sobota, 7 kwietnia 2012

Dwanaście.

~~~Lily~~~
Łzy, pełno łez. Nigdy nie widziałam tyle ludzi płaczących na raz. Tata poinformował już wszystkich w rodzinie, że straciliśmy ich. Odeszli. Nie mogłam w to uwierzyć, że ich po prostu już nie ma. To nie fair. Czemu ja, Milka, Tata, Carmen mogliśmy zobaczyć to wszystko a oni nie? Dlaczego!?
Pokręciłam głową i spróbowałam choć przez chwilę myśleć o czymś innym. Głowa mi pękała. Po tych wszystkich drinkach, które wypiłam na imprezie nic dziwnego- pomyślałam i złapałam się za głowę, mając nadzieję, że choć przez chwilę nie będę czuła tego pulsującego, tępego bólu. Ale nic z tego. Zrezygnowana ruszyłam w stronę wody w wielkiej butli. Nalałam sobie połowę kubeczka i wypiłam za jednym razem. Nie pomogło.
Wyjęłam z kieszeni telefon, aby sprawdzić godzinę. 2:40. Więc siedzę tu od ponad 35 godzin, czekając na wiadomości od ojca, która nie nadchodziła. 35 godzin, bez snu...
Mi jako, że nie jestem pełnoletnia, zabroniono wejść na sale, w której znajdowała się moja mama. Nie mogłam jej zobaczyć..., ani pocieszyć. Więc co była ze mnie za córkę. Wkurzona kopnęłam z całej siły kosz na śmieci, który z okropnym hałasem potoczył się parę metrów ode mnie.
- Ej, spokojnie!- krzyknęła z jedna z pielęgniarek. Ubrana była w biały habit i takiego samego kolor butki.- Mogę ci w czymś pomóc?- spojrzała na mnie z uśmiechem. Skrzywiłam się. Jedyne o czym teraz marzyła to ucieknięcie jak najdalej stąd.
- Nie, nic nie potrzebuje- westchnęłam widząc, że kobieta nie da za wygraną.
- Wiem, że musi ci być ciężko- zaczęła, kładąc swoje dłonie no moich kolanach- ale przejdzie. W końcu o tym zapomnisz...
- Co!?- krzyknęłam wściekła. Ona chce, abym zapomniała o swoim rodzeństwie!? O osobach, które nad życie kochałam, choć ich nie poznałam.
- Przepraszam. Nie to miałam na myśli- zaczęła się bronić.
- Nie ważne- mruknęłam i szybkim krokiem oddaliłam się od miejsca, w którym przed chwilą stałam.


~~~Milka~~~                                                                       
Spojrzałam na siostrę siedzącą niedaleko mnie. Była przybita. Chciałam ją pocieszyć, ale nie wiedziałam jak. Nienawidziłam siebie. Nawet tego nie potrafię..., pocieszyć własnej siostry.
Łzy znów zaczęły płynąć mi po twarzy. Nie starłam je. Nie zrobiłam nic.
Chciałabym, aby było już po wszystkim. Ile można czekać?- chciałam krzyczeć. Ale z mojego gardła nie wydobył się żaden dźwięk.
Dotknęłam kieszeni, w której miałam jeszcze narkotyk. Nie chciałam go. Nie chciałam. Ze złością wstałam z krzesła i wrzuciłam woreczek z białym proszkiem do śmietnika. Stałam przy nim chwilę, rozmyślając o rzeczach, które wydarzyły się od przyjazdu do Los Angeles.
Studio, plan filmowy, makijażystka, Harry... tak bardzo go zraniłam... chciałam to naprawić, ale jak? Nie wierzyłam w to, aby potrafił mi wybaczyć. Tyle ciosów zadałam w jego serce.
Przecież wiedziałam jaki jest. Wiedziałam o nim wszystko..., podobnie jak o pozostałych.
Rozejrzałam się szukając wzrokiem chłopaka. Siedział samotnie obok "wodopoju", mianowicie obok butelki z wodą. Był przygnębiony i smutny. Musiałam go pocieszyć. Musiałam mu to wytłumaczyć.
Po dobrych kilku minutach, wreszcie udało mi się zrobić parę kroków w jego stronę. Moje nogi były ciężkie, jakby ważyły parę ton.
Chłopak na dźwięk moich kroków, podniósł głowę. Gdy zobaczył kto idzie, smutny, opuścił ją z powrotem. Podeszłam do niego i stanęłam przed nim.
- Harry...- zaczęłam. Nikt mi nie odpowiedział, ponowiłam próbę- Harry, ja cię tak bardzo przepraszam- szepnęłam i uklękłam przed nim, łapiąc go za ręce. Wyrwał się. Czułam jakby ktoś mnie spoliczkował.- Możemy chociaż pogadać?
- Nie ma o czym gadać- mruknął, nie podnosząc głowy.
- Jak to nie ma? A o nas?- w moich oczach ponownie pojawiły się łzy. Wiedziałam, że już nic nie będzie takie samo. To nie było realne. Moje życie straciło sens. Słowa które później mówił, były jak cios nożem prosto w serce.
- Nie ma już nas- wreszcie podniósł na mnie wzrok. W jego zielonych tęczówkach, czerwonych od płaczu, jarzyła się nienawiść - I nigdy nie było. Okłamywałaś mnie od samego początku..., a ja głupi ci zaufałem. Myślałem, że jesteś inna. Ale się myliłem. Dla ciebie nie jestem Harrym Styles, zwyczajnych chłopakiem, który ma uczucia. O nie. Dla ciebie jestem wielką gwiazdą, która dała się nabrać. Która grała w twoją grę. Kierowałaś mną jak marionetką. Dla ciebie byłem nikim. Chciałaś wyróżniać się z tłumu. Chciałaś się dowiedzieć,jak to jest być dziewczyną, którą wszyscy podziwiają, biorą za wzór. Ale nie. Przejrzałem cię. Saver wszystko mi powiedział...
- I ty mu uwierzyłeś?!- wrzasnęłam, a kilkoro osób spojrzało na nas.- On jest narkomanem Harry. Słyszysz!? Narkomanem. Był pod wpływem narkotyku- zaczęłam mówić do niego jak do 5-letniego dziecka, które uczy się płynnie mówić i czytać.
- Zejdź mi z oczu- warknął- Nie chce cię już więcej widzieć- to powiedziawszy wstał i ruszył w stronę schodów, prowadzących do sali, w której znajdowała się moja mama.


~~~Carmen~~~                                                                   
- Harry co się stało?- podbiegłam do niego. Był blady jak płótno, jego oczy błysnęły białkiem.- Harry!- wrzasnęłam.
Spojrzała na mnie, próbując złapać oddech.
- Nic mi nie jestem. Jestem po prostu zmęczony- pomogłam mu wstać i poprowadziłam do jednego z krzeseł ustawionych pod ścianą. Gdy chłopak usiadł, dotknęłam wolną ręką jego czoła sprawdzając temperaturę, drugą zaś podtrzymywałam go, bojąc się, że zaraz zemdleję. Jego czoło było gorące.
- Jesteś cały rozpalony- powiedziałam.
- Carmen, naprawdę nic mi nie jestem.
- Zostanę tu z tobą- postanowiłam i usiadłam obok niego, nadal jedną ręką go przytrzymując.
- Dzięki- mruknął i położył głowę na moim ramieniu.
- Nie ma za co.

~~~Lily~~~                                                                       
Rozległ się dźwięk, telefonu. Z szybkością, która zaskoczyła mnie samą, wyjęłam go i włączyłam na głośno mówiący, aby pozostali mogli usłyszeć rozmówcę, po drugiej stronie.
- Tata? Jak tam mama. Wszystko w porządku?- zaczęłam zadawać pytanie w ekspresowym tempie. Wujek Jonh spojrzał na mnie z wyrzutem. Siedzieliśmy właśnie w pół kole. Chłopcy z zespołu, siedzieli po mojej prawej stronie, a wujek, babcia, dziadek i pozostali po lewej, tworząc coś na kształt koła, ale nie zupełnie.
- Tak, mama się dobrze czuję. Macie od niej pozdrowienia- jego głos był ledwie słyszalny. Musiał być bardziej wyczerpany niż moglibyśmy sądzić- pomyślałam- My zostaniemy tu jeszcze przez parę dni. Wracajcie do domu, bo nic nie zdziałacie. Jutro będziecie mogli spotkać się z mamą. Lily, zaopiekuj się Milką, chyba nie czuję się najlepiej- powiedział- przepraszam, ale muszę kończyć, spotkamy się jutro. Pa- dodał i się rozłączył.
Wszyscy popatrzyliśmy po sobie. Nikt się nie ruszył. Może i byłam zmęczona, bardziej niż pozostali, ale ja nie miałam najmniejszego zamiaru wychodzić ze szpitala. I tak nie dałabym rady usnąć.
- Czyli- zaczął wujek.
- Ja zostaje- przerwałam mu.
- Ja także- dodał Zayn, Niall, Liam, Lou i Julie.
Pokręciłam głową.
- Prześpijcie się. Wyglądacie jak trupy- powiedziała do nich.
- I tak nie dalibyśmy radę spać- odparł Liam- Za dużo wrażeń. I ty Lily, nie wyglądasz najlepiej- dodał.
Westchnęłam. Wiedziałam, że nie dam rady ich przekonać.
- Dobrze, niech będzie. My zostajemy. Ale wy się prześpijcie- powiedziałam do John i reszty rodziny.
- Lily jesteśmy dorośli, sami zdecydujemy co zrobimy dalej.
- Ale..- zaczęłam, ale mi przerwał.
- Wy jesteście bardziej zmęczeni. Ile nie spaliście. 25godzin, 30?
- 35- mruknęłam po nosem- ale nie jesteśmy śpiący. Przynajmniej ja- powiedziałam i ziewnęłam.- no może odrobinę.
- Ojciec ma rację, nic tu nie wskóracie, a musicie się przespać. Jak dowiemy się czegoś nowego to wam od razu damy znać. Ja i ciocią Kelsey zostaniemy tu. Jak się wyśpicie, to nas zmienicie ok?
Dalsza dyskusja nie miała tu najmniejszego sensu. Wiedziałam, że wujek ma rację..., ale nie chciałam opuścić tego miejsca. Po prostu nie. Ale miałam jakiś wybór? Jeśli tu zostanę, ja i wszyscy moi przyjaciele, będą bardziej zmęczeni, a jak mówił John i tata nic tu nie wskóramy. Więc niechętnie się zgodziłam na jego propozycję, ale pod jednym warunkiem.
- Jeśli się coś dowiesz, cokolwiek. Dzwonisz najpierw do mnie zrozumiano?- wiedziałam, że niegrzecznie mówić, takim tonem do osoby starszej, ale miała to gdzieś. Jedyne na czym mi zależało, to to, aby dowiedzieć się, czy u rodziców wszystko w porządku.
- Oczywiście- powiedział i uśmiechnął się do mnie.
- Okay- podeszłam do wszystkich i się pożegnałam buziakiem w policzek. Chłopcy z Julie, cierpliwie czekali, aż skończę "przytulanki" i wraz z Harrym, Carmen i Milką, których spotkaliśmy po drodze wróciliśmy do hotelu, w którym zakwaterowanie byli chłopcy.
                                                                      
Następnego dnia obudziłam się wcześnie, Zayn jeszcze smacznie spał. Choć nie byłam do końca wyspana, to wiedziałam, że i tak nie dam rady zasnąć. Poleżałam jeszcze chwilę w łóżku, ale po około 10 minutach mi się znudziło, więc postanowiłam, że stanę i się trochę ogarnę. Zwlekłam się z łóżka, tak aby nie obudzić śpiącego na nim Malika i ruszyłam do łazienki. Po drodze wzięłam komórkę. Sprawdziłam czy nie mam żadnych wiadomości. Nie miałam. Zrezygnowana, weszłam pod prysznic. Wzięłam długą relaksującą kąpiel i dopiero gdy wszystkie moje zmartwienia zeszły na dalszy plan, postanowiłam ją zakończyć. Owinęłam się ręcznikiem i wyszłam z pokoju.
- O wstałeś już- powiedziałam,widząc Zayn siedzącego na łóżku.
- No..- mruknął zaspany. Wytarł oczy i spojrzał na mnie- ładnie wyglądasz- wyszczerzył zęby.
Wywróciłam oczami.
- Dzięki. Masz wolną łazienkę- wskazałam na pomieszczenie, z którego przed chwilą wyszłam. Przez otwarte drzwi, można było zobaczyć chmurę pary, która wydostawała się do pokoju.
Podeszłam do łóżka, szukając walizki. Dopiero po chwili zorientowałam się, że nie mam przy sobie żadnych ubrań niż te, w których byłam wczoraj.
- E...Zayn?
- Hmm?
- Pożyczysz mi swoje ubranie?
- A to z jakiego powodu?- droczył się ze mną.
- Nie mam żadnych.
- Żadnych...?
- Zayn!- krzyknęłam i rzuciłam w niego poduszką, która leżała przy mojej prawej nodze. Zdążył ją złapać, nim walnęła go w twarz.
- Wiesz, tak też dobrze wyglądasz- powiedział z uśmiechem.
Usiadłam na łóżku, obok niego i spojrzałam na niego błaganym wzrokiem.
- Zayn'ie Javadd'zie Malik'u, czy mógłbyś mi pożyczyć ubranie?- spytałam uroczystym tonem
Zamyślił się.
- Nie.
- Nie?
- Nie.
- Zayn, daj mi to ubranie!
- A co z tego będę miał?
- Satysfakcję, że pomogłeś biednej dziewczynce w potrzebie?
- E.. tylko tyle?- powiedział zawiedziony
- Zayn!- rzuciłam się na niego. Uśmiechnął się tylko i przyciągnął mnie do siebie.
- Niech ci będzie.- powiedział i mnie pocałował.


~~~Harry~~~                                                                    
- Cholera- powiedziałem i złapałem się za głowę. Ból był nie do zniesienia. Nigdy więcej alkoholu- przysiągłem sobie w duchu.
- Co jest?- mruknęła śpiąca Carmen.
- Nic, potwornie boli mnie głowa.
- Aha, weź sobie tabletkę 2KC.
- A skąd ją niby wytrzasnę?- spytałem już nieźle wkurwiony.
- Czekaj-powiedziała i skierowała się w stronę swojej torebki, którą wczoraj zostawiła obok drzwi wejściowych. Wyjęła z niej jakiejś opakowanie i wróciła do mnie.- masz.
- Dzięki.- uśmiechnąłem się do niej.
Skrzywiła się i odwróciła plecami.
Wyjąłem z opakowania jedną tabletkę i ją połknąłem. Na efekt nie musiałem długo czekać. Ból w czaszce nieco zelżał i mogłem racjonalnie myśleć.
- Carmen..- zacząłem.
- Czego?- warknęła, nadal stojąc do mnie tyłem.
- Przepraszam cię.
Usłyszałem ciche westchnienie
- Spoko, przyzwyczaiłam się do tego, że wszyscy traktują mnie jak powietrze.
Nie wiedziałem co powiedzieć. Lubiłem Carmen. Potrafiła pomóc, doradzić i rozśmieszyć. I była śliczna. Miała to co najbardziej ceniłem w dziewczynach. Miała śliczny uśmiech, piękne oczy i świetną osobowość.
- Nie o to mi chodziło-powiedziałem cicho.
- A o co?
Spojrzałem na nią. W jej niebieskich źrenicach zobaczyłem odbicie samego siebie.
- Nic, już nic...
  
~~~Lily~~~                                                              
- Zayn!- wrzasnęłam- Ile można siedzieć w łazience?
W tej chwili drzwi do pomieszczenia się otworzyły i wyszedł z niej pół nagi Malik, na biodrach miał owinięty ręcznik.
- No nareszcie.- mruknęłam.
- Ta fryzura się sama nie ułoży- powiedział.
- Ta... czyli jaka?- spytałam z sarkazmem.
- A idź mi.- podszedł do swojej torby z rzeczami...- Lily, coś zrobiła z moimi ubraniami?
- Jakimi?- udałam niewiniątko.
- Oddaj mi je.
- Nie wiem o czym mówisz- wzruszyłam ramionami i spojrzałam na niego z wielkim uśmiechem.
- Lilianna Prince- zaczął tak jak ja parę godzin wcześniej. Tak wiem, trochę dużo. Ale pan " muszę wyglądać bosko", trochę się zasiedział w łazience.- oddasz mi moje ubrania.
- Nie.
- Lily!- wkurzył się- jak ja mam iść do szpitala. W tym?- wskazał na ręcznik.
- Tak- wrzasnęłam uradowana, że sam wpadał na ten genialny pomysł.
- Nie chcesz mi oddać rzeczy, to pożyczę od chłopaków.
- Wiesz Zayn...oni ci ich nie dadzą.
- Niby czemu?
- Bo im zabroniłam. Wiesz, nic nie wzbudza większego podniecenia u fanów, niż pół nagi ZAYN MALIK.- uśmiechnęłam się. 
Podszedł do mnie, na tyle blisko, że czułam żar bojący od jego ciała.
- A ty nie będziesz zazdrosna?- spytał dotykając mojego policzka.
Zamyśliłam się.
- Nie, dopóki ci ręcznik nie spadnie.
- Na pewno?- spytał, całując mnie w policzek
Przełknęłam głośno ślinę.
- Na pewno.
- Okay.- szeroko się uśmiechnął- a jakby mi przypadkiem spadł ręcznik.
- Nie spadnie- powiedziałam z pewnością w głosie.
- Czyli, mam iść tak?
- Taaaaakkkk.!
Westchnął. Pewnie myślała, że się poddam. 
- Lily- objął mnie w pasie. -Oddaj mi moje ubrania.
- Co co z tego będę miała?- powtórzyłam jego pytanie.
- A co chcesz?
Uśmiechnęłam się i przyciągnęłam go do siebie. Po chwili, oboje leżeliśmy na łóżku, namiętnie się całując.
                                                               
- A pani dokąd?- spytała jedna z lekarek.
- Do mamy, leży na drugim piętrze.
- Jak się nazywa?
- Mia Prince.- sprawdził coś w komputerze i dopiero po około 10 minutach pozwolił nam wejść do sali. 
Mama leżała, przypięta do parunastu rurek. Obok jej łóżka drzemał ojciec. Gdy weszliśmy do pomieszczenia, tata obudził się. Przez chwilę patrzył na nam półprzytomnym wzrokiem, ale po chwili się uśmiechnął. Miał wielkie wory pod oczami. Zmarszczki na jego czole pogłębiły się. Wyglądał jakby postarzał się od dobre 10 lat.
- Cześć tato- przywitałam się z rodzicielem. Usiadłam przy łóżku mamy i czekałam, aż ta się obudzi. Po około 2 godzinach, rodzicielka podniosła powieki. Oczy czerwone od płaczu, wielkie wory, mama wyglądała podobnie jak Paul. 
- Dobrze się czujesz?- spytałam.
- Tak.- powiedziała cicho. Z jej oczu zaczęły płynąć łzy, które po chwili również pojawiły się w moich oczach.
- Lily, tak mi przykro - szepnęła.

______________________________________________________________
Siema Wszystkim
Rozdział 12 zakończony. Mam nadzieję, że się podoba. :)
Trochę się nad nim nasiedziałam :P
No więc tak. Dziękuje za ponad 9.500 tysiąca wejść i 36 obs. JESTEŚCIE WSPANIALI !
Życzę wam wszystkie najlepszego z okazji jutrzejszego święta WIELKANOCY :).oraz dyngusa, który już za dwa dni xD
BYŁABYM WDZIĘCZNA ZA WEJŚCIE NA TEGO BLOGA :) : http://truestory-justinbieber.blogspot.com/
Aha, no i do następnego rozdziału 20 komentarzy... przynajmniej
PS: jeśli chcecie, abym was powiadamiała o rozdziale to mi napiszcie swoje tt w komentarzach :) Mój: Lilianna_Prince
CZYTASZ = KOMENTUJESZ

20 komentarzy:

  1. super rozdział długo na niego czekałam'
    Jestem twoją fanką
    Kiedy nowy rozdział??

    OdpowiedzUsuń
  2. Haaaaruuuuuś ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Zawalisty :D czekam na następny :D

    OdpowiedzUsuń
  4. cudo:D
    czekam na next :P

    OdpowiedzUsuń
  5. Bardzo długo czekałam na ten rozdział. Każdego dnia zaglądałam na twój blog z nadzieją, że napisałaś nowy. no i dzisiaj patrzę jest ! aż się uśmiechnęłam i zabrałam się do czytania :) :*

    Rozdział niesamowity. uśmiechałam się pod nosem gdy czytałam o Lily i Zayn'ie . Pisz jak najczęściej ^^ <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki, to dla mnie naprawdę dużo znaczy. <3 Jesteście wspaniali. Nigdy bym nie pomyślałam, że będziecie chcieli to czytać... i tak na to wyczekiwać dziękuje

      Usuń
  6. Lily i Zayn . aww ;)! pisz pisz <3 http://with-everything-happening-today.blogspot.com/ zapraszam do siebie

    OdpowiedzUsuń
  7. Super. Tak fajnie czyta mi si twoje opowiadanie ze normalmnie masakrejszyn XD

    http://next2youu.blog.onet.pl/ zapraszam tez do mnie ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Świetny .! :* @Karolcia_97 - mój tt .

    OdpowiedzUsuń
  9. kiedy nowy rozdział czekam z niecierpliwością:*

    OdpowiedzUsuń
  10. super rozdział :) zapraszam http://storyoffaless.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  11. śietny a masz GG jak tak to dasz? plizzz ;**

    OdpowiedzUsuń
  12. fajny dodaj sie do obserwatorów u mnie proszę http://twobestfriend-and-onedirection-mybeau.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  13. Lily i Zayn .. hmm:) Rozmarzyłam się. A tak w ogóle to super rozdział. Tylko szkoda, że poroniła. Zapraszam do mnie : http://storyoffaless.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  14. Smutno trochę że poroniła :(

    OdpowiedzUsuń
  15. Świetny <3 Czekam na następny ♥

    OdpowiedzUsuń
  16. Naprawdę masz talent ! Pisz dalej ♥ Kocham to opowiadaniee :3

    OdpowiedzUsuń
  17. Czy Milka i Harry będą nadal razem ? Proszę , powiedz że taak *__*

    OdpowiedzUsuń