Pomieszczenie do którego weszliśmy, nie przypominało mi żadnego miejsca, w którym kiedykolwiek byłam. Wszędzie, począwszy do podłogi, a kończący na ścianach i nawet suficie, były powieszone, lub namalowane kwiatki. To tulipany, to róże, fiołki, najrozmaitsze rodzaje.
Skierowaliśmy się w stronę lady, przy której stała pani po 40 i czytała książkę. Zaciekawiona rozglądałam się po holu.
Kątem oka zauważyłam jakiś ruch i dopiero po chwili zdałam sobie sprawę, że uważnie obserwuje mnie para żółtych, kocich oczów.
- To na pewno dobre miejsce na nocleg?- zapytałam nieprzekonana.
- Tak- mruknął Zayn i podszedł to starszej pani- Dzień dobry- przywitał się i uśmiechnął się słodko- chciałbym wynająć ...
- Nie mamy wolnych pokoi- przerwała mu, nie odrywając wzroku od czytanej lektury.
- A byłaby pani taka miła i sprawdziła czy aby na pewno żaden nie jest wolny?- poprosił.
- Ah, te nastolatki- mruknęła i zaczęła wertować papiery.
Zayn uważnie przyglądał się jej poczynaniom, coraz bardziej zły.
- Co ci jest?- szepnęłam mu do ucha.
- Nic... tylko myślałam, że no wiesz..- zawahał się- Jestem gwiazdą i nawet na takim zadupiu mnie rozpoznają.
Prychnęłam cicho, ale nie odpowiedziałam. Czekaliśmy przez około 5 minut, gdy kobieta oznajmiła.
- Przykro mi, ale nie mamy wolnych pokoi. Ani jednego.
Zmięłam w rękach poszarpaną podkoszulkę i spytałam.
- A materac? Potrzebujemy tylko suchego miejsca, bez żadnych luksusów.
- Mów za siebie- mruknął Zayn. Zignorowałam go.
- Przykro mi, ale to nie możliwe- powtórzyła.
Chłopak, już kipiał ze złości.
- A telefon? Możemy zadzwonić?
- Z telefonu mogą tylko korzystać, mieszkańcy hotelu.
- Proszę, jeden telefon.
Pokręciła głową.
- Przykro mi, ale to nie możliwe.
- Prosimy tylko o jeden telefon do cholery ! Czy to tak wiele? Wie pani przez co musieliśmy przejść?! O mało nie zginęliśmy. Więc Daj Do Cholery Zadzwonić- warknął.
Spojrzałam na niego z przerażeniem, które odbijał się także na twarzy kobiety.
- Niech się pani nie przejmuje, jest po prostu zmęczony- powiedziałam i odgarnęłam włosy z twarzy.
Kobieta pisnęła.
- Ty, ty... ty.... TY JESTEŚ LILIANNA PRINCE- wrzasnęła i runęła jak długa na ziemie.
You chose a life for me
No you never gave up
I admire you for the strength
You've instilled in me
You were so young
You were just my age when you had me mom
You were so brave
There was nothing that would stop or get in our way
And I know you will always be there for me
So when you're lost and you're tired
When you're broken in two
Let my love take you higher
Cause I i still turn to you
I still turn to you
I still turn to you...
Kątem oka zauważyłam jakiś ruch i dopiero po chwili zdałam sobie sprawę, że uważnie obserwuje mnie para żółtych, kocich oczów.
- To na pewno dobre miejsce na nocleg?- zapytałam nieprzekonana.
- Tak- mruknął Zayn i podszedł to starszej pani- Dzień dobry- przywitał się i uśmiechnął się słodko- chciałbym wynająć ...
- Nie mamy wolnych pokoi- przerwała mu, nie odrywając wzroku od czytanej lektury.
- A byłaby pani taka miła i sprawdziła czy aby na pewno żaden nie jest wolny?- poprosił.
- Ah, te nastolatki- mruknęła i zaczęła wertować papiery.
Zayn uważnie przyglądał się jej poczynaniom, coraz bardziej zły.
- Co ci jest?- szepnęłam mu do ucha.
- Nic... tylko myślałam, że no wiesz..- zawahał się- Jestem gwiazdą i nawet na takim zadupiu mnie rozpoznają.
Prychnęłam cicho, ale nie odpowiedziałam. Czekaliśmy przez około 5 minut, gdy kobieta oznajmiła.
- Przykro mi, ale nie mamy wolnych pokoi. Ani jednego.
Zmięłam w rękach poszarpaną podkoszulkę i spytałam.
- A materac? Potrzebujemy tylko suchego miejsca, bez żadnych luksusów.
- Mów za siebie- mruknął Zayn. Zignorowałam go.
- Przykro mi, ale to nie możliwe- powtórzyła.
Chłopak, już kipiał ze złości.
- A telefon? Możemy zadzwonić?
- Z telefonu mogą tylko korzystać, mieszkańcy hotelu.
- Proszę, jeden telefon.
Pokręciła głową.
- Przykro mi, ale to nie możliwe.
- Prosimy tylko o jeden telefon do cholery ! Czy to tak wiele? Wie pani przez co musieliśmy przejść?! O mało nie zginęliśmy. Więc Daj Do Cholery Zadzwonić- warknął.
Spojrzałam na niego z przerażeniem, które odbijał się także na twarzy kobiety.
- Niech się pani nie przejmuje, jest po prostu zmęczony- powiedziałam i odgarnęłam włosy z twarzy.
Kobieta pisnęła.
- Ty, ty... ty.... TY JESTEŚ LILIANNA PRINCE- wrzasnęła i runęła jak długa na ziemie.
***
- Nie żyje?- zapytał Zayn, pochylając się nad kobietą. Pacnęłam go w ramię.
- Zemdlała.
- Jaki ten świat dziwny. Zemdlała na twój widok, a nie na mój. Paranoja.
- Och, zamknij się już. Lepiej mi pomóż.
Razem podnieśliśmy fankę i usadowiliśmy na krześle.
- I co teraz?- zapytałam, siadając na podłodze.
- Mam pomysł!- powiedział podekscytowany chłopak
- Jaaaaaaki?- ziewnęłam.
- Zadzwonimy do jednego z hotelowych gości i...- plan nie był skomplikowany, ale dziwaczny. Polegał bowiem na to, że dzwonimy do kogoś w hotelu i mówimy, że wygrał 100 tysięcy w Lotto i jeżeli chce uzyskać tą, kwotę to musi do jutro pojechać do Atlanty i wziąć nagrodę.
- Odbiło ci- stwierdziłam, gdy skończył.
- Czemu? To świetny plan.
- Nie, nie i jeszcze raz nie. Nie rozumiesz? Nie możemy po prostu tak okłamywać ludzi.
- Czemu?- powtórzył.
- Bo nie, to jest Z Ł E.
- Przesadzasz. Ten facet, nigdy się nie dowie, kto go wrobił, a ty będziesz mogła opowiadać tą historię swoim wnuczką na dobranoc- był z siebie wyraźnie dumny.
- Zayn N I E. Nie zrobimy tego. Poza tym, mamy większe zmartwienia- wskazałam na kobietę, która zaczęła się powoli budzić.
- Co? Gdzie ja jestem? Kim wy jesteście?- spytała.
- Nazywam się Lilianna Prince, a to mój przyjaciel i towarzysz podróży Zayn Malik. A co do miejsca pobytu... to jesteśmy w hotelu, w którym pani pracuję- uśmiechnęłam się.
- Jeszcze raz... Nazywasz się... Lilianna Prince tak?- skinęłam głową- A to jest chłopak z zespołu One Direction... Zayn Malik tak?- ponownie skinęłam głową. "Dużo wie na temat gwiazd, jak na taki wiek"- pomyślałam i uśmiechnęłam się pod nosem.- I jesteśmy w hotelu tak?- kolejny raz skinęłam głową i czekałam, aż kobieta coś powie- I PANI MYŚLI, ŻE UWIERZĘ WAM W TO WSZYSTKO!?- krzyknęła
Spojrzeliśmy po sobie zdziwieni.
- No.. tak?
- Tak?!- warknęła.
- Nie....?
- Nie?- syknęła.
- Nie rozumiem- Zayn wyrzucił ręce w górę, patrząc to na mnie to na kobietę.
~~~Julie~~~
Mocniej ścisnęłam dłoń Niall i spojrzałam w oczy rodzicom.
- Jest coś ważnego co chciałabym was przekazać- spojrzałam na chłopaka i poprawiłam się- Chcieliśmy przekazać- uśmiechnął się do mnie.
- My też, ale ty pierwsza.
- Nie, mówcie wy pierwsi.
- Dobrze... - zaczął ojciec i szeroko się uśmiechnął- Mama jest w C I Ą Ż Y.
Szeroko otworzyłam oczy.
- Co?
- Jestem w ciąży- uśmiechnęła się mama.
- To... to wspaniale- pochyliłam się i mocno ją przytuliłam- który tydzień?
- 7. Chcieliśmy was wcześniej powiedzieć, ale...- dalsze słowa słyszałam jak przez mgłę.
Mama była w 7 tygodniu ciąży... czyli ...tak jak ja.
- Julie, julie- zobaczyłam, że tata macha mi ręką przed oczami- stało się coś? Jesteś... taka blada.
- Nie, nic- wysiliłam się na uśmiech i jeszcze mocniej ścisnęłam rękę ukochanego.
- To dobrze- uśmiechnął się szeroko i coś sobie przypomniał- Miałaś nam coś powiedzieć...?
- Nie. Nic ważnego.
- Na pewno?
- Tak- chłopak patrzył na mnie zdziwiony, ale się nie odezwał.
Czy może stać się jeszcze coś gorszego?- spytałam samą siebie.
- Ach Julie, mamy jeszcze jedną wiadomość- powiedziała mama, a po jej twarzy popłynęły łzy. Izac popełnił samobójstwo... dowiedzieliśmy się o tym wczoraj wieczorem.
Żałuję, że spytałam
***
Całą drogę do domu Lily przemilczałam. Rodzice i Niall ciągle pytali się, czy wszystko w porządku, ale ja nie potrafiłam i odpowiedzieć. Bo nie wiedziałam co.
Nie mogłam powiedzieć: "Wszystko w porządku, nie przejmujcie się", albo "Jakoś się trzymam, jest dobrze". Nie potrafiłam, bo tak się nie czułam.
Zawsze uważałam Izac'a za kogoś z kogo warto brać przykład, za kogoś komu można było ufać. Nigdy nie pomyślałabym, że chciałby popełnić samobójstwo. Miał wszystko. Kasę, świetnych rodziców, przyjaciół, sławę w szkole. To czego mu brakowało?
Był moim najlepszym przyjacielem. Kimś na kim mogłam się oprzeć, wyżalić. Był dla mnie tarczą. A teraz gdy odszedł, wszystko straciło sens.
Skręciliśmy w stronę domu Lily. Wysiadałam z auta, nie odwracając się za siebie. Nie odwróciłam się, gdy Niall mnie zawołał. Szłam w stronę domu, nadal.
Wchodząc do salonu, widziałam współczujące spojrzenia. N I E N A W I D Z I Ł A M współczucia. Nie chciałam, aby mi współczuli, chciałam aby zostawili mnie samą. Chciałam być S A M A.
- Julie... wszystko w porządku?- spytała Carmen, podchodząc do mnie.
Popatrzyłam na nią, pustym wzrokiem i wybiegłam do pokoju.
Rzuciłam się na łóżku i płakałam. Płakałam. Płakałam.
Łzy pomogły mi zapomnieć, choć na chwilę. Choć serce już pękło, wiedziałam, że muszę być silna.
Jak przez mgłę przypomniałam sobie naszą rozmowę na huśtawce.
Było ciepłe lato. Mieliśmy wtedy po 10 lat i nawzajem się huśtaliśmy. Wiał lekki wiatr. Zwróciłam twarz do słońca.
- Julie?- odezwał się Izac
- Hm..?
- Kim, chciałabyś być, gdybyś mogła?
- Nie rozumiem- spojrzałam na niego.
- Gdybyś mogła zamienić się z kimś miejscem, kim byś była?
- Michaelem Jaksonem, a ty?
- Hmm- zawahał się-Tobą.
- Naprawdę?- roześmiałam się- A co jest we mnie takiego interesującego?
- No wiesz. Wszyscy cię lubią, jesteś ładna.
- Ja ładna?- przerwałam mu.
- Tak! - zaczerwienił się i dodał- I nie tylko. Masz coś czego nikt inny nie ma.
- Pryszcze?
- Nie!
- 4 sutki?
- Ja mówię serio! Masz dar.
- Za dużo Harrego Pottera- powiedziałam i się zaśmiałam.
- Julie- zaczął- tylko ty potrafisz, tak dobrze dogadać się zarówno z dorosłymi jak z dziećmi. Tylko ty potrafisz stworzyć wokół siebie mur, przez który nikt się nie przebije jeśli, tego nie będziesz chciała. Potrafisz tworzyć i niszczyć. Jesteś wyjątkowa...
Pukanie do drzwi przerwało moje wspomnienie, owych pięknych chwil.
- Czego?- warknęłam.
- Mogę wejść?- zapytał znajomy głos po drugiej stronie. Niall.
Nie ruszyłam się z łóżka z nadzieją, że pójdzie. Nic z tego. Z lekkim uśmiechem na twarzy podeszłam do drzwi i je otworzyłam.
- Były otwarte- powiedziałam i wtuliłam się w jego klatkę piersiową.
- Wiem, ale czekałem, aż sama postanowisz mi otworzyć.
- Kocham cię- szepnęłam i lekko pocałowałam go w usta.
- Ja ciebie też. Ja ciebie też...
~~~Lily~~~
- Uważa pani się za piosenkarkę tak?- ponowiła pytanie kobieta.
- Tak.
- Proszę mi zaśpiewać.
Westchnęłam i wysiliłam się na miły ton.
- Co mam zaśpiewać?
- Turn To You.
- Justin'a Bieber'a?
- Tak, najbardziej podoba mi się ta piosenka.
Zayn cicho parsknął.
- Potrzebuje gitary.
- Proszę- kobieta wyjęła ją zza lady.
- Suuuuper- mruknęłam i zaczęłam śpiewać.
You worked two jobs
To keep a roof above our headsYou chose a life for me
No you never gave up
I admire you for the strength
You've instilled in me
You were so young
You were just my age when you had me mom
You were so brave
There was nothing that would stop or get in our way
And I know you will always be there for me
So when you're lost and you're tired
When you're broken in two
Let my love take you higher
Cause I i still turn to you
I still turn to you
I still turn to you...
- Wierzę pani.
- Naprawdę ?- spytałam z nadzieją w głosie.
- Tak. Tą piosenkę w pani wykonaniu poznałabym wszędzie.
- O, to super.
- Ale i tak nie mamy wolnych pokoi.
- Co!?
- Przykro mi. Jedyne co mogę pani zaproponować, to nocleg u mnie w domu.
Popatrzyłam na chłopaka, który skinął głową.
- Niech będzie.
***
- Tu pani mieszka?- spytałam zdziwiona. Dom nie wyglądał jak dom... bardziej burdel. Z małego pomieszczenia, w którym ledwo mieściła się jedna osoba, przechowywano buty i kurtki. Z przedpokoju wychodziło się do salonu, a później do największego pomieszczenia kuchni, która jako jedyna była urządzona nowocześnie.
- Tak. Ładnie prawda?
- E...tak. Pięknie.
- Tu będziesz spać- wskazała na drzwi po prawej - Mogę do ciebie mówić na "Ty" prawda?
- No problem.
- Och, zobaczysz będziemy najlepszymi przyjaciółkami- rzuciła mi się na szyję, jakby była nastolatką.
- Naprawdę, dziękujemy za gościnę. Mogłabym skorzystać z telefonu?
- Tak, jest na dole. Zaraz wam przyniosę, a wy się rozgośćcie.
- Na 3?- zapytał Zayn.
- na 3 - potwierdziłam.
- 1.
- 2.
- 3.- W tym samym momencie otworzyliśmy drzwi i stanęliśmy jak wryci. Pokój, jeśli można go tak nazwać... wyglądał bardzo, bardzo ubogo. Pochyły sufit, jedna lapa, stolik nocny i jedno łóżko.
- Wow- mruknęłam.
- I jak się wam podoba?- spytała kobieta, podając mi telefon.
- Zayn, odpowie na to pytanie, ja ja pójdę zadzwonić.
Wyminęłam ich i zeszłam na dół, zadzwonić do rodziców.
Odebrali po 3 sygnałach.
- Córciu, nic ci nie jest? Czemu nie odbierasz telefonów?! Wiesz, jak się o ciebie martwiliśmy!?
- Mamo, spokojnie. Mieliśmy małe komplikacje- I tak o to opowiedziałam im, wszystko co wydarzyło się od wyjazdu z domu, do chwili obecnej. O samochodzie, o pogodzie, o wszystkim. Gdy mówiłam, uświadomiłam sobie, że płacze. Łzy kapały mi z oczu i leciały na podłogę.
- Kochanie, gdzie jesteście?- zapytał ojciec.
- Nie wiem. Czekaj zapytam- wróciłam na górę i spytałam o miejsce pobytu, które od razu podałam tacie.
- Zamówiłem was helikopter, dotrze do was jak najszybciej. I nie martw się, kupimy ci 2 samochód.
- Dziękuje- powiedziałam i rozłączyłam.
Oddałam telefon właściciele i nie mówiąc nic Zaynowi położyłam się spać.
Następnego dnia, obudziłam się wypoczęta. Zayn spał na podłodze, więc żeby go nie obudzić, cicho zeszłam na dół, przywitać się z gospodynią. Okazało się, że wyszła do pracy i zostawiła mi karteczkę.
Droga Lilianna Prince
Nawet nie wiesz, jak się cieszę, że zostałaś u mnie na noc. Jestem twoją wielką fanką. Niektórzy uznali by, że jestem nienormalna, pozwalając zostać wam u mnie, gdy mnie nie ma. Ale nie ja. Bo to dzięki tobie od śmierci mojego męża odnalazłam spokój. Twoje piosenki, pozwoliły mi zrozumieć, że warto dążyć do wyznaczonego celu i nie poddawać się.
Wiem, że piszesz je z głębi serca i niczego nie udajesz. To piękne. Nigdy nie pomyślałabym, że zakocham się w twojej muzyce. To co robisz, dla dzieci z Afryki, dając pieniądze z każdego koncertu jest niesamowite. Pokazujesz, że można jeśli się tylko chce. Jeszcze rok temu, chciałam popełnić samobójstwo. Nie wiedziałam, jak mogę żyć bez Stefana- mój mąż. Wydawało mi się, że świat się nade mną uwziął i robi wszystko, aby mnie zniszczyć. Dzięki tobie zrozumiałam, że nie wszyscy w życiu mają łatwo. Że śmierć, bliskiej osoby, nie oznacza, że nie można żyć dalej. Można. Dziękuje ci za wszystko. Dzięki, tobie żyję i jestem szczęśliwa.
Twoja wielka fanka
Cristina
PS: Pewnie zastanawiasz się, czemu ci to napisałam, a nie powiedziałam? Wiem, że chcecie wrócić, do domu i nie byłam pewna, czy się jeszcze spotkamy.
PS2: "Uwierz w siebie, tak jak ja uwierzyłam w ciebie"
Czytając to, płakałam. Nie wiedziałam, że robiąc to co kocham, tak zmienię, życie człowieka. Byłam szczęśliwa. I to tak naprawdę.
- Tekst twojej piosenki?- zapytał, ktoś przy moim uchu.
Podskoczyłam jak oparzona. Zayn.
- Tak- odwróciłam się do niego, tak że staliśmy, parę centymetrów od ciebie.
- "Believe"?
- Skąd wiesz?
- Lubię twoją muzykę. Jest taka... poruszającą. Głęboka. Mówisz to co myślisz. Nie udajesz.
- A która ci się najbardziej podoba.
- "I will always love you".
- Oh- westchnęłam i odsunęłam się od chłopaka.
- I jeszcze "Help Me".
- Dlaczego?- szepnęłam, patrząc w jego brązowe oczy.
- Bo pokazuje, jak jesteś naprawdę. Że potrafisz kochać, pomagać i będziesz broniła wszystkich na których ci zależy. Że jesteś sobą. Nie udajesz niczego.
- Tą piosenkę napisałam specjalnie dla dzieci z Afryki- Powiedziałam cicho- Po prostu nie potrafiłam zrozumieć, czemu tak jest. Wiesz..., że ja mam wszystko, a one nic. Że ja nie chodzę głodna, mam dach nad głową i wiele, wiele więcej, a one nic. Zawsze zdawało mi się, że wszyscy powinniśmy być równi. Nie ważne, że ktoś jest taki, a inny taki. Każdy powinien, być tak samo traktowany. Dlaczego rodzą się ludzie źli? Wiesz, przestępcy, złodzieje i zabójcy. Na świecie powinien, być porządek rzeczy, a nie jest. Nie powinno być wojen. Bo tak naprawdę, co one nam dają? Przelewamy tylko krew, ludzi niewinnych. To nie fair.
- Wiem. Ale ja czy ty, czy nawet prezydent Obama, nie może nic zrobić. Tak już jest. Powinniśmy się cieszyć, że mamy to i nie żałować.
Pokręciłam głową.
- Tylko, że ja nie potrafię. Nie potrafię na przykład, zostawić jedzenia na talerzu i go wyrzucić. Bo wiem, że niektórzy dzięki temu przeżyją. Dlatego założyłam fundacje "Help Me".
- Powinnaś być z siebie dumna. Nie każdy byłby wstanie zrobić tyle dla innych, a ty potrafisz.
- Po prostu wiem, że tak trzeba- szepnęłam.
Chłopak podszedł do mnie i dotknął mojego policzka.
- Jesteś wyjątkowa.
- Nie, nie ma nic we mnie wyjątkowego- pokręciłam głową.
- Lily, ty cała jesteś wyjątkowa. Każdy najmniejszy gest, słowa. Nie widzisz tego?
- Czego?
- Ci, którzy wydają się straceni, odzyskują pewność siebie, dzięki tobie. Przykład: Cristina. Potrafisz zmieniać ludzi, tak, że stają się lepsi. To czyni cię wyjątkową- pochylił się i pocałował mnie w usta.
Zastygłam bez ruchu, a on w tym momencie odsunął się i ruszył na górę.
- Believe- powiedział, nim zniknął mi z oczu.
HEY KOCHANI <3
Mało się dzieję, ale ten rozdział jest dla mnie wyjątkowy.
Wiecie czemu? Zawsze chciałam się podzielić tym co czuję, gdy widzę dzieci z Afryki. To co napisałam w tym rozdziale to prawda. Gdybym była sławna, gdybym była LILIANNĄ PRINCE to był założył fundacje i dawała pieniądze dla biednych dzieci. To wszystko to prawda. To, że wojny są bez sensu. To, że chciałabym zmienić świat. Jedyne co tu jest nieprawdą to jedzenie. Często zdarza mi się je wyrzucać...
Dziękuje wam za prawie 22 tysiące wejść i liczę na więcej. Kocham was i dziękuje wam za wszystko. To niesamowite, że ktoś to czyta. Dzięki wam rozumiem,. że moje uczucia i cierpienie mogę napisać i ktoś to zrozumie.
THANK YOU <3
@Lilianna_Prince
NEW ROZDZIAŁ 20 KOMENTARZY (:
Będzie więcej akcji na pewno ;)
To co piszesz jest świetne , pełne przemyśleń *-*
OdpowiedzUsuńMam nadzieję że Jul i Nialler w końcu powiedzą rodzicom :D Czekam na następny ♥ + pocałunek Zayna i Lil *_____*
Suuuper! :P
OdpowiedzUsuńCzekam nn ;)
Świetny jest ;) x Czekam na następny bejb ♥
OdpowiedzUsuńDziewczyno , naprawdę masz talent ! Nie zmarnuj go :) I oczywiście chcę nastepnego . Spinać dupy i komentować ♥
OdpowiedzUsuńNiezłe !!!!
OdpowiedzUsuńCzekam an next
Zapraszam do mnie : http://one-story-one-direction1.blogspot.com/
Lily , kocham tego bloga *____________________* Jesteś świetna i ten blog tez jest swietny . Kocham cieee ! <3
OdpowiedzUsuńjej szybko wstawiłaś, ale to dobrze ;)
OdpowiedzUsuńsuper rozdział i w zupełności zgadzam się z twoimi podglądami..
czekam aż uzbierasz te 20 komentarzy i wstawisz NEXT'a ♥
pozdrawiam ;*
Cud !!! :D
OdpowiedzUsuńświiiietnyyy ; ***
OdpowiedzUsuńBrak słów < 3
Ten rozdział jest świetny.
OdpowiedzUsuńPłakałam jak czytałam .
I masz racje. * *
***
Klaudia
świetny rozdział ;*
OdpowiedzUsuńzarypiscie! ;3 uwielbiam twojego bloga ;) czekam na nexta ;)
OdpowiedzUsuńPisz kolejny rozdział !!!! Super :*
OdpowiedzUsuńUwielbiam to opowiadanie :3 Następny poprosze ! ♥
OdpowiedzUsuńDziecko ma się nazywać Li :D
OdpowiedzUsuńBoże ludzie . 137 osb zaznaczyło że czyta , 71 obserwatorów . Naprawdę tak trudno zostawić jeden , głupi komentarz ? Jak chcecie kolejny rozdział to radze się sprężyć :)
OdpowiedzUsuńDziękuje <3 To może wydaje się banalne, ale ... wiele dla mnie znaczy (:
UsuńCudny rozdział ;* Zgadzam się z przemyśleniami Lily czyli twoimi.Ogólnie cały ten rozdział daje do myślenia. Czekam na następny ;D
OdpowiedzUsuńGenialny rozdział. Czekam na następny :)
OdpowiedzUsuńZayn mia racje, Lily jest wyjątkowa. To co napisałaś o dzieciach z Afryki jest w 100% prawdą. Też tak myślę. Może teraz pomyślisz, że kłamię ale to jest prawda. Ty i 1D pomogli mi wyjść z gówna w jakie się wpakowałam. I kiedy już bd myślała, że nie warto już pisać tego wspaniałego bloga to pomyśl o mnie. CZYTAŁAM, CZYTAM I BĘDĘ GO ZAWSZE CZYTAĆ ♥
OdpowiedzUsuńKocham cię ~ Kaśka Directioner