka, że Saver, nas wszystkich wrobił. Dał Mili narkotyki, które ona spożyła! Mogła się zatruć, a co gorsza umrzeć!!!
- Co...? Nie wiedziałem- szepnął.
- A skąd miałeś wiedzieć, jak nie dałeś wytłumaczyć sobie Milce prawdy!- krzyknęłam- Nie dajesz tym szans, na których ci zależy.
- Ja nie daje!?- wkurzył się- To wy mi dajcie najpierw szanse!
- Milka ci dała. Lily...
- Lily!? Lily mnie olała, podobnie jak w wszyscy.
- Znam Milkę od 6 lat i wiem, że ona by czegoś takiego nie zrobiła, dlatego nie stanęłam po twojej stronie. A ty jakbyś był choć trochę mądry nie poruszył byś takiego tematu parę dni po tragedii! Więc, nie dziwię się zachowaniem siostry, najpierw umiera jej dwójka rodzeństwa..., a teraz ty wyzywasz jej jedyną siostrę!? Czy tyś zgłupiał? 
- Ja...- za jąkał się.
- Harry ile tak naprawdę o mnie wiesz?- spytałam już spokojnym tonem. Popatrzył na mnie ze zdziwieniem- chce ci po prostu dać do zrozumienia to co przed chwilą powiedziałam. Więc się pytam. Ile  tak naprawdę o mnie wiesz?
- Nie wiele- przyznał.
- A chcesz się dowiedzieć? Może wtedy zrozumiesz, że zrobiłeś źle opuszczając zespół.
Skinął, sztywno głową.
- Ok. Zacznę od samego początku. Urodziłam się 25 lipca 1994 roku, w Los Angeles. Moim rodzice rozwiedli się gdy miałam 3 miesiące i zamieszkałam z mamą. Była dla mnie wszystkim. Pomagała mi w problemach, w nauce itd. Gdy miałam 6 lat, poznała Adrew, alkoholika, narkomana. Zakochali się w sobie. Później i ona zaczęła pić i brać różne tabletki. Nie mogłam tego znieść, więc się wyprowadziła do taty, który mieszkał w Londynie. Nie był to dobry pomysł. Ojciec może nie był narkomanem, ale alkoholikiem owszem. Gdy miał zły humor, darł się na mnie i mnie bił. Gdy skończyłam 9 lat, zaczął mnie molestować... to było straszne. Bo 3 latach uciekłam od niego. Policja mnie zabrała do domu dziecka. Myślałam, że moje problemy się skończyły, ale nie. Nie minęły parę miesięcy, gdy zadzwonili do mnie i powiedzieli, że mama nie żyję. Przedawkowała. To był cios. Choć mnie opuściła, kochałam ją nadal i była dla mnie wszystkim..., a to wywróciło moje życie do góry nogami. Zaczęłam się ciąć- pokazałam mu blizny na rękach- Miałam dopiero 12 lat a tyle przeżyłam. Później uciekłam z placówki, w której mnie trzymano. Nikt się nie przejął moim zniknięciem. Próbowałam żyć nadal i udało mi się dopiero gdy poznałam Julie. Poznałyśmy się przypadkowo. Nie miałam domu nad dachem i niczego do jedzenia, więc musiałam żebrać i to tak właśnie zaczęła się nasza przyjaźń. Choć byłam brudna, to wzięła mnie po swój dach, nie bacząc na to, że mogę być coś jej zrobić. Nie. Ona mnie wzięła, bo wiedziała, że nie może mnie zostawić. I od tamtego czasu się przyjaźnimy. Miałyśmy jedną kłótnię, która zakończyła się tragedią, mianowicie, przez pewien czas się nie widywałyśmy. Ale to inna historia. Nie powiedziałam ci tego, abyś patrzył na mnie z litością, bo wiele osób tak robi. Powiedziałam ci to ponieważ uważam, że nie powinieneś się obrażać za to, że nikt nie stanął po twojej stronie. Pomyśl sobie co zarówno Lily jak i Milka przechodzą. To nie jest łatwy okres. 
Odetchnęłam chwilę, czekając aż się odezwie
- Dziękuje- powiedział i mnie pocałował. Przyznam, że byłam mile zaskoczona. Myślałam, że spojrzy na mnie jak na idiotkę i zacznie się śmiać.
- Nie ma za co- uśmiechnęłam się.
- Chyba, muszę coś zrobić- westchnął.
- Co...?
- Przeprosić. Jestem idiotą.-popukał się w czoło- Mówiąc to wszystko w salonie, nie myślałem o tym, że kogoś zranię. 
- Wybaczą ci. Jesteś dla nich równie ważny jak byłeś dotychczas. Nawet bardziej. Nie zapominaj o tym- pocałował go lekko.
Przytulił mnie. Siedzielibyśmy pewnie tak dłużej, gdyby nie upiorny krzyk dochodzący z dołu. Nie patrząc czy idzie za mną pobiegłam w stronę wrzasków. To co zobaczyłam przyprawiło mnie o mdłości. Na ziemi, było mnóstwo krwi, a w otwartych drzwiach półżywe ciało Lily.

SIEMA LUDZISKA. 
Trochę dramatyzująca scena ale co tam heh xD Jak tam? ;)Podoba się? :P 
Mam prośbę. Nie wiem czy chcecie, aby Lily umarła więc napiszcie mi w komentarzach :)
A i jeszcze jedno. chcecie, żeby w ich życiu się zmieniło? Napiszcie mi, jak chcecie, aby wyglądał następny rozdział. BUZIAKI <3 A zapomniałabym, założyłam nowego bloga: http://ourdreams-teamgirl.blogspot.com/ też o 1D zapraszam :)))
I LOVE YOU <3



19 komentarzy:

  1. Nic ma się nie zmieniać i Lil ma żyć ! ♥ & Rozdział świetny ! Kocham cię ♥

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak to Harry i Carmen .? Myślałam że on będzie z Milką;p No ale masakra biedna Lily, niech ona przeżyje.!!!kocham twój blog.!

    OdpowiedzUsuń
  3. Niczego nie zmieniaj , blog jest idealny poleciłam go kilku znajomym :)
    A co do Lily to hmmm ? ONA MUSI ŻYĆ ! nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału , z każdym nowym odcinkiem twój blog staję się coraz lepszy i dojrzalszy dobra robota i oby tak dalej ! blogerka Xxx

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja też myślałam ze z Milką ?!! Niech Lily nie umieraa.

    OdpowiedzUsuń
  5. super rozdział niech lily przeżyje a mika i harry bedą razem czekam na nn:*

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja tez myślałam, że Harry będzie z Milką :). Dramatyczny rozdział ;p. storyoffaless.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. wiem, mieli być ale koleżanka chciała się pojawić w opowiadaniu.. a ona tylko z Hazzą, chciała mnie nawet udusić :P

      Usuń
  7. Cóż skoro nie będzie z Milką to trudno, damy radę i tak :P . Twój blog jest wspaniały. Proszę niech Lily przeżyje, bo bez niej to nie to samo :( . W zasadzie, gdy ginie jeden z głownych bohaterów to (moim zdaniem) opowiadanie się kończy. Nie jest to już to samo. :( Niech przeżyje .! :**

    OdpowiedzUsuń
  8. Dramatyczny rozdział. Lilka niech przeżyje , przecież to główna bohaterka!! Tak mi wpadło że niby gazety będą pisać że "umarła", jak czasami jest ze sławami . Hmmm co ty na to?? Bedzie mi miło jak skomentujesz u mnie na
    http://historyofmylife.blog.onet.pl/

    OdpowiedzUsuń
  9. Lily ma przeżyć ! :D
    świetny rozdział <3
    + Harry i Milka będą razem ? bo ja chcę jak i wszyscy ! :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. przykro mi ale to nie możliwe. Koleżanka ( Carmen ) jest zakochana po uszy w Hazzie i kazała być z nim. :P

      Usuń
  10. Smutny :D Lily musi żyć ale proszę niech Harry będzie z Milką :D proszę :D

    OdpowiedzUsuń
  11. Lily ma żyć bo tak dziwnie jak główna bohaterka umiera
    I nie kończ tego opowiadania jest świetne:)
    mam nadzieje że niedługo dodasz następny!!

    OdpowiedzUsuń
  12. super ; )

    Klaudiaa

    OdpowiedzUsuń
  13. Ożeszkurde *___* Lily musiii żyć. Nie uśmiercaj jej błagam :p I skoro Carmen ma być z Harry'm to co będzie z Milką ? :D Angela ♥

    OdpowiedzUsuń
  14. świetny rozdział... ;)
    i lily ma żyć!!!
    Kinga ;)

    OdpowiedzUsuń