sobota, 7 lipca 2012

Dwadzieścia Jeden.

*Dwa dni później*

~~~Julie~~~

Pogrzeb Izac'ka odbył się niedaleko miejsca, które często razem odwiedzaliśmy. Chłopak nazywał je "Dzikie krzewy", bo rosło tam pełno róż. Moje ulubione kwiaty. 
Gdy odbyła się pożegnalna msza, pozwolono, podejść mi do trumny i pożegnać się z przyjacielem. Lekko drżącą ręką dotknęłam, zimnego drewna i cicho wyszeptałam:

"Byłeś dla mnie nie tylko najlepszym przyjacielem, ale także bratem. Nigdy nie powiedziałam ci ile dla mnie znaczyłeś... a teraz jest już za późno. Mam nadzieję, że kiedy się spotkamy, wybaczysz mi. Chciałabym móc, jeszcze raz powrócić do tamtych chwil, gdy byliśmy dziećmi. Dzięki tobie zrozumiałam co to jest przyjaźń i że warto o nią walczyć. Dziękuje ci Izac'ku, niech twój duch spoczywa w pokoju wiecznym, Amen."


Wracając na swoje miejsce nie potrafiłam powstrzymać łez. Zewsząd widziałam współczujące spojrzenia. Tylko, że ich nie chciałam widzieć. Powinni współczuć rodzinie a nie mi. 
Ostatni raz obejrzałam się za siebie, mając nadzieję, ujrzeć tam Izac'ka całego i zdrowego. Uśmiechającego się współczująco do mnie, tak jak na pogrzebie dziadka John'a. Ale nie. Jego tam nie było. I już nigdy nie miało być.


***


- Och Julie- Pani Vanessa, mocno przytuliła mnie do siebie- Wiem, jak musi być ci trudno- jej głos zadrżał- On... on był taki młody. Po prostu... nigdy nie myślałam, że był nieszczęśliwy. Chcieliśmy dla niego dobrze.
- Wiem- również ja przytuliłam. Mama Izac'ka wyglądała tak jak ją zapamiętałam. Burza blond loków, które wyglądały, jakby dopiero zostały ułożone przez fryzjerkę, niebieskie oczy, które były identyczne jak Izac'ka, mały, zgrabny nos, oraz pełne usta. Ubrana była dziś w prostą czarną sukienkę- Chciałam złożyć, najszczersze wyrazy współczucia.
- Dziękujemy- odezwał się pan Richard, który dziś wyjątkowo założył garnitur.
Skinęłam głową i ruszyłam w stronę rodziny stojącej nieopodal dołu, do którego, miała zostać włożona trumna.
- Tak, mi przykro- szepnęła Carmen, gdy mnie zobaczyła. 
- Dziękuje- mruknęłam i popatrzyłam na chłopaka, który zaczął mówić i wychwalać Izac'ka.
"Przecież on go nawet nie znał"- pomyślałam. Ów chłopak, był chyba jedyną osobą, która szczerze nienawidziła mojego przyjaciela. Gardziła nim, obrażała i wyśmiewała. Więc, była bardzo zdziwiona, gdy zobaczyłam go tutaj i do tego wygłaszającego przemowę.
Minuty mijały, a coraz więcej osób, zbierało się, aby powiedzieć kilka dobrych słów o Izac'ku. Gdy nadeszła moja kolej, podeszłam do księdza i powiedziałam.
- Tak, naprawdę nie wiem, co mam powiedzieć- zaczęłam i ludzie zaczęli szeptać. Nie przejęłam się tym zbytnio- Bo o tym, jakim to człowiekiem był Izac'k powinniście wiedzieć sami. Był pomocny, każdą wolną chwilę, spędzał w domu starców. W weekendy, jeździł do schroniska i pomagał. O jego zaletach mogłabym mówić przez parę godzin i tak nie wymieniłabym wszystkich. Laureat konkursu polonistycznego. Mistrz kraju w tenisie ziemnych, dobry przyjaciel. Pomocny chłopak. Oddałby choćby ostatnią kromkę chleba, gdyby to miało komuś uratować życie. Izac'k był, jest i będzie postrzegany jako bohater. 
Dla wielu mieszkańców, był nie tylko wspaniałym człowiekiem, ale także kimś na kim można było polegać. Nie potrafię powiedzieć, jak bardzo będę za nim tęsknić. Niektórzy z was wiedzą, że ten chłopak, był moim najlepszym przyjacielem. I będę, bardzo, a to bardzo za nim tęsknić i nic tego nie zmieni.
Kończąc moją przemowę, nie spodziewałam się takiego poruszenia. Najpierw wszyscy zastygli bez ruchu, a później zaczęli klaskać, jakbym wygrała bieg na 1000 metrów, w sztafecie. Nawet ci, przez których byłam wyśmiewana, patrzyli na mnie z uznaniem, jakby nie mogli uwierzyć, że to właśnie ja powiedziałam. Rodzice chłopaka, patrzyli na mnie z uśmiechem i łzami w oczach. A moja rodzina? No cóż, to był chyba najwspanialszy widok na świecie.


~~~Carmen~~~


Nigdy nie lubiłam pogrzebów. Nie tak jak nie lubi się lodów truskawkowych i je się tylko czekoladowe. Nie. Nie lubiłam ich ze względu na to, że tam wszyscy są smutni. Nikt się nie uśmiecha... no bo jak. Nienawidzę ludzi smutnych. 
- Carmen, wszystko w porządku?- głos Harrego, przywołał mnie do porządku.
- Tak, jest Ok- odpowiedziałam i przytuliłam się do chłopaka, który objął mnie wolną ręką.
I jak tu być nie szczęśliwym?


***

- Julie, musisz coś zjeść- podstawiałam przed nią gorący talerz rosołu.
- Nie dzięki, nie jestem głodna- mruknęła i odsunęła zupę.
- Boże, dziewczyno! Nie jesz nic od tygodnia!
- No i ?- warknęła- To nie twoja sprawa, więc zajmij się wreszcie własnym życiem.
Wstała i ruszyłam do pokoju. Z N O W U. 
Ta sytuacja powtarza się od pogrzebu. Muszę coś zrobić. Ale C O?

***

- Ma, może ktoś z was jakiś genialny pomysł, jak przywrócić Julie chęć do życia?- spytałam zabranych.
Mój plan był dość prosty. Zwołałam w domu "zebranie rodzinne", na które się zjawili:
Liam Payne,
Zayn Malik,
Harry Styles,
Louis Tomlinson,
Niall Horan- jego też nie chciała widzieć,
Mia Prince,
Paul Prince,
William Campbell,
Lisa Campbell.
Lily wraz z Justinem wyjechała już w trasę koncertową, więc nie mogła pomóc. Od razu po pogrzebie wyjechała również reszta mojej rodziny i Julie.
- Dajcie jej wreszcie spokój- wkurzył się Niall- Jeśli będzie potrzebowała pomocy to was poprosi.
- Okay...- powiedziałam zdziwiona reakcją chłopaka- Tylko, że ona NIE CHCE naszej pomocy nie rozumiesz?
- Widocznie świetnie radzi sobie sama- odpowiedział nieprzekonany.
- Radzi!? Horan czyś ty na głowę upadł?! Ona nie je od półtorej tygodnia. Nie wychodzi prawie w ogóle z pokoju. Nie utrzymuje kontaktu. Nawet z tobą nie rozmawia. Czy to jest twoim zdaniem W PORZĄDKU!?- syknęłam.
- Och błagam- wkroczyła Mia- Bez waszych kłótni, jest nam wszystkim już ciężko, więc proszę was dajcie sobie spokój. Nic tym nie zdziałamy.
- Mia, ma racje- poprał ją Paul- Za niedługo jej przejdzie, ten stan jest przejściowy, zobaczycie, wszystko będzie w porządku.
- Ja nie o to się martwię- szepnął Niall- Boję się raczej, co się stanie z dzieckiem, jeśli ona nie zacznie jeść.

~~~Lily~~~

- Gotowa?- zapytał Justin, wchodząc do pokoju. Ubrany był jak zawsze, rurki, podkoszulek i skórzana kurtka. Włosy miał postawione na żelu.
- Tak, widzę że ty też.
Uśmiechnął się i podszedł do mnie.
- Zestresowana?
- Nie.
Zamilkł.
- Wiesz... tak się zastanawiałem czy nie chciałabyś... czasem... iść ze mną gdzieś po koncercie.
- Randka?
- Nie- powiedział szybko- chyba, że chcesz, żeby była to randka.
- Hm.. z chęcią pójdę, ale- klepnęłam go w ramię- to jest przyjacielskie spotkanie zrozumiano?
Uśmiechnął się.
- Jak sobie życzysz Sir.
Wywróciłam oczami i usłyszałam.
- Lily, wchodzisz za 10 minut przygotuj się.
Wzięłam parę głębokich wdechów i wydechów i wyszłam z garderoby.
Skierowałam się od razu za kulisy, aby spotkać się z ekipą. Zawsze, przed każdym koncertem, modliliśmy się i dziękowaliśmy za to, że możemy tutaj razem być. 
- Dziękujemy ci Panie, za to, że tutaj jesteśmy- zaczął David- Że możemy cieszyć się sobą i razem spędzać czas. Dziękujemy ci również za to, że pozwoliłeś spotkać nam tych dwoje- wskazał na mnie i Justina- I pomóc sobie nawzajem. Dziękujemy.
- Dziękujemy- powtórzyliśmy jak echo.
Uśmiechnęliśmy się do siebie.
- Lily przygotuj się.
Schyliłam się i weszłam na "ruszającą się platformę".
- Wchodzisz za 3.
- Pamiętaj- odezwał się David, podając mi mikrofon- To dla ciebie tu przyszli.
- 2.
- Dzięki- odparłam i uśmiechnęłam się biorąc ponownie głęboki wdech i wydech.
- 1.
- Hello Everybody- krzyknęłam do mikrofonu i zaczęłam koncert od piosenki "Fly".

~~~Julie~~~

- Powiedziałeś im?- syknęłam, patrząc na Nialla
- Nie miałem wyboru- zaczął się bronić.
- Jakiego wyboru?!- wrzasnęłam, ale on spokojnie odpowiedział.
- Może cię to zszokuję, ale dziecko też musi jeść. Ty przestałe jeść więc ono też. Co ty sobie myślisz? Że tak możesz po prostu się poddać?! Co by na to powiedział Izac'k!? Jeśli nie chcesz mnie słuchać, to może zastanów się, czy nadal powinniśmy być razem- dokończył i wyszedł z pokoju.
Słowa Nialla, raniły jak nóż wbity w serce. Choć trudno było mi przyznać, miał rację. Nie mogłam się tak po prostu poddać. Ludzi na mnie liczyli... Niall na mnie liczył. Moje... dziecko na mnie liczyło. 
Przyznaję, to z odrazą, że po pogrzebie zapomniałam, że noszę w swoim brzuchu istotę, która za niedługo ma się narodzić. 
Tak, bardzo byłam przejętym tym, aby się użalać nad sobą, że zapomniałam, że jestem otoczona ludźmi, którymi kocham i których przez ostatnie dni olewałam.
Jedyne co przychodziło mi do głowy, to zejść na dół, przeprosić ich i błagać o wybaczenie. I tak też zrobiłam.
Wszystkich oprócz Niall'a, zastałam w salonie. 
- Eh..- odchrząknęłam, aby zwrócić na siebie uwagę- Chciałam was przeprosić. Nie potrafię, wyrazić to słowami... ale naprawdę mi głupio, że się tak zachowałam. Powinnam była wam podziękować, za to, że ciągle jesteście ze mną, nie ważne na moje humory. Teraz pewnie wiecie, czemu byłam taka zgorzkniała przez przez ostatnie dni. Jestem w C I Ą Ż Y. Powinnam była wam powiedzieć, o tym wcześniej, ale się bałam. 
- Och, kochanie- powiedziała Mama, podchodząc do mnie i mnie przytulając- Nigdy byśmy się ciebie nie wyparli. Powinnaś o tym wiedzieć. Jesteś dla nas najważniejsza... I tak z ciekawości, to który już tydzień?
Zaśmiałam się cicho.
- Chyba, będzie trzeba było wynająć dwa łóżka obok siebie, przy porodzie.
Nie zrozumiała o co mi chodzi.
- Jestem w 9 tygodniu.
- Och... to tak jak ja!- podskoczyła jak małe dziecko. Ponownie się przytuliliśmy. 
Spojrzałam na ojca, który unikał mojego wzroku.
- Tato... ja.
- Nic nie mów.
- Przepraszam.
Podszedł do mnie i podobnie jak mama mnie przytulił.
- Nie masz za co przepraszać- uśmiechnął się do mnie przez łzy, dotykając mojego brzucha- Będę dziadkiem.
- Hahah, ta to jest chyba największy problem- powiedziałam i się uśmiechnęłam.
Czy można być szczęśliwszym?
Znowu było jak dawniej. Po wyściskaniu się ze wszystkimi, postanowiliśmy włączyć film "American Pie"- WOW OJCIEC SIĘ ZGODZIŁ. 
Wszyscy spojrzeli na niego z szokiem malującym się na twarzy, a on tylko wzruszył ramionami i powiedział.
- No co? Gdy byłem mały lubiłem takie film- kolejny szok- Oj no. Przestańcie się tak na mnie patrzeć. Gdyby nie ten film, nie miałbym takiej pięknej córki. 
- Wtf?- zapytałam.
- Nie pytaj- mruknęłam mama- nie pytaj.
- Chcecie usłyszeć fajną historię, przed tym nim poznałem twoją mamę?- spytał ojciec.
Nie odpowiedzieliśmy po rozdzwonił się domofon.
Wszyscy podeszliśmy do drzwi mając nadzieję, że to Pizza. Przeliczyliśmy się.
- Czy Pan jest opiekunem Nialla Horana?- zwrócił się do ojca Lily. 
- Tak, a coś się stało?- popatrzeliśmy po sobie.
- Chłopak ma bardzo krwotok w mózgu, jego stan jest krytyczny.

HEY.
Jak obiecałam, bd 20 komentarzy bd rozdział.
Sprężyliście się widzę :D
No rozdział, mi się podoba. Przynajmniej ten początek.
DOBRA NIE TRZYMAM WAS W NIEPEWNOŚĆ xD
Dziecko się urodzi... ale czy ojciec przeżyję? O___O
Oj,oj, oj, oj nie wiem :)
Może tak, może nie^^ 
Wiem, JULIE < Sylwia > Mnie zabijesz <3
Ale i tak cię kocham! <3333

THANK YOU <3
@Lilianna_Prince

NOWY ROZDZIAŁ RÓWNA SIĘ 22 KOMENTARZE :P
I LOVE YOU GUYS !




25 komentarzy:

  1. NIALL MA ŻYĆ ! I przez ciebie płacze :< Oni wszyscy mają żyć !

    OdpowiedzUsuń
  2. Odpowiedzi
    1. hahahahah! (: Przekonamy się po 22 komentarzach :))

      Usuń
  3. Booooże nie spodziewałam się takiej akcji ...

    Proszę aby Niallowi nic się nie stało ! <3

    CZekam na następny ; ))

    OdpowiedzUsuń
  4. Zaaaaaaabiiiijeeee Cię !
    Noo jak mogłaś w takim momencie zakończyć ?! Nie masz sumienia ! ;((( A tak w ogóle to rozdział super :) Czekam nn :P

    OdpowiedzUsuń
  5. super ;)
    NIech Niall ZYJE!!! Oby to nie bylo nic strasznego , proszeeee ;D
    czekam na nexta :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Hahaha , i co Karolajn ? Mówiłam , zabiją cię . Radzę żeby Niall wyzdrowiał . ♥

    OdpowiedzUsuń
  7. Właśnie niech Naill przeżyje ,nie wolno ci go uśmiercić! Rozdział wspaniały,ale urywać w takim momencie? Czekam na następny ;D No czytelnicy ruszyć tyłki do 22 komentarzy!

    OdpowiedzUsuń
  8. oo nie ma co, twoi czytelnicy się postarali o komentarze :) mam nadzieję, że tak samo pójdzie przy tym rozdziale...
    tak jak wszyscy powiem/napiszę, że masz NIE UŚMIERCAĆ Nialla, toż on stanowi część tego opowiadania ;)
    rozdział jak zwykle wspaniały :D
    mam nadzieję, że wena ci nie ucieknie...
    pozdrawiam! ;*

    OdpowiedzUsuń
  9. Popieram czytelniczki wyzej . Niall ma przeżyć ! On też jest bardzo ważny w opowiadaniu . Wyobraź sobie . Niall jako tatuś :3 Jak z nim skończysz , nie będzie tego :<

    OdpowiedzUsuń
  10. Chcem zobaczyć ( a raczej przeczytać ) Nialla w roli tatusia :3 To będzie meega słodkie ♥

    OdpowiedzUsuń
  11. Niall ma żyć !!!! Zgadzam się z wieloma czytelniczkami tego bloga.
    Bez Nialla nie ma opowiadania !!!
    Niall w roli tatusia - to będzie swettie :)
    Pozdrowionka i buziaki
    <3

    P.S. Niall ma przeżyć !!!!

    OdpowiedzUsuń
  12. Chcemy rozdział ! Sprężcie sie i komentujcie .

    OdpowiedzUsuń
  13. super rozdział :*

    OdpowiedzUsuń
  14. Nialler musi żyć ! x! !

    OdpowiedzUsuń
  15. następny !
    kiedy ODZAWIESZASZ twojego drugiego bloga ?

    OdpowiedzUsuń
  16. duuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuum . Niall musi być w opowiadaniu !

    OdpowiedzUsuń
  17. kolejny ! kolejny !

    OdpowiedzUsuń
  18. NIALL MA PRZEŻYĆ KONIEC I KROPKA.
    +bardzo mi się podoba tylko ten krwotok..... ;)
    ~Kaśka Directioner

    OdpowiedzUsuń